W ciągu dekady we Francji podwoiła się liczba studentów na uczelniach katolickich. Jak to możliwe w laickim z definicji kraju? I czemu Francuzi wolą uczyć się świata „po katolicku”?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Katolicki Uniwersytet w Lyonie niedawno musiał zmienić siedzibę. Z historycznego gmachu przy Place Bellecour uczelnia zmuszona była przenieść się do budynków byłego więzienia Saint-Paul w nowoczesnej dzielnicy miasta. Powód? Studentów jest już tylu, że mieścili się w starych pomieszczeniach. Podobnie może się niedługo zdarzyć w przypadku uniwersytetów w Anger, Lille na północy kraju oraz w samym Paryżu i Tuluzie.
Katolickie uczelnie wyższe przeżywają prawdziwy boom nad Sekwaną. Z raportu opublikowanego przez UDESCA, czyli grupę zrzeszającą wszystkie uczelnie katolickie w kraju Napoleona (UDESCA istnieje od 1973 r. i jest uznana zarówno przez Stolicę Apostolską jak i Republikę) wynika, że między 2003 a 2016 rokiem liczba studentów wzrosła z 14 do 29 tysięcy. Dotyczy to zarówno studiów licencjackich, magisterskich czy doktoranckich. Do tego uniwersytety katolickie osiągnęły najlepsze wyniki na tle wszystkich wyższych uczelni we Francji w ostatniej dekadzie.
Instytut katolicki w sercu szóstej dzielnicy Paryża do 2018 roku zapowiada potrojenie liczby studentów. Czego nie można na przykład oszacować w przypadku najsłynniejszej tu Sorbony. Skąd w laickim kraju takie zainteresowanie uczelniami chrześcijańskimi? Co Francuzów przyciąga do tzw. szkół „kato”? To tym bardziej interesujące pytanie, że za naukę tu muszą zapłacić nawet dziesięciokrotnie więcej (rok akademicki w Instytucie Katolickim kosztuje 5 tysięcy euro, a na uczelni państwowej koszty nie przekraczają kwoty 200 do 500 euro..)
„Katolickie uniwersytety interesują się całościowym rozwojem osoby, a nie koncentrują się jedynie na przekazie wiedzy” – wyjaśnia w rozmowie z dziennikiem „Le Figaro” Jean-Louis Vichot, przewodniczący UDESCA. Każda uczelnia zapewnia miejsce w kampusach dla ponad sześciu tysięcy studentów. Każdy z nich ma możliwość osobistych spotkań z pedagogiem. Trochę na modłę angielskich tzw. tutorów, student zna z imienia i nazwiska osobę prowadzącą. Nie są to konsultacje sensu stricte, jedynie w celach naukowych. Tu chodzi o coś więcej, by móc spojrzeć i dostrzec problemy i swoje osiągnięcia, wyłowić dobre strony. I na nie postawić. Francuzi nazywają to także „entretien d’orientation”, czyli rozmowa, która pomoże odkryć talenty, ukierunkować w stronę gdzie dany student będzie mógł bardziej rozwinąć skrzydła. Spotkania te są stałym punktem comiesięcznego grafiku studenta i profesorów.
I efekty są znakomite. Według raportu UDESCA ponad 70 % absolwentów uniwersytetów katolickich kończy planowo swoje studia, w porównaniu do reszty kraju, gdzie niecałe 28 % po trzech latach otrzymuje licencjat, a o wiele mniej dyplom końcowy.
Co jednak z aspektem wyznaniowym? Czy ma znaczenie? Katolickie uniwersytety, w odróżnieniu od publicznych, mają we Francji prawo nauczać religii, teologii. Ale tylko od 15 do 20 % studentów zapisuje się na te zajęcia. Jak jednak tłumaczy Vichot, nauczanie na uniwersytetach katolickich jest zgodne z wartościami chrześcijańskimi. Dotyczy to wszystkich kierunków, zarówno prawa i politologii jak i biologii i medycyny oraz farmacji. Rektorzy uczelni katolickich podkreślają zgodnie, że nawet jeśli studenci nie wybierają formacji religijnej, to jeśli pójdą na medycynę, czy kierunki gdzie niezwykle ważna jest dla tego rodzaju uczelni kwestia bioetyki, to wychodzą nie tylko ze znakomitym dyplomem, ale i dobrze ukształtowani w duchu humanizmu chrześcijańskiego.