Podczas gdy ja zakładałam strój do ćwiczeń, one przychodziły w hijabach. Później to się zmieniło. W końcu przekonały się, że t-shirty i getry są wygodniejsze do ćwiczeń.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Na wywiad z Paulą umówiłem się w jednej z krakowskich kawiarni. Poprosiła mnie, aby nie używać jej nazwiska. Nie chce mieć wzmożonej kontroli na granicy z Izraelem. Dużo podróżuje, ma w swoim paszporcie wiele pieczątek z krajów arabskich. Jest narażona na restrykcje podczas kontroli celnej na lotnisku. Takie są realia – mówi. Woli się nie wychylać. Paula pracuje w obozie dla uchodźców w Jordanii. Jest studentką arabistyki, która postanowiła wyjechać, aby działać w pomocy humanitarnej.
Jerzy Chodorek: Czym się zajmujesz w obozie dla uchodźców?
Paula: Miałam zajmować się głównie nauką angielskiego. Kiedy się tam znalazłam, zaczęłam zastanawiać się, co będzie pomocne. Rozpoczęłam współpracę z innymi organizacjami. Moja praca zmieniła wymiar. Nadal uczyłam angielskiego, ale doszły zajęcia z geografii recyklingu. Uczę dzieciaki, jak robić zabawki z przetworzonych materiałów, prowadzę zajęcia poświęcone prawom człowieka. To są uchodźcy, czyli ludzie, którzy dzieciństwo spędzają z plecakiem wędrując z miejsca na miejsce. Nie mają domu, bezpiecznego kąta, do którego mogliby wrócić. Przez zabawę staraliśmy się poruszać istotne kwestie, jak prawa człowieka albo higiena, o którą czasem trudno. Prowadziłam też zajęcia fitness i zdrowego odżywiania. Był czas na kobiece rozmowy. Wiele osób zainteresowało się tymi zajęciami.
Fitness w obozie dla uchodźców – brzmi zaskakująco. Jak wyglądały zajęcia?
UNWRA odpowiedzialna za cały obóz ufundowała małą salę gimnastyczną. Moja organizacja współpracowała z UNWRĄ, więc jeździłam tam parę razy w tygodniu i prowadziłam zajęcia z fitnessu. Mówię po arabsku, więc zawsze po zajęciach zostawałam, by porozmawiać z kobietami. W miarę upływu czasu zaczęły mi ufać i otwierać się przede mną. Dostrzegałam ich potrzeby i mogłam rozwijać moją pracę.
Zaczęło się od fitnessu, a skończyło na tym, że prowadziłam zajęcia z angielskiego i ze zdrowego odżywiania. Przygotowywałam w domu zdrowe potrawy i przywoziłam je do obozu. Dziewczyny przynosiły zdrowe produkty. Po fitnessie jadłyśmy wspólnie. Uczestniczki próbowały to, co przywiozłam, a jeśli im smakowało, przekładałyśmy przepis na angielski.
Pracowałyśmy też nad ich przepisami, tradycyjnym arabskim jedzeniem, aby było zdrowsze. Na Bliskim Wschodzie jest wspaniałe jedzenie, ale ciężkie i dość tłuste. Jeśli dziewczyny chciały być fit, musiały zmienić przepisy. To był czas dla nas, kobiet. Rozmawiałyśmy na wiele tematów. Na początku podchodziłam do pracy metodycznie – miałam przekonanie, że to, co robię musi być potrzebne.
A później się z nimi zaprzyjaźniłaś?
Zobaczyłam, że wartością dla nich jest sam fakt, że spędzam z nimi czas, rozmawiam, na pierwszy rzut oka, o błahostkach. Po co uchodźcom fitness? – może ktoś zapytać. To było dla nich ważne, mogły poczuć swoją kobiecość. Dzisiaj każda Europejka pracująca w korporacji chodzi na fitness. To jeden ze sposobów dbania o siebie. Dlaczego uchodźcy mieliby o siebie nie dbać? Dlaczego mają się ograniczać?
To trzecie pokolenie uchodźców żyjących w tamtym miejscu. Dlaczego ich życie miałoby się ograniczać do skończenia szkoły po kilku klasach? Nie mają praw obywatelskich, więc nie mogą pójść do szkół wyższych. Żebrzą na ulicy o chleb. Nie na tym polega życie! To nie tylko zaspokajanie podstawowych potrzeb. Dla tych kobiet najważniejsze było to, że traktuję je jak normalnych ludzi. Takich samych jak ja, czy ty. Dzięki temu one też mogły intensywniej poczuć swoje życie, nie tylko egzystować
Co z różnicami kulturowymi? Gdzie szukałaś płaszczyzn porozumienia?
Jedzenie i sport to świetne łączniki. Wymieniałyśmy się doświadczeniami, jak gotuje się u nich, a jak u mnie. Tam gotują tylko kobiety. Mężczyźni w ogóle nie wchodzą do kuchni. Opowiadałam im, że u nas jest inaczej. Były wspólne rzeczy, ale też wiele różnić. Podczas gdy ja zakładałam strój do ćwiczeń, one przychodziły w hijabach. Później to się zmieniło. W końcu przekonały się, że t-shirty i getry są wygodniejsze do ćwiczeń.
Jak odbierasz skrajne emocje na temat uchodźców, które pojawiają się w Polsce?
Spotkanie dwóch kultur jest możliwe, ale trzeba się na nie otworzyć. Kiedy wracałam do Polski i zakładałam bloga, taki miałam cel. Chcę pokazać moje doświadczenia w nadziei, że otworzy to komuś oczy. Może ludzie przestaną się tak bardzo bać? Zaskakujące jest dla mnie to, że mogę długo opowiadać o moich doświadczeniach, ale tak długo, jak ludzie nie będą chcieli otworzyć na nie oczu, tak długo będą żyć w przekonaniach, w których utwierdzają ich niektóre media i zamknięte umysły.
Chciałabym, żeby ludzie otworzyli oczy, otworzyli się na inność. Boimy się tego, czego nie znamy. A jeśli nie będziemy chcieli tego poznać, nie będziemy chcieli przyznać, że uchodźcy mogą być dobrymi ludźmi. Pozostaniemy zamknięci w naszych małych światach i przekonani o wyższości nad innymi.