separateurCreated with Sketch.

Byłam ateistką. Podczas ŚDM w Paryżu zobaczyłam papieża. To mnie odmieniło

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Nie wierzyłam w Boga bardziej niż przedtem. Ale uwierzyłam w tego człowieka. I to był początek.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Nie wierzyłam w Boga bardziej niż przedtem. Ale uwierzyłam w tego człowieka. I to był początek.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Kiedy papież Franciszek przejeżdżał ulicami Waszyngtonu, Aleteia.org przeprowadziła wywiady z kilkoma widzami witającymi go entuzjastycznie. Zupełnie nie byłam zaskoczona, czytając jak młodzi ludzie z różnych środowisk przyznają się reporterowi, że choć zostali wychowani jako katolicy, nie wierzą już w Boga ani w Kościół; chociaż podoba się im Franciszek, żaden z nich nie wydaje się zainteresowany powrotem do sakramentów.

Ja też byłam taka jak te dzieciaki.

W liceum miałam okazję wyjechać do Francji na Światowe Dni Młodzieży.

Byłam ateistką.

Nienawidziłam imprez kościelnych.

Z tego względu, nie chciałam tak naprawdę oglądać papieża. Ale bardzo chciałam jechać do Paryża.

Byłam zakochana w Francji, a czas, który tam spędziłam sprawił, że zakochałam się jeszcze bardziej. Przez tydzień, przed rozpoczęciem Światowych Dni Młodzieży 1997 zatrzymałam się u rodziny mieszkającej na wsi położonej kilka godzin na południe od Paryża. Zbieraliśmy maliny i grzyby, rozmawialiśmy ze sobą na migi. Pewnego dnia ta rodzina zabrała mnie i jeszcze jedną dziewczynę na targ do miasteczka i matka zapytała mnie czy chciałabym pommes frites. Spojrzałam na nią zdumiona. Frites – powiedziała – frites.

“A, frytki! “- odpowiedziałam, szczęśliwa że w końcu zgadłam.

Moja „francuska matka” spojrzała z politowaniem.

Ale poza kwestiami językowymi, czułam się jak w domu. Rodzina nie była szczególnie pobożna. Najwyraźniej to dziadkowie nas zaprosili. Ta młoda matka i jej dzieci były tam po prostu na wakacjach, więc nie było za wiele zajęć religijnych. Jak na razie wszystko szło dobrze.

Następnie dotarliśmy do Paryża na wydarzenia ŚDM i nie mogłam uniknąć krzykliwej i wszechobecnej pobożności i tłumu dzieciaków o zachwyconych twarzach, do których musiałam dołączyć.

W metrze stawałam jak najdalej od mojej grupy, oni wszyscy zdawali się nie dostrzegać pogardliwych spojrzeń wytwornych Paryżan wokół nas. Było mi wstyd, że jestem Amerykanką. Czułam empatię dla tych Paryżan, którzy, zdawało się, chcą jedynie wyrzucić ze swojego pięknego miasta tych obrzydliwych, nadmiernie żywiołowych, pobożnych cudzoziemców. Czułam ich odrazę.

Podczas jednego z owych dni miał przyjechać papież Jan Paweł II, żeby przemówić do nas i powlekliśmy się do wielkiego parku, gdzie czekaliśmy w deszczu i błocie.

Marzyłam, by pójść do Musée d’Orsay zamiast słuchać monotonnego głosu odmawianego różańca i głośnych okrzyków podekscytowanych dzieciaków.

Ale potem wyszedł papież.

Poczułam ciarki na ciele. Miałam słuchawki w uszach, aby słyszeć tłumaczenie tego, co mówił, ale szczerze mówiąc, nie zwracałam uwagi na słowa. Zamiast tego słuchałam po prostu jego głosu.

I poczułam coś.

To była moc, ciepło, i to wypływało z niego jak jakaś infekcja.

Wiedziałam, że ten człowiek mnie kocha.

Nie miałam pojęcia czemu on mnie kocha, ale wiedziałam, że tak jest.

Nie ogólnie, na sposób ogólnoludzki, ale w jakiś głęboko osobisty sposób.

Ten człowiek mnie kochał.

Moje oczy napełniły się łzami, ale szybko je otarłam.

Mimo to, wróciłam do domu zmieniona.

Jeszcze przez prawie dziesięć lat byłam ateistką. Po Paryżu nie wierzyłam w Boga bardziej niż przedtem.

Ale uwierzyłam w tego człowieka.

I to był początek.

Tekst opublikowany w angielskiej edycji Portalu Aleteia.