separateurCreated with Sketch.

Ziomkowe Kapcie – wyjątkowa mama i kilkoro studentów ubrali w nie całą Polskę

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Magdalena Galek - 13.10.16
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Pani Janina sama wychowuje dwóch niepełnosprawnych synów. Miała marzenie, by zabrać ich na wakacje. Spełniło się, dzięki… wełnianym kapciom!

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Bezsilność. Stan, którego możemy nie lubić, którego możemy się wstydzić. Uczucie, które może próbujemy zamieść pod dywan, ukryć pod maską uśmiechu, zabiegania albo nieczułości. Bo przecież mam sobie radzić sam, bo nie wolno narzucać się innym, bo co ludzie powiedzą.

Bo ludzie mogą wyśmiać, skrytykować i hejtować. Ale mogą przecież też powiedzieć – „hej, głowa do góry. Znajdziemy sposób!” – i pomóc odkryć, że bezsilność to nie jest bezradność.

Tak właśnie powstały Ziomkowe Kapcie. Inicjatywa zrodzona z miłości – wspaniałej kobiety do jej dzieci oraz kilkorga studentów poruszonych jej trudną sytuacją. Pani Janina sama wychowuje dwóch niepełnosprawnych synów. Pośród codziennych trudności w utrzymaniu rodziny i zapewnieniu jej poczucia bezpieczeństwa miała też swoje marzenie – zabrać chłopców na wakacje. Marzenie wydawało się nierealne.

Jej troskę i zmagania, a może i to marzenie, ktoś zobaczył i postanowił zadziałać. I nie był to cały wszechświat, jak w cytowanej na lewo i prawo sentencji pana Paulo C. ale czworo kreatywnych studentów o wrażliwych sercach. Tyle wystarczyło, by popłynął strumyk dobra, który w ostatnich dniach stał się rwącym nurtem, niczym Kongo na Wodospadach Stanleya.

Pierwsze zrobione na drutach wełniane kapcie pani Janiny studenci sprzedali rok temu. Klientów przyciągnęli korzystnym kursem waluty „10 zł = WIELKA POMOC” oraz uroczą kampanią promującą zalety papuci. Od „czytania książek bez zamartwiania się o marznące stopy” po „zapobieganie kontuzjom dzięki idealnemu dopasowaniu”.

Oprócz tego, każdy nabywca w naturalny sposób dołączał do społeczności Ziomkowiczów. Bardzo szybko internauci z całej Polski zaczęli publikować swoje zdjęcia w kapciach: na deskorolce, na sali baletowej, na plaży, a nawet na siłowni podczas „martwego ciągu”.

Pojawiły się komentarze pełne zachwytu: „milion razy like!”, „wielki szacunek”, „Koszt kapci niewspółmierny do ogromu pracy i serca” oraz wyrazy serdecznej wyrozumiałości, gdy czas oczekiwania na kapcie wydłużał się: „najwyżej pochodzę w przyszłym roku – poczekam cierpliwie”.

W kwietniu marzenie spełniło się. Pani Janina zabrała synów nad morze. Czy to jest koniec historii? Nie, można by wręcz rzec, że tu się historia zaczyna. Gdy lato przeminęło i pierwsze jesienne chłody uderzyły w nas nokautując niejednego i niejedną, do fejsbukowych drzwi pani Janiny zapukał istny tłum zmarzniętych fanów Ziomkowych Kapcioszków.

Dobrze, że to wirtualne drzwi, bo trzeba by chyba Stadionu Narodowego, żeby wszystkich pomieścić. Pustki na półkach zaświeciły w ciągu dwóch dni. Administratorzy strony zamknęli zapisy na kapcie i błagali „Nie piszcie do nas”. A klienci – zamiast hejtu – grzecznie ustawili się w kolejce…

Gdy kapciowy team reorganizował szyki, internauci nie ustawali w niesieniu wsparcia i zgłaszali chęć wysłania włóczki lub innej pomocy.

Dzisiaj rodzina pani Janiny jest objęta opieką Fundacji Różyczka. Dzięki niej kapcioszkofani mogą kupować ziomkowe obuwie na Allegro, a także wpłacać dobrowolne kwoty na wakacje dla chłopców. Pomysłowa i pracowita mama nareszcie może spokojnie dbać o nich, o siebie, no i o ciepło stóp Ziomków w całej Polsce, a nawet zagranicą.

Czy istnieje niemożliwe? Ta historia pokazuje że nie istnieje. I że bezradność też nie musi istnieć. Wystarczy zrobić jeden krok, a przyjdą siły, by postawić drugi i kolejne.

Czasami tymi siłami, by ktoś mógł postawić kolejny krok jesteśmy my. Może w naszym otoczeniu jest ktoś taki jak pani Janina. Może potrzeba zamknąć oczy, zamknąć uszy, a otworzyć serce i nim popatrzeć. „Dobrze widzi się tylko sercem, najważniejsze jest niewidoczne dla oczu” – te słowa Antoine de Saint-Exupéry,ego napisali na początku swojej przygody studenci, którzy uruchomili fabrykę dobra, serdeczności i ciepła. Każdy z nas może być jak oni.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.