Aleteia logoAleteia logoAleteia
sobota 20/04/2024 |
Św. Agnieszki z Montepulciano
Aleteia logo
Duchowość
separateurCreated with Sketch.

Święte oglądanie

web-swiatlosc-jaskinia-kobieta-swiatlo-pexels-cc0

Adam Poleski - 21.11.16

Bóg zaprasza nas do oglądania Go nie dopiero po śmierci, ale już tutaj; nie dopiero gdy wszystko będzie wspaniale się układać, ale już teraz.

Listopad, wraz z uroczystością Wszystkich Świętych i tzw. Dniem Zadusznym, kierują nas w stronę tego, co ostateczne. Wieczne szczęście jest utożsamiane z „oglądaniem Boga” – a widzenie Boga jest synonimem zbawienia.

Popularny przekaz religijny często łączy zbawienie z przestrzeganiem prawa moralnego. Wówczas to, co robimy, jest przyczyną, a sytuacja po śmierci skutkiem naszych przedsięwzięć. Z takim obrazem bardzo współgra obraz Boga-Sędziego dokonującego pewnej ewaluacji naszego postępowania. Po Soborze Watykańskim II ten obraz zdawał się odchodzić w niepamięć, jednak wystarczy odbyć kilka lub kilkanaście rozmów „na poważne tematy”, aby zobaczyć jak bardzo on jest zakorzeniony w naszych umysłach.

Jeśli jednak zbawienie jest wyłącznie skutkiem wywołanym przez przyczynę, którą w przeważającej mierze jesteśmy my sami, wówczas śmierć bardziej przypomina kluczowy moment w rekrutacji na wymarzone stanowisko. Bóg jako Władca i Sędzia czeka tam na nas, aby dać nam skrupulatny feedback. Problemem wyobrażeń o Bogu jest czasem to, że gdybyśmy je przenieśli na człowieka, to być może nie chcielibyśmy mieć z takim człowiekiem wiele wspólnego…

Jednak zbawienie, którego istotą jest oglądanie Boga, wydaje się być czymś zupełnie innym. Z oglądaniem nierozerwalnie związane jest światło, czasem nawet mówimy o „światłości wiekuistej”. „Bóg jest światłością” pisze św. Jan (1 J, 5). A więc nie będziemy oglądać Boga tak jak się ogląda obiekt – stojąc naprzeciw niego. Zbawienie zdaje się być raczej oglądaniem światła, jednością ze światłem, które jest Miłością. O tym, jak wielkie to wyzwanie pisał Platon, opisując wędrówkę kajdaniarza ze słynnej jaskini aż do szczytów oglądania słońca Dobra.

Jeśli istotą zbawienia jest oglądanie światłości Boga, to jak można się do niego przygotować? Oczywiście można wyobrażać sobie klasztor trapistów ukryty w samym środku wysokich gór, jednak być może zbawienie jest bliżej, niż nam się wydaje. Jak mówi Jezus „Królestwo Boże pośród was jest” (Łk 17, 21). Skoro „światłem ciała jest oko” (Mt 6, 22), to właściwie „oglądanie Boga” można zacząć już od zaraz. Widok za oknem, ludzie idący chodnikiem, człowiek, który żebrze na ulicy… Wszystkie te sytuacje są doskonałą okazją do tego, aby ćwiczyć się w oglądaniu Boga.

Każdy człowiek, każdy krajobraz i każda rzecz może być częścią codziennej adoracji. Problem w tym, że „oglądamy” najczęściej nasze myśli: „muszę”, „nie mogę”, „powinienem”, spora część z nich wynika z “treningu”, jaki przeszliśmy żyjąc w społeczeństwie. Warto przenieść ten rodzaj spojrzenia, którym adorujemy Najświętszy Sakrament, na każdą kolejną chwilę życia codziennego. Święte oglądanie zaczyna się już dziś, tutaj i teraz. Jednak czym właściwie jest?

Oglądanie Boga sprawia duży problem naszej wyobraźni. Codzienność polega na tym, że patrzymy na różne obiekty dzięki światłu. Gdy metafory boskiego światła przenosimy w te schematy, wówczas Bóg zdaje się być znów kolejnym „obiektem”, który jest wysoko albo blisko, albo w naszym sercu itd., itp. Ciągle dzielimy świat na dwie części: my tu, On tam. Szczerze dążymy do Boga, a jednak w samym dążeniu już jest zawarta pułapka. Bo jeśli całą rzeczywistość będziemy przecinać na dwie części, to Bóg ciągle będzie nie tam, gdzie my. Podstawowym zadaniem jest zatem wziąć w nawias dualność naszego sposobu postrzegania świata.

Tomasz z Celano pisał, że św. Franciszek z Asyżu nie tyle modlił się, co był modlitwą. A zatem nie tyle chodzi o to, aby oglądać Boga, ale by stać się oglądaniem. W jaki sposób? Przez miłość.

Miłość jest samym oglądaniem, jest tańcem, w którym Bóg odsłania nam swoje życie wewnętrzne w taki sposób, że możemy żyć Jego życiem. „Bóg jest miłością” (1 J 4, 8). Wydaje się to proste, choć nie jest. Jednak wystarczy zrobić pierwszy krok, aby zobaczyć, jak wielką radość daje pozwalanie Bogu, aby zbawiał każdą chwilę naszego życia, jedna po drugiej – by w każdej minucie oglądać Go już tutaj. Dzięki miłości możemy mieć udział w tym, co wydaje się niemożliwe – oglądać światło.

Oglądanie światłości Boga bardziej przypomina taniec niż przyglądanie się ptakom z ornitologicznej budki. Zasada „niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa” stosuje się bowiem nie tylko do jałmużny, ale też do modlitwy. Gubienie siebie i znajdowanie wymaga wsłuchania się w rytm boskiej muzyki bardziej niż analizowania pod mikroskopem komnat św. Teresy, w których rzekomo się znajdujemy. Święci jednoznacznie wskazują nam, że boską muzyką jest cisza. To dobra wiadomość, bo ciszy nie jest więcej w Tybecie, a mniej w Myślenicach.

Cisza i miłość dają nam możliwość oglądania światłości Boga w każdym położeniu, niezależnie od poziomu dochodu, stanu zdrowia czy temperamentu. Bóg jest całkowicie niewykluczający i zaprasza nas do oglądania Go nie dopiero po śmierci, ale już tutaj; nie dopiero gdy wszystko będzie wspaniale się układać, ale teraz – bo przecież „w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17, 28).

Modlitwa dnia
Dziś świętujemy...





Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail