„Zabiłeś mi całą rodzinę, zostałem sam. Przebaczyłem ci. Teraz ty jesteś moją rodziną” – powiedział do jednego z oprawców mężczyzna, który przeżył rzeź w Rwandzie.
Piszę ten tekst w Belgradzie – mieście, w którym wciąż stoją budynki z wielkimi dziurami po uderzeniu rakiet podczas wojny bałkańskiej z lat 90. W tym roku są poprzykrywane reklamami wielkoformatowymi, ale jeszcze niedawno robiły piorunujące wrażenie.
Oliwa i wino
Te dziury mają głębszy sens. Kiedy się na nie patrzy, na myśl przychodzi postać człowieka z wyrwanym kawałkiem ciała w okolicy serca. Wojna wyrywa nie tylko kawałki stali i betonu, ale zostawia krwawy ślad w ludzkich sercach. Tych dziur nie da się przykryć kawałkiem kolorowych plandek.
Polski ksiądz z jednej z belgradzkich parafii mówi, że są dwa rodzaje ofiar tej wojny – ci, którzy doznali cierpienia i ci, którzy byli oprawcami. W pierwszej chwili chce się powiedzieć: „Co ty mówisz!? To niesprawiedliwe porównanie!”. Trzeba posłuchać dalej, by zobaczyć, że jest w tym prawda.
Ci, którzy odnieśli rany, stracili bliskich albo dobytek, są ofiarami w sposób oczywisty. W powszechnym odczuciu zasługują na gesty miłosierdzia, pomoc. To prawda. Ofiary potrzebują tego, jak ewangelicznej oliwy i wina, aby uśmierzyć ból, ale jeszcze bardziej, aby móc doświadczyć wyzwalającej mocy przebaczenia. Bez niego nigdy nie przestaną być ofiarami.
Brak przebaczenia powoduje, że człowiek tkwi w więzieniu, którego ściany zbudowane są z poczucia krzywdy. Przebaczenie jest kluczem, który pozwala otworzyć drzwi i wyjść na wolność. Nawet sprawiedliwy sąd i ukaranie przestępcy nie są w stanie przynieść prawdziwego, głębokiego uzdrowienia serca, które może przyjść właśnie dzięki przebaczeniu. Bez niego człowiek przypomina dziurawe budynki w Belgradzie, które mimo zasłonięcia, wciąż mają głęboką wyrwę po akcie zła, które się dokonało.
Przebaczenie
Co z tymi, którzy krzywdzili innych? Popełnili zło, zasługują na sprawiedliwą karę. Nie polemizuję z tym. Warto jednak dostrzec, że także oni noszą na sobie niszczące brzemię przeszłości. Ten, kto popełnia zło, staje się jednocześnie ofiarą. Grzech rani serce grzesznika i powoduje cierpienie.
Do podobnego wniosku doszedłem kilka lat temu podczas pobytu w Rwandzie. Bratobójcze ludobójstwo odcisnęło piętno, zarówno na Tutsi, jak i na Hutu. Nie tylko ofiary, które przeżyły, mają traumę. Wielu oprawców trafia doszpitali psychiatrycznych lub popełnia samobójstwo.
W Kabuga pallotyni prowadzą sanktuarium Bożego Miłosierdzia. Polski misjonarz, rektor sanktuarium mówi, że przychodzą tu nie tylko ci, którzy ucierpieli w czasie ludobójstwa, ale także ci, którzy zadawali cierpienie. Jedni i drudzy potrzebują uzdrawiającego dotknięcia miłosierdzia.
W Rwandzie usłyszałem historię o człowieku, który cudem ocalał z rzezi, ale stracił całą rodzinę. Dzięki miłosierdziu Boga przebaczył oprawcom. Kiedy dowiedział się, że jeden z nich odsiaduje wyrok, postanowił odwiedzić go w więzieniu. Powiedział mu: „Zabiłeś mi całą rodzinę, zostałem sam. Przebaczyłem ci. Teraz ty jesteś moją rodziną”. Od tamtej pory przychodził do niego regularnie, przynosił mu jedzenie. Miłosierdzie uratowało życie ich obu.
Miłosierdzie
Jednym z uczynków miłosierdzia jest pocieszanie więźniów. Gdyby przyjąć, że chodzi tylko o więźniów politycznych, ofiary niesprawiedliwości, reżimów, wydaje się to całkiem logiczne przykazanie. Ale więzienia są pełne różnych przestępców! Jezus mówiąc „byłem w więzieniu, a nie odwiedziliście mnie”, nie precyzuje, w której celi można Go spotkać. Pocieszanie ofiar przestępstwa jest oczywiste, ale pocieszanie przestępców?! Tak. Ich serca także potrzebują pocieszenia. Są zranione złem, które wyrządzili.
Kościół jest posłany do grzeszników z Dobrą Nowiną o zwycięstwie nad grzechem. Nigdy nie staje wraz z ofiarami zła przeciwko czyniącym zło. Jest posłany tak samo do jednych, jak i do drugich. Wezwany, aby świadczyć miłosierdzie skrzywdzonym i krzywdzicielom, ponieważ jedni i drudzy go potrzebują. Jednych i drugich kocha Bóg.
Prawda, to przekracza logikę ludzkiej sprawiedliwości, ale nie mamy szukać ludzkiej sprawiedliwości, tylko Bożej, a ta przychodzi w tajemnicy miłosierdzia. „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (Mt 9, 12-13).