Nowy rok niesie za sobą zazwyczaj szereg postanowień. Ćwiczenia, siłownia, zdrowa dieta, więcej modlitwy, mniej czasu przed komputerem, więcej spotkań ze znajomymi, więcej przeczytanych książek. Abstrahując od tych wszystkich rzeczy i tego, czy robienie postanowień ma sens, czy nie, pomyślałem niedawno o innym aspekcie wchodzenia nie tyle w nowy rok, jak w coś o wiele ważniejszego, bo bliższego. Wchodzenia w nowy dzień.
Czasami łapię się na tym, że nie potrafię przypomnieć sobie, co robiłem każdego dnia w ciągu ostatniego tygodnia. Czy to objawy wczesnej sklerozy, czy zbyt duże tempo życia? Podejrzewam, że jedno i drugie. Żyjąc w czasach, w których kalendarz sam przypomina mi o spotkaniach, serwisy społecznościowe przypominają mi o urodzinach znajomych, a nawet odliczają kolejne lata znajomości z moją Żoną, pamięć ma prawo płatać mi figle.
Noc przed wigilią, kiedy usiedliśmy z Żoną wpatrując się w naszą pierwszą wspólnie ubraną choinkę, zrobiliśmy rewizję mijającego roku. Ogrom wydarzeń, w których braliśmy udział, jest wręcz nieprawdopodobny. Przyznaliśmy oboje, że gdyby ktoś nam przedstawił listę wydarzeń, które nas będą czekać, to prawdopodobnie w połowę byśmy nie uwierzyli. Zaraz po świętach, z brzuchem wypełnionym pierogami, przeglądając Facebooka znalazłem film, który całkowicie odpowiadał moim pragnieniom.
Projekt 365. Nazwa projektu, jak łatwo się domyślić, pochodzi od ilości dni w roku. To ciekawe, bo podjęcie tego wyzwania nie wymaga ani wiele czasu, ani wielkich umiejętności czy sprzętu. Jedyne, czego potrzebujesz, to wytrwałość i… otwarte oczy. „Wyciągnąłem zakurzony aparat i postanowiłem, że nauczę się robić zdjęcia, a przy okazji zachowam kilka fajnych momentów z naszego życia. Projekt miał trwać rok. Następnego dnia zrobiłem pierwsze zdjęcie. I od tamtej pory nie przestałem fotografować” – opowiada Paweł Kadysz, twórca serwisu Tookapic, który służy tylko i aż do prowadzenia własnego projektu 365.
Kiedy pytam go o powody założenia takiego serwisu, odpowiada bardzo prosto – liczbami: „Około 70 milionów zdjęć dziennie trafia na Instagram, blisko 2 miliardy zdjęć trafia każdego dnia na Facebook – mówi Paweł. I dodaje – W znacznej większości są to zdjęcia, które znikną po 24 godzinach albo w ogóle nie są warte obejrzenia. To trochę fotograficzny śmietnik”.
Paweł tworząc swój serwis, trafił na podatny grunt. „Na Tookapic jest limit – tylko jedno zdjęcie dziennie. I to zdjęcie powinno być zrobione tego konkretnego dnia. Taka ostra selekcja pozwala zupełnie inaczej spojrzeć na fotografię” – tłumaczy Paweł. Dzisiaj serwis posiada 22 000 użytkowników z całego świata, spośród których już ponad 6 000 rozpoczęło swoje wyzwanie 365. Ilu osobom udało się wytrwać? Ponad 500.
Coraz więcej jest pomysłów i inicjatyw, które mają pomóc w bardziej świadomym przeżywaniu codzienności. Tookapic pomaga zapamiętywać dzień w obrazach. Prosta aplikacja na telefon Journey, ma być pomocą w prowadzeniu osobistego dziennika. Aplikacja po jakimś czasie, przypomni nam, co działo się kilka tygodni, miesięcy czy lat temu. Ci, którzy wolą tradycyjne formy, także znajdą w internecie wiele podpowiedzi i zachęt do prowadzenia własnego dziennika.
Świadome przeżywanie codzienności i próba zapamiętania, spisania tego, co aktualnie przeżywamy, ma swoje głębokie korzenie w chrześcijańskiej duchowości, która nigdy nie pozwalała uciekać z myślami w odległą przyszłość. Mottem serwisu Tookapic jest zdanie: Zrób dziś coś, za co w przyszłości będziesz mógł sobie podziękować. Pamiętaj, że najważniejsze, to zacząć nie jutro, ale dziś.