Swego czasu namówiliśmy współpracującego z nami ks. Łukasza Kachnowicza, by wyszedł na ulice Lublina i zadawał przechodniom jedno pytanie: „Czy mogę zrobić dla ciebie coś dobrego?”. Wraz z Kamilem Szumotalskim, również redaktorem Aletei, biegaliśmy za nim z kamerami, by zarejestrować reakcję ludzi. I faktycznie, było co kręcić! Niedowierzanie, szok, zaskoczenie – to nie tylko reakcje na kapłana stawiającego tak niecodzienne pytanie, ale także nasze odczucia, gdy ks. Kachnowicz podszedł do grupki młodych dziewcząt… Co się wtedy wydarzyło? Możecie obejrzeć i przeczytać w jego relacji pt. „Dzielmy się dobrem! Pomysł na adwentowe postanowienie„.
Przesłanie tej akcji było jednak zaadresowane nie tylko do kapłanów – chcieliśmy, by wszyscy spróbowali oddać siebie do dyspozycji drugiej osoby, bliskiej lub dalekiej, znanej bądź nie. Tu jednak naszły mnie wątpliwości – czy gdyby ktoś bez sutanny wyszedł na ulice, reakcje byłyby równie entuzjastyczne? Czy ludzie prosiliby o modlitwę, pomoc, zwykły uśmiech?
W wyniku splotu dziwnych okoliczności (które są mniej istotne w tej historii), wylądowałem na Rynku Głównym w Krakowie, z małym mikrofonem w szaliku i tym samym zadaniem, co ks. Łukasz. Na miękkich nogach i z drżącymi rękami (pewnie dlatego ks. Łukasz miał je w kieszeni 😉 ) zacząłem podchodzić do ludzi. O ile ta czynność trudna nie była (ćwiczę to od 2 roku życia #suchar), jak i samo zagadywanie (w dzieciństwie mówili na mnie „radyjko”, przy czym ci bardziej kąśliwi dodawali: „bez wyłącznika, niestety”), o tyle sama świadomość tego, że niejako oddaję się do dyspozycji obcej osoby, była przerażająca!
Pomaganie jest fajne, owszem, ale zazwyczaj godzimy się na nie, gdy jest na naszych zasadach. W zaplanowanym przez nas czasie, miejscu i o określonej wartości finansowej. A ja w tamtym momencie mogłem na przykład nie mieć ochoty znosić trzydrzwiowej szafy. Z siódmego piętra. Bez windy.
W miarę rozkręcania się akcji okazało się jednak, że największym beneficjentem tej akcji byłem… ja sam. Zdecydowana większość zaczepianych osób ignorowała mnie lub rzucała tradycyjne, uliczne zwroty grzecznościowe: „bardzosięspieszę”, „przepraszamniemamczasu” czy „niedziękuję”. Tym niemniej ci, którzy weszli ze mną w interakcję w ramach wdzięczności za samo pytanie, chcieli mi coś dać. Zresztą zobaczcie sami.
Serdecznie zachęcam i Was do podjęcia naszego wyzwania #PodzielSięDobrem i oddania się na chwilkę ludziom wokół. Zapewniam, że wynagrodzenie przyjdzie z nawiązką.