Kościół, upominając się o ludzkie życie, nie zatrzymuje się wyłącznie na poziomie teoretycznym, ale sięga do konkretnych rozwiązań.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Trudna sytuacja
Abstrahując od medialnych sporów na temat aborcji i propozycji jej zakazu, warto postawić sobie pytanie, o to jak Kościół w Polsce chroni ludzkie życie. A co więcej, czy sytuacja kobiet, bo to ich najbardziej dotyczy ustawa, interesuje przedstawicieli Kościoła?
Śledzę od lat liczne działania pro life, jakie są podejmowane w Polsce. Odpowiedź na wyżej postawione pytania wymagała jednak ode mnie pewnych poszukiwań. Jestem socjologiem, postanowiłem więc sprawdzić, jak sytuacja wygląda w internecie. To w końcu WWW jest dla wielu ludzi pierwszym źródłem wiedzy.
Spróbowałam wyobrazić sobie sytuację, w jakiej znajduje się kobieta spodziewająca się dziecka, która znikąd nie otrzymuje wsparcia. Przemoc w domu, brak możliwości schronienia przed agresywnym mężczyzną, całkowita zależność finansowa od niego. Rodzi dziecko. Jest przerażona. Kocha je, ale nie może go przy sobie zatrzymać. Dramat, trud i cierpienie.
Co ma zrobić? Gdzie się schronić? Gdzie schować dziecko?
Alkoholiczka w ciąży
Gdybym był na jej miejscu, pewnie szukałbym pomocy w internecie. Wpisałem więc w wyszukiwarkę dwie frazy: „dom samotnej matki” oraz „okno życia”, bo to realne wsparcie kobiety w trudnej sytuacji życiowej. Sprawdziłem wyniki na dwóch pierwszych, odnalezionych „stronach”.
Informacje, które się pojawiły, wskazywały na kościelne pochodzenie większości domów dla samotnych matek oraz okien życia. W artykułach powracały takie słowa, jak: Caritas, diecezja, urszulanki, elżbietanki…
Sięgnąłem pamięcią do swoich doświadczeń z podobnymi miejscami. Przypomniała mi się rozmowa z pracownikami jednego z domów samotnej matki. Dom od lat funkcjonuje w jednej z większych polskich diecezji. Panie (w tym siostra zakonna) opowiadały o uzależnionej od alkoholu podopiecznej. Kobieta spodziewała się dziecka. W pewnym momencie złamała abstynencję, co powinno kończyć się jej wydaleniem z wspomnianego ośrodka. W zasadzie, postępowanie takie byłoby zgodne z nadal mocno podkreślaną tendencją wskazującą, że „uzależniony może zacząć wychodzić z choroby dopiero, gdy sięgnie dna”. Tym samym wyrzucenie podopiecznej byłoby całkiem terapeutyczne.
Nie pozwolić sięgnąć dna
We wspomnianym domu zdecydowano jednak inaczej. Uznano, że lepiej by kobieta i jej nienarodzone jeszcze dziecko nie sięgali dna. Znacznie lepiej, jeśli doświadczą miłości. Idealistyczny banał, może ktoś powiedzieć.
Okazuje się jednak, że kobieta nie tylko dziecko urodziła, ale całkowicie zmieniła swoje podejście do uzależnienia. Konkretnie wzięła się za siebie. Czy jej dziecko stało się „zmaterializowaną motywacją”? Nie wiem. Wiem natomiast, że pracownicy domu zdawali sobie sprawę, że walczą nie tylko o kobietę, ale także o dziecko. Nie było ono zarodkiem, embrionem lub płodem. Było po prostu dzieckiem. Takim samym, jak, to o którym usłyszałem w jednym z ośrodków adopcyjnych, także prowadzonym przez diecezję.
W oknie życia znaleziono dziecko. Zaalarmowane siostry szybko je opatuliły, wezwały pogotowie, pomogły. Moment, który stał się dla malucha punktem startowym. Może już ktoś na niego czeka, by go pokochać.
Dobrze, że pan jest księdzem
W ośrodku usłyszałem o sytuacjach, w których wiadomo, kim była kobieta, która zostawiła maluszka. Są kobiety uzależnione, są też takie, które od lat leczą się z powodu np. schizofrenii. Po drugiej stronie okna nie pytają, skąd pochodzi dziecko.
Patrzę na to, co napisałem i myślę, że to zaledwie kropla w morzu. Szukam w głowie dalej i widzę bliskiego mi kapłana, który we fraku, z laseczką w ręku i cylindrze opowiadał, że dzieci umierają najpiękniej.
Był przy takich chwilach wiele razy. Czasem wzywany w nocy, bo nadszedł ten moment, gdy pięciolatek, jak papież, „odchodzi do domu Ojca”. Myślę o kapelanie jednego z hospicjów prenatalnych, który siedział z matką trzy godziny i razem z nią patrzył na malutkie ciało jej zmarłego dziecka. Dziecka, które tego dnia urodziła. „Jak to dobrze, że Pan jest księdzem” – usłyszał.
Czy kościół jest teoretykiem ochrony życia? Nie pamiętam treści pasterskich listów dotyczących działań pro life. Ale do końca życia nie zapomnę wielu działań, które podejmują osoby ubrane w habity oraz sutanny.