Dziś internet to potęga i pół świata zastanawia się, gdzie podziewała się ludzka kreatywność, kiedy go nie było.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Jest rok 2016. Dajmy na to – połowa grudnia. Święta już za moment, zbierasz więc manatki, zgarniasz do portfela pliczek zbliżeniowych kart kredytowych i idziesz kupić rodzinie prezenty pod choinkę. Zarzucasz płaszczyk, wciskasz zimowe butki, odśnieżasz samochód, odpalasz. W samochodowym radyjku po cichu sączy się muzyczka z wesołym motywem dzwonków.
Starasz się oddychać spokojnie, bo w myślach wyliczasz już bilans zysków i strat. Próbujesz też przewidzieć sytuacje podwyższonego ryzyka.
Najpierw postoisz parę godzin w korkach. Potem przez jeszcze co najmniej jedną będziesz szukać miejsca na parkingu (i – jeśli Bóg da – może nawet nie zarysujesz karoserii). Przedzierając się przez tłumy w galerii handlowej (a jeśli jesteś kobietą – masz właśnie na sobie zimowe kozaczki na obcasach), będziesz modlić się, żeby nie wybić zębów przy zderzeniu z idealnie wypolerowaną posadzką.
Zanim dojdziesz do pierwszego sklepu z gadżetami, będziesz już tak zmęczony, że wybierać je będziesz w dość dużym amoku. Potem, stercząc w kolejce, zapragniesz pewnie ściągnąć z siebie płaszcz (nie przypuszczałeś przecież, że to pakowanie wszystkiego w papier prezentowy tyle potrwa, a tu będzie tak gorąco) i popchnięty jednocześnie przez panią, schylającą się po kłębek wstążki, stłuczesz kilka kubków z wystawy.
Kubki będą porcelanowe, więc zapłacisz za nie więcej niż za prezenty dla dzieci, ale to nic, bo i tak wziąłeś na nie kredyt z mini ratką i kilka stówek w tę czy w tę nie zmieni faktu, że i tak jesteś zrujnowany.
A kiedy już pędem będziesz oddalał się ze sklepu, zerkając tęsknie na smutne karpie w szarym basenie, przypomnisz sobie, że zapomniałeś kupić wstążki, tej samej, po którą schylała się pani, i wrócisz do sklepu, powtarzając cały ten cykl zdarzeń od początku.
Stop. Tak wcale nie musi być. Jest rok 2016 i nastała nowa moda. Moda na spokój na święta.
Dziś internet to potęga i pół świata zastanawia się, gdzie podziewała się ludzka kreatywność, kiedy go nie było. Nie powiecie mi więc chyba, Państwo, że w czasach, kiedy nawet remont starych, rozsypujących się drzwi można zrobić z instrukcją z internetu, prezenty świąteczne będziecie zdobywać w centrach handlowych z kartą kredytową w ręku?
Statystyki pokazują, że w ostatnich latach coraz więcej osób zdecydowało się wykonać prezenty świąteczne własnoręcznie, a znacznie mniej swoim prezentowym budżetem zasiliło portfele wielkich korporacji.
Prezenty typu hand made mają wszak sporo zalet, a oszczędność pieniędzy i czasu to dopiero początek listy.
Poświęcając kilka godzin na wykonanie jakiegoś drobiazgu, umacniasz relację z osobą obdarowaną (bo Ty wkładasz w tę pracę wysiłek, a ona później ma szansę go docenić). Masz możliwość wykonać coś praktycznego, bowiem nie chodzi tu o sklejanie słonia ze świecących łańcuchów, który miałby jedynie walory estetyczne. Rozwijasz się, wzmacniasz swoją wiarę w siebie i poczucie sensu, czujesz się potrzebny, wartościowy i skuteczny. Jeśli zaprosisz do zabawy kogoś jeszcze, spędzacie czas razem, co wpłynie o wiele lepiej na wzajemne budowanie więzi niż wspólne chodzenie po sklepach.
Najlepszą chyba bazą pomysłów na prezenty jest moja ukochana strona Pinterest. Wyszukiwanie trwa zaledwie kilka sekund: wystarczy wpisać hasło „DIY gifts for Christmas”, a potem przebierać w kolorowych fotografiach własnoręcznie zrobionych podarunków.
Na Pintereście znajdziesz dosłownie wszystko. Od błyszczyków zrobionych z olejku kokosowego, przez pokrowiec na pendrive ze starej kasety magnetofonowej i podstawkę pod tablet z deski do krojenia, aż po książkę stworzoną ze zwykłej talii kart, gdzie na każdej stronie umieścisz coś, co podoba Ci się w osobie, którą obdarowujesz.
Ci, którzy jednak nie czują się mocni w zadaniach manualnych lub nie do końca potrafią odnaleźć odpowiednie do pracy materiały (bo jak mnie – brak im tego typu wyobraźni), mogą liczyć na wsparcie ze strony przeróżnych firm.
Dla przykładu: firma Paperconcept (zajmująca się dystrybucją wyszukanych, specjalistycznych artykułów papierniczych) od lat realizuje warsztaty, na których można stworzyć prezent pod okiem specjalistów. Dodatkowo na blogach powiązanych ze stroną dystrybutora nietrudno jest trafić na ich podpowiedzi – co kupić, żeby stworzyć konkretną rzecz. Wystarczy więc, że skopiujemy listę materiałów, poczekamy na przesłanie nam ich pocztą tradycyjną, a prezent wykonamy zgodnie z instrukcją.
W podobny sposób działa również strona kurs-bizuterii.pl, tylko że tam mężowie dla żon czy wnuki dla babć mogą nauczyć się samodzielnego wykonania naszyjnika, pierścionka czy broszki. Koszt posklejania takich gadżetów to od kilku groszy do kilkunastu złotych, a efekty bywają olśniewające!
Za ciosem idą kolejne (mniejsze już) ośrodki, i tak: w Domu Kultury w Zarzeczu można wziąć udział w warsztatach tworzenia różańców, w Krakowie królują szkolenia z robienia bombek i stroików, a w Warszawie największą popularnością cieszą się warsztaty zielarskie, gdzie można stworzyć dla kogoś słoiczek uzdrawiających specyfików.
Wystarczy kilka kliknięć, żeby znaleźć coś podobnego w swojej okolicy.
O innych pomysłach Karoliny przeczytaj na kolejnej stronie.
Natomiast osobom, które od produkcji manualnej wolą literacką lub intelektualną (i w dodatku mają wokół ludzi, którzy potrafią ją docenić) zdradzę trzy z zupełnie prywatnych pomysłów, bo sama od lat bawię się w takie tworzenie.
Jeżeli obdarowany to młody człowiek z mnóstwem planów na życie, polecam napisać… fikcyjny wywiad z nim opublikowany w jakimś czasopiśmie za około dwadzieścia lat! Sprawa jest prosta. Wyobrażamy sobie, kim delikwent w danym czasie jest i co zdołał już osiągnąć. Potem wcielamy się w rolę zarówno dziennikarza, jak i przepytywanego i spisujemy rozmowę. Im więcej subtelnych, hermetycznych żartów – tym weselej będzie nam przy czytaniu dzieła przy stole wigilijnym. Tym bardziej, jeśli do wywiadu dodamy sprytnie zrobiony fotomontaż.
Dobrą alternatywą dla wywiadu jest też recenzja fikcyjnego filmu o obdarowanym (gdzie można pobawić się w wplatanie zabawnych anegdot z rzeczywistości w zmyśloną fabułę) lub (już niefikcyjna) krótkometrażówka o nim. Może fabularna, a może sympatyczny dokument z udziałem przyjaciół? Naprawdę, nie musimy mieć Stevena Spielberga w zespole, żeby sprawić komuś radość taką multimedialną niespodzianką!
Czas też położyć kres nudnym bonom upominkowym (które w dzisiejszych czasach można zakupić chyba w każdym salonie usługowym – łącznie z gabinetami chirurgii plastycznej), a zacząć projektować swoje własne! No bo co to za radość dla cioci, że pójdzie sobie sama na basen z jacuzzi, kiedy zamiast tego może dostać od kuzynki talon na… jej autorskie ciasto (zjedzone oczywiście w jej towarzystwie), wspólne malowanie paznokci (u niej w mieszkaniu) czy piknik w lesie, na który musi dotrzeć według podanych wskazówek.
W tej modzie nie chodzi bowiem o to, żeby bombardować ludzi kolejnymi gadżetami, których nie będą mieli gdzie stawiać, ale żeby każdy prezent mógł nieść ze sobą emocje i poświęcony im czas. To o wiele cenniejsze niż kolejne stylowe skarpetki z popularnej sieciówki.