Bóg stał się człowiekiem i wkroczył w ludzkie, prawdziwe życie. Imię Emmanuel oznacza „Bóg z nami”. Nie obok nas i nie ponad. W Ewangeliach widzimy Jezusa nauczającego, ale także siedzącego z ludźmi za stołem. Faryzeusze nazywają Go pijakiem i żarłokiem, przyjacielem grzeszników. Ten zarzut należy do moich ulubionych, bo pokazuje, że Jezus lubił po prostu zjeść i napić się z innymi.
Słowo „faryzeusz” oznacza „oddzielony”. Faryzeusze byli oddzieleni barierą religijności od innych. W Jezusie Bóg nabiera dystansu do samego siebie, do swojej świętości, żeby zmniejszyć dystans do człowieka i tego, co ludzkie. Nabranie dystansu nie oznacza zaprzeczenia czy odrzucenia tego, kim się jest. To wentyl, który pozwala spuścić niepotrzebne powietrze. Uchylenie drzwi, przez które można wyjść do innych i pozwolić innym przyjść do siebie.
Chrześcijaństwo także potrzebuje dobrego dystansu. Kościół jest wspólnotą zwykłych ludzi, do których przychodzi Jezus. Nie elitarnym klubem pobożnych faryzeuszy.
Z mojego doświadczenia wynika, że ludzie chcą zobaczyć, że wiara nie kłóci się z normalnością. Kościołowi w Polsce potrzeba proboszczów, którzy zapalą papierosa z parafianami, napiją się kawy, a czasem wina. Nie chodzi o sztuczną akcję pod tytułem: „Fajny proboszcz”. Chodzi o autentyczne tworzenie wspólnoty, w której wiara stanowi jedność z życiem.
Podczas wizyty duszpasterskiej zdarzało mi się usłyszeć: „Mamy fajną naleweczkę/herbatę/sałatkę. Może ksiądz się poczęstuje?” Nie odmawiałem. Formalna wizyta, w której wszyscy mówią okrągłymi zdaniami, stawała się spotkaniem. Ludzie zaczynali być swobodni, naturalni, otwarci. Mogliśmy porozmawiać o ich prawdziwym życiu. Chodzi o zejście do płaszczyzny normalności. Wejście do czyjegoś mieszkania, dotknięcie czyjegoś życia, a nie patrzenie przez niewidzialną szybę.
Lubię tworzyć z ludźmi relacje, w których nie muszą udawać przede mną – księdzem – kogoś, kim nie są. Relacje, w których mogą być sobą, nie nakładają masek i nie przepraszają, kiedy powiedzą „dupa”. Trzeba poważnie myśleć o Kościele jako wspólnocie. Wspólnota jest prawdziwa, jeśli opiera się na szczerych relacjach, a żeby one były szczere, musimy pozwolić sobie na bycie szczerym, naturalnym. Wierzę w Kościół, w którym jest miejsce na kawę, papierosa i rakiję.