Moise Morancy, amerykański hiphopowiec, nie mógł patrzeć obojętnie, jak pijany mężczyzna zaczyna napastować siedzącą obok niego nastolatkę. Czy jego reakcja nie była jednak przesadzona?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Sytuacja miała miejsce w nowojorskim autobusie. Moise, jak opisuje na swoim profilu na Facebooku, wracał właśnie ze studia, gdzie pracował nad nowym albumem. Obok niego siedziała nastoletnia dziewczyna. Na jednym z przystanków do autobusu wsiadł pijany mężczyzna, któremu sąsiadka Moise wpadła w oko. Dosiadł się obok i, według relacji nowojorskiej policji, zaczął mówić do niej coś po angielsku, a później po hiszpańsku. Dziewczyna nie rozumiała wypowiadanych słów i nie reagowała, wobec czego napastnik złapał ją za rękę. Próbując się do niej zbliżyć, mężczyzna, zidentyfikowany później jako Pablo Levano, trącił swoim kolanem siedzącego obok Moise’a.
„Ej, stary. Nie dotykaj mnie” – miał powiedzieć artysta. W odpowiedzi usłyszał: „Mogę robić co chcę, ty czarno kupo g****”. I tu Moise zrobił coś, czego, jak później opisywał na swoim profilu, bardzo żałował. Mianowicie – nie zareagował. Bał się reakcji mężczyzny, nie chciał eskalować konfliktu.
Kiedy jednak chwilę później zobaczył, jak Pablo zbliża ręce do uda dziewczyny, nie wytrzymał. Zaczął wrzeszczeć na napastnika, a gdy ten sięgnął po coś do swojej kieszeni, rzucił się na niego i zaczął okładać go pięściami. Efekt widać na poniższym nagraniu.
https://www.youtube.com/watch?v=okz0nyOl-Y8
Przybyła na miejsce policja skuła ich obu, jednak Moise został po niedługim czasie wypuszczony przez czarnoskórego sierżanta. „Jesteś bohaterem” – powiedział policjant do artysty. – „20 lat temu byłem taki jak ty i to mnie poruszyło” – dodał, rozkuwając kajdanki.
W opisywanej przez Moise’a historii widać duży nacisk na uwypuklenie kwestii rasowej. Napastnik używał rasistowskich wulgaryzmów, biali policjanci skuli go za niewinność, czarnoskóry oficer wypuścił za bohaterstwo. Wystarczy przejrzeć utwory Morancy’ego, by dostrzec w nim typowego „czarnucha” (ang. „nigga” – jak sam siebie określa) wychowanego w niebezpiecznej okolicy, który sam nie raz był zapewne na bakier z prawem. Tym bardziej cieszy zmiana jego nastawienia do policji, z którą zrobił sobie po wszystkim pamiątkowe zdjęcie:
Róża, którą możecie zobaczyć na zdjęciu, to prezent od uchronionej przed napastowaniem 15-latki.