Mówisz „polskie kino” – myślisz „Andrzej Wajda”, bo nie da się rozmawiać o rodzimej kinematografii bez jego obrazów. Ekranizacje takich wielkich dzieł, jak „Popioły”, „Brzezina”, „Wesele”, „Ziemia obiecana”, „Panny z Wilka” czy „Pan Tadeusz” przez lata kształtowały naszą tożsamość narodową.
Pisząc o filmach Wajdy łatwo popaść w patetyczny ton, ale inaczej się nie da. Wszak jego obrazy tworzyły polską szkołę filmową („Kanał”, „Popiół i diament”) oraz kino moralnego niepokoju („Człowiek z marmuru”, „Człowiek z żelaza”), a także podejmowały najważniejsze tematy polskiej martyrologii (niesamowity „Katyń”).
Twórczość Wajdy była doceniania na całym świecie. Spośród tych najważniejszych nagród należy wymienić Złotą Palmę w Cannes i Oscara za całokształt twórczości.
Mimo tych sukcesów Andrzej Wajda wciąż uważał, że najważniejszy film, film jego życia, jest jeszcze przed nim. „Żyję tym, co będzie jutro, dziś już było” – mówił zapytany przed laty o film życia.
Reżyser zmarł w niedzielę wieczorem. Miał 90 lat.