Jedną z najwspanialszych rzeczy jest spotkanie ludzi, którzy nas inspirują do działania. Rudy Ruettiger miał to szczęście. Na jego drodze pojawił się m.in. ksiądz John J. Cavanaugh.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Rudy Ruettiger chodził do szkoły podstawowej i średniej w Stanach Zjednoczonych na przełomie lat 50. i 60. XX wieku. Był fatalnym uczniem. Po latach wyszło, że jego problemy z nauką związane były m.in. z niezdiagnozowaną dysleksją.
– Rudy, skup się, przestań marzyć! – to było najczęściej słyszane zdanie w szkole od nauczycieli.
– Mało kto wtedy zdawał sobie sprawę z tego, jak wielkich trudności przysparza dysleksja. Nazywano cię powolnym albo głupim – wspomina po latach.
Mając problemy z koncentracją na lekcjach, Rudy Ruettiger marzył całymi dniami. Najczęściej o tym, aby zostać graczem futbolu amerykańskiego. Jednak to marzenie było mało realistyczne – głównie ze względu na warunki fizyczne chłopca. Był po prostu za mały do tego sportu.
Dlatego Rudy-marzyciel był traktowany z przymrużeniem oka – zarówno w szkole, jak i w domu. Tak mijały chłopcu lata, aż w końcu szkoła się skończyła. Zaczęło się dorosłe życie. Po zakończonej służbie wojskowej, Rudy, jak większość mężczyzn z jego rodziny, zatrudnił się w elektrowni z rodzinnego miasta. Od tego momentu jego życie wydawało się być całkowicie typowe. Marzenia odeszły na dalszy plan.
Wszystko jednak zmieniło się, gdy pewnego dnia w elektrowni był wypadek, w którym zginął najlepszy przyjaciel Rudy’ego. To był moment, w którym zobaczył, jak krótkie i kruche jest życie. Postanowił, że nie chce dalej marnować czasu.
– Jego śmierć dała mi powód. Uświadomiła, że muszę zmienić swoje priorytety – mówi w późniejszym reportażu o sobie.
„Możesz to zrobić, chłopcze”
Rudy postawił sobie dwa cele: dostać się na prestiżowy Uniwersytet w Notre Dame oraz zagrać w tamtejszej drużynie futbolu amerykańskiego. Oba założenia wydawały się jednak nierealne. Jego marne stopnie w szkole średniej oraz kiepska sytuacja finansowa nie dawały mu na to wielkich szans. A nawet gdyby dostał się na wymarzone studia, to gra w elitarnej drużyny zdawała się być całkowicie poza jego zasięgiem. Jednak Rudy Ruettiger postanowił podjąć próbę. Całe życie słyszał, co może, a czego nie może zrobić. Teraz postanowił to sprawdzić.
Jego decyzja nie została dobrze przyjęta przez najbliższe otoczenie – uznano, że traci czas i wystawia się jedynie na wiele rozczarowań i cierpień. I tak prawdopodobnie by było, gdyby nie fakt, że na swojej drodze spotkał postacie, które – widząc jego determinację i gotowość do niezwykłych poświęceń – postanowiły dać mu szansę.
– Spotkałem osoby, które mi powiedziały: „możesz to zrobić, chłopcze” – wspomina.
Jedną z nich był ksiądz John J. Cavanaugh, który postanowił pomóc marzycielowi w kwestiach edukacyjnych. Tak rozpoczęła się droga Rudy’ego w kierunku realizacji marzeń. Krok po kroku, w stronę wyznaczonego celu. A wszystko zaczęło się od udzielonego wsparcia przez kilka osób.
Historia Rudy’ego Ruettigera została po latach doceniona i postanowiono ją zekranizować w 1983 roku. Film „Rudy” do dziś jest uznawany za jeden z najbardziej wzruszających obrazów ostatnich dziesięcioleci. Do tego motywuje do działania.
Z tej historii możemy wydobyć kilka przesłań. Po pierwsze, gdy wyznaczamy sobie cele, nawet te najtrudniejsze, powinniśmy przy tym odpowiedzieć sobie na kilka pytań: Jak mogę je zrealizować?; Czy mam dobry plan do ich osiągnięcia?; Czy jestem wystarczająco zdeterminowany?
Jest jednak coś jeszcze ważniejszego. Rudy Ruettiger prawdopodobnie nigdy nie zrealizowałby swoich marzeń, gdyby nie to, że spotkał na swojej drodze osoby udzielające mu wsparcia. I właściwie to jest główny powód, dla którego warto lepiej poznać historię niepoprawnego marzyciela (m.in. oglądając film „Rudy”). Warto być też tymi, którzy pomagają i wspierają innych. Łatwo jest „zabijać marzenia”, dużo trudniej pomagać w ich osiąganiu.