70 proc. Polaków robi zakupy w niedziele. Czy tak było zawsze? Nie. Mamy do czynienia ze zmianą nawyków, która dokonała się całkiem niedawno. Dziś sam prawny zakaz może nie wystarczyć.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Węgrzy, którzy wyprzedzili nas w kwestii prawnego zakazu handlu w niedzielę, po kilkunastomiesięcznym „eksperymencie”, wycofali się z tego pomysłu. Jak podały media, nowe przepisy „nie zyskały aprobaty społecznej”. Odwołania zakazu odbyło się tak nagle, że część wielkich sieci handlowych funkcjonujących na rynku u naszych bratanków, nie była przygotowana, by znów otworzyć sklepy w niedzielę. Czy w Polsce możliwy jest podobny scenariusz?
Badania pokazują, że pomysł poważnego ograniczenia handlu w niedzielę nie cieszy się u nas powszechną akceptacją. Popiera go około jednej trzeciej społeczeństwa. Przeciw – w zależności od badania – jest od 52 do 62 procent pytanych. Jeszcze więcej, bo ponad 70 proc., przyznało, że robi w niedzielę zakupy.
Słuchając argumentów przywoływanych przez obrońców pozbawionego ograniczeń niedzielnego handlowania można odnieść wrażenie, że jest ono jedną z wytęsknionych wielkich zdobyczy wolnej Polski po roku 1989, na miarę realizacji postulatów z sierpnia 1980 roku. Albo że spędzanie niedzieli w galeriach handlowych to odwieczna tradycja wszystkich Polaków, z milionami katolików na czele.
W rzeczywistości mamy jednak do czynienia ze zmianą nawyków, która dokonała się całkiem niedawno i gdyby np. związki zawodowe lub Kościół odpowiednio wcześnie i stanowczo zareagowały, być może mielibyśmy pod tym względem sytuację zbliżoną np. do Niemiec, Włoch albo Szwajcarii.
Piotr Korek, jeden z wysokich rangą pracowników dużej zagranicznej sieci handlowej wspomina na swoim blogu, że w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych większość sklepów w Polsce nadal utrzymywała tradycję niedzieli bez handlu. Twierdzi, że problemy ze zrozumieniem tego faktu miała większość zagranicznych menedżerów budowanych wtedy na polskiej ziemi hipermarketów. Tym bardziej, że żadne przepisy prawne nie stały wówczas na przeszkodzie.
W 1994 roku sieć HIT eksperymentalnie wprowadziła w hipermerkecie w Warszawie także „opcję niedzielną”, początkowo ograniczając godziny otwarcia do godz. 13.00. „Niestety tłumów nie było, mnożyły się straty w towarze, którego nie mogliśmy sprzedać w oczekiwanej ilości” – opowiada handlowiec.
I wyjaśnia, dlaczego mimo wszystko nie zaniechano działań na rzecz handlu w niedzielę: „Liczyliśmy na to, że zmiana trybu pracy, napływ kapitału, nowe biznesy z nowoczesnym trybem zarządzania, nowe godziny pracy do godzin wieczornych, pozwolą naszym klientom zrozumieć, że zakupy w soboty i niedziele stanowią alternatywę wieczornych długich kolejek do lady. I tak się stało”.
Na internetowej stronie Tesco Polska można znaleźć historię aktywności tej sieci w naszym kraju. Jako warte upowszechnienia informacje dotyczące roku 2000 podano: „Sklep otwarty 24/7. W odpowiedzi na zapotrzebowanie Klientów stolicy, w pierwszym hipermarkecie Tesco otwartym w Warszawie przy ul. Połczyńskiej, od samego początku istnienia sklepu, godziny otwarcia zostały wydłużone do północy. Potem sklep zaczął działać 24 godzinny przez 7 dni w tygodniu. Pomysł okazał się dużym sukcesem i był wcielany w kolejnych hipermarketach”.
Przytoczone informacje są wskazówką, pozwalającą zauważyć, że w kwestii handlu w niedziele w ciągu kilku lat dokonała się w mentalności Polaków szybka i radykalna zmiana. Nikt nie podjął wówczas zdecydowanych i skutecznych działań, aby ją powstrzymać.
Wprowadzone w roku 2007 rozwiązanie ustawowe zamykające część sklepów w kilkanaście świąt państwowych i kościelnych w ciągu roku z jednej strony jest dowodem pewnej refleksji nad tym zjawiskiem, z drugiej obawy przed jego siłą.
Dzisiaj stoimy przed pytaniem, na ile trwała i trudna do odwrócenia jest ta zmiana mentalności? Czy wystarczy wprowadzić prawo zakazujące otwierania sklepów w niedzielę, czy też trzeba podjąć intensywną pracę nad zmianą myślenia i postaw niedzielnych klientów. Pracę, w której nie może zabraknąć duszpasterskiego zaangażowania Kościoła na wielką skalę.
Myślę, że sama zmiana przepisów nie wystarczy. To, co się zdarzyło Węgrom w ciągu ostatnich dwóch lat daje do myślenia. Lepiej nie powtarzać ich błędu.