separateurCreated with Sketch.

Mój syn pisarz

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Rebecca Frech - publikacja 21.08.16
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Pornografia czy narkotyki – co pochłonęło bez reszty czas i myśli mojego syna?

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Kiedy nasz szesnastoletni syn od razu po kolacji biegł do swojego pokoju i godzinami wgapiał się w ekran komputera, mąż tylko kręcił głową: „Ogląda porno?”. Kiedy opuścił się w nauce i zraził do siebie przyjaciół, tym razem ja pytałam: „Narkotyki?”.

Przeszukaliśmy jego pokój, pogrzebaliśmy w historii wyszukiwarki laptopie. Odkryliśmy jedynie starą nadgryzioną kanapkę i fakt, że często wchodzi na YouTube, by oglądać skecze kabaretowe.

Pytaliśmy, czy coś nie tak, ale on tylko wzruszał ramionami, wbijał wzrok w podłogę i mamrotał pod nosem: „Wszystko gra”.

Po paru kolejnych tygodniach zaczął wymykać się z domu. Szedł w stronę strumyka płynącego na jednym z końców ulicy. Pewnego razu wraz z mężem poszliśmy za nim i zobaczyliśmy, jak skrada się w krzakach i biega od drzewa do drzewa. Mąż z niedowierzaniem pokręcił głową zasugerował, żebyśmy się wycofali. „Naszemu synowi kompletnie odbiło” – szepnął.

Koledzy przestali go odwiedzać. Nauczyciele zasypywali nas informacjami o nieodrobionych zadaniach domowych. Był zagrożony z matematyki i chemii. Groził mu brak promocji do następnej klasy. Dostawaliśmy mnóstwo ostrzeżeń na temat zachowania syna, a nie potrafiliśmy w żaden sposób tego zachowania wyjaśnić.

Wczoraj wieczorem miarka się przebrała. Dowiedziałam się o kolejnej jedynce ze sprawdzianu. Wylałam na syna całą swoją frustrację, a on nawet się nie bronił. Stał ze spuszczoną głową, gryzł wargę i nerwowo przestępował z nogi na nogę. „Nie odrabiasz zadań. Nie uczysz się. Co u licha jest ważniejsze od przejścia do kolejnej klasy?!” – krzyczałam.

Nie podnosząc wzroku wyszeptał: Napisałem książkę.

Zupełnie zaniemówiłam.

Co? – zapytałam po chwili.

Napisałem książkę – powtórzył.

Utkwiłam w nim wzrok. Gniew przeszedł mi jak ręką odjął. Nie wiedziałam, co powiedzieć.

Książkę? Jaką?

Taką na 60 000 słów.

Czy ktoś ją czytał? Dlaczego nic o tym nie wiem?

To jest… średniowieczna fantastyka.

Czy mogę ją przeczytać?

Wydałem za własne kieszonkowe. Jako e-book… Pobrano ją już prawie tysiąc razy. Chyba się podoba. I jej sequel też.

To jest i sequel? Kiedy znalazłeś czas na pisanie?

Nocami. Wyłączam światło, żeby mnie nic nie rozpraszało i po prostu piszę. Ostrzegłem kolegów z klasy, że muszą na kilka miesięcy uzbroić się w cierpliwość.

Wtedy popatrzyłam na syna zupełnie innymi oczami. Poszczególne kawałki układanki ułożyły się w całość. Nie ćpał, nie miał samobójczych myśli, nie wagarował. Po prostu poczuł wenę literacką i zapragnął zostać autorem. To przemożny wewnętrzny imperatyw, niemal nałóg. Przecież sama znam go doskonale i dlatego nie mogłam uwierzyć, że od razu go nie rozpoznałam.

Mój syn nie jest antyspołecznym młodocianym przestępcą, lecz nieodrodnym synem swojej matki – pisarzem. Niech Bóg ma go w swojej opiece!

Objęłam go z całych sił i powiedziałam: Mam w takim razie trzy sprawy: to, że jesteś autorem jest super, ale musisz zaliczyć matematykę.

Westchnął głęboko, ale przyznał mi rację.

Co jeszcze?

Musisz mi dać do przeczytania swoją książkę. Oboje z tatą opłacamy internet, więc musimy wiedzieć, do czego go wykorzystujesz.

A trzecia sprawa?

 Co robiłeś w krzakach nad strumieniem?

Choreografię do scen batalistycznych.

No przecież.

Zapisałam go na letni kurs kreatywnego pisania i zapowiedziałam, że jeśli chce, może po liceum wziąć sobie rok wolnego przed studiami, żeby popracować nad umiejętnościami. W końcu nie wszyscy muszą iść na studia. Od tamtej pory udało mi się przeczytać połowę jego pierwszej książki. Jest zabawna. I dobra. W wieku 16 lat jest lepszym pisarzem, aniżeli ja kiedykolwiek zostanę.

Ale najpierw musi zdać matematykę. Znaleźliśmy mu już korepetytora.

Tekst opublikowany w angielskiej edycji portalu Aleteia
Tłumaczenie: Aleteia

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!