Nie jestem typem osoby, która śledzi aktualności w kraju i na świecie. Ale są momenty, kiedy unikanie rzeczywistości byłoby bardzo egoistyczne. Dziś egoizm nazywa się ciszą o Aleppo.
– Co uważasz na temat uchodźców? – nigdzie się na ten temat nie wypowiadałam, ale to pytanie weszło ostatnio do dziennikarskiego kanonu. Zadawane jest prawdopodobnie wszystkim, szczególnie wierzącym. Zresztą, temat uchodźców krążył w powietrzu od dawna. Zeszłej zimy pamiętam spotkanie z Marcinem Żyłą, dziennikarzem Tygodnika Powszechnego, który właśnie wrócił z Syrii. Niedługo później Papież Franciszek jasno powiedział, że mamy pomagać uchodźcom. W pomoc zaczęło włączać się coraz więcej dziennikarzy i blogerów.
Jedno zdanie
Sprawa długo nie była dla mnie jasna. Oczywiście chciałam pomóc, ale jak? Przecież nie widzę w Krakowie żadnych uchodźców. Może lepiej pomóc im na miejscu, w Syrii i Libanie? Noworoczne doniesienia o molestowanych w Kolonii kobietach mocno mnie przeraziły. Znajomi mieszkający za granicą mówili, że uchodźcy bywają niebezpieczni, że ośrodki dla uchodźców są pełne dantejskich scen, gwałtów i poniżenia.
Ale wtedy usłyszałam jedno zdanie: „Muzułmanie do gazu”. I ono zmieniło wszystko.
W syryjskim Aleppo trwają bombardowania ludności cywilnej. Trwa regularna wojna o oblężone miasto. Nie wiem, jacy są uchodźcy z Syrii. Nie znam tej kultury, nie byłam tam i łatwo mnie zastraszyć. Ale nikt nigdy nie wmówi mi, że jakikolwiek człowiek ma mniejsze prawo do życia niż ja.
8 minut z komputerem
W grudniu Papież zachęca nas do modlitwy za dzieci zmuszane do walki podczas wojen. W listopadzie jego intencją byli uchodźcy, którzy próbują ułożyć sobie życie w innym kraju. Nie wspomnę o wielu innych wypowiedziach Franciszka na ten temat. Dobrze wiemy, że dla miłosierdzia nie ma słowa „ale”. Mamy pomagać, wspierać i dawać nadzieję.
Do uświadamiania sobie tej prawdy bardzo przyczyniają się w Polsce Karol i Ania Wilczyńscy oraz Piotrek Żyłka z DEON.pl. Ten ostatni relacjonował ostatnio na Facebooku swój pobyt na syryjsko-libańskiej granicy, a we wtorek zaprosił wszystkich do konkretnego działania.
– W Syrii ludzie są torturowani, mordowani, giną niewinni, a my przyglądamy się temu, siedząc w ciepłych mieszkaniach – pisze dziennikarz. – W czerwcu tego roku (…) na posiedzeniu Episkopatu ogłoszono, że we współpracy z polskim rządem zostaną utworzone korytarze humanitarne, które są najbezpieczniejszym sposobem przetransportowania do Polski drogą lotniczą niewielkich grup najpilniej potrzebujących pomocy uchodźców, po wcześniejszym rozpoznaniu ich sytuacji. Jednak w październiku okazało się, że nasz rząd zablokował ten pomysł – wyjaśnia. Pod tym linkiem tłumaczy też, co i jak zrobić, aby pomóc.
Wystarczy przekleić treść maila i wysłać na podany adres Kancelarii Prezydenta, Pani Premier lub Ministra Spraw Zagranicznych. Trzy maile kosztują nas maksymalnie 5 minut. Można też wesprzeć finansowo jedną z podanych organizacji humanitarnych. Wykonanie przelewu i przekazanie choćby niewielkiej kwoty w dobre ręce zajmuje jakieś 3 minuty. Przez te 8 minut nie trzeba nawet wstawać od komputera.
Jezus z Aleppo
Wiecie, strasznie miło mi się do Was pisze. Siedzę sobie przy białym biurku i ciepłym kaloryferze, a obok stoi moja miniaturowa choinka. To chyba mały świerk. Właśnie zgasiłam zapachową, czekoladową świeczkę i wypiłam wiśniową herbatę. Zaraz zjem obiad.
Ale czytając o Aleppo jest mi wstyd. Bo Bóg się rodzi, a my widzimy w nim niebieskookiego blondyna. Wolimy się bać, niż uwierzyć, że Papież nie zwariował i naprawdę wie, co robi. Nie rozumiem tych wątpliwości. Jestem wygodnicka i boję się własnego cienia, ale nie rozumiem otwartego mówienia: nie. Nie rozumiem ucieczki. Nie rozumiem milczenia. Nie rozumiem dzielenia świata na „nas” i „ich”. Tak zwyczajnie nie rozumiem.
Wiara w wiarę
Grzegorz Turnau i Magda Umer bezbłędnie oddają istotę wszelkich apeli o pomoc Syryjczykom. Może Was też przekona ich kolęda. Ja sama zrobiłam tylko to, co w tej chwili mogę – wysłałam trzy maile, zrobiłam przelew na PAH, będę pamiętać o Syryjczykach w modlitwie, wspierać tych, którzy starają się im pomóc i… nie zapominać, że za półtora tygodnia zaśpiewam przed Najświętszym Sakramentem: „Bóg się rodzi”.
Chcę wierzyć, że nie zabraknie nam, chrześcijanom, żywej wiary. To największe zagrożenie, jakie widzę w przyjęciu uchodźców.