Jest taka kawiarnia, w której na kawę się czeka. Bo jest ręcznie parzona, a nie z ekspresu. Jaki to może mieć wpływ na nasze życie duchowe?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Mieszkam w małym mieście, w którym „artystyczne dusze” lubią razem spędzać czas. Spacerując ulicami można napotkać liczne galerie sztuki, pracownie ceramiki oraz – naturalnie – kawiarnie. Na tle innych wyróżnia się lokal General Mercantile.
Wizyta w kawiarni niczym nie przypomina doświadczenia Starbucksa. Ponad stuletni budynek nosi ślady swego poprzedniego życia. Na początku XX wieku był magazynem handlowym. W środku zastaniemy kontuar i drewniane boksy, które z powodzeniem mogłyby znaleźć się w starym westernie z Johnem Waynem.
Wygląd to nie wszystko.
Idąc do Merc’a uzbroić się w cierpliwość. Tam na kawę się czeka. Nie jest przygotowywana w ekspresie, ale parzona ręcznie. Każda filiżanka napoju przygotowywana jest oddzielnie. Podają tam również herbatę liściastą i inne specjalne kawy, ale na nie też trzeba poczekać.
Lokal przyciąga hipsterów. Przychodzą do Merc’a, bo jest inny. Drugiej takiej kawiarni nie ma nie tylko w mieście, ale w całym stanie. Hipsterzy zamawiają wymyślną, powoli parzoną kawę i cieszą się spotkaniem z przyjaciółmi. Stali bywalcy siedzą tu godzinami rozmawiając z każdym, kto przekroczy próg kawiarni.
Hipsterzy na ogół nie mają dobrej reputacji. Zarzuca się im zbyt wyluzowany styl życia albo marnotrawienie czasu. W niektórych przypadkach może to być zarzut uzasadniony. Ale chyba jest wiele dobrego w zatrzymaniu się na chwilę i miłej rozmowie nad filiżanką powoli parzonej kawy?
Drive-thru
Wszystko w Merc’u zachęca gościa, by odprężył się i spędził trochę czasu z przyjaciółmi. To nie jest miejsce, gdzie składa się zamówienie i biegnie do dalszych obowiązków.
Pod wieloma względami Merc jest obrazem chrześcijańskiej modlitwy.
W naszym zabieganym życiu często traktujemy modlitwę jak kawę z okienka drive-thru, podczas gdy ta prawdziwa przypomina raczej smak ręcznie parzonego napoju. Spieszymy się z modlitwami, prześlizgujemy po nich biegnąc do kolejnych obowiązków. Nigdy nie dajemy sobie czasu, by posłuchać Jezusa.
Nasze życie modlitewne wymaga podejścia bywalców General Mercantile. Zatrzymują się, bo chcą się odprężyć i dobrze spędzić czas. Delektują się zapachami i cudownie gorzkimi łykami kawy. Rozkoszują towarzystwem innych gości.
Gdybyśmy mieli zbliżyć się w ten sposób do naszego Pana, z gotowością radowania się w Nim, co zobaczymy? On jest źródłem naszego istnienia, radości i szczęścia. Jak hipsterzy swoją kawą, tak my powinniśmy delektować się słodyczą Jego miłości i miłosierdzia. I upajać się chwałą Jego obecności.
Żeby to zrobić, musimy być gotowi na czekanie. Modlitwa to nie drive-thru.
Tekst opublikowany w angielskiej edycji portalu Aleteia
Tłumaczenie: Aleteia