W plecaku nosił same ważne przedmioty: blaszany kubek-menażkę, książeczkę do nabożeństwa, różaniec. Religijność wyniósł wszak z domu.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Niewielki majątek Kniaże na Wileńszczyźnie jest własnością dziadków Izabeli i Józefa Jaruzelskich. To tam 3 listopada 1927 r. na świat przychodzi niemowlę płci męskiej. Na chrzcie dadzą mu imiona Zbigniew Hubert. To ważne wydarzenie w rodzinie, dla której słowa Bóg, Honor, Ojczyzna nie są tylko pustymi hasłami. Żyją nimi na co dzień i tak uczą wnuki: Zbyszka i o 4 lata młodszego Antosia. Nikt jeszcze nie przeczuwa tragedii 1939 roku…
Kiedy wybucha wojna, Zbyszek ma tylko 12 lat. Ojciec, Aleksander Cybulski – urzędnik ministerialny – zaginie w wojennej tułaczce. Matka, Ewa z Jaruzelskich (dalece spokrewniona ze znanym generałem) zostanie zesłana do Kazachstanu. Zanim się to wydarzy, Zbyszek zdąży jeszcze zapisać się do drużyny harcerskiej, zda nawet egzamin do lwowskiej szkoły kadetów. Tej samej, do której kandydował 13-letni wtedy Andrzej Wajda…
Wojnę spędzą wraz z bratem w Warszawie i okolicy, a po wyzwoleniu pojadą do Dzierżoniowa. Miasteczko znane z produkcji radioodbiorników „Dior” da im schronienie i gimnazjalną edukację. Ale przyszły aktor nie zagrzeje tam miejsca na długo. „Spóźniony na starcie” – jak mówił o sobie – będzie próbował nadrobić stracone lata. Być może dlatego żyje tak szybko, łapczywie.
Próbuje sił najpierw w handlu, później w dziennikarstwie, następnie w aktorstwie. Krakowska Akademia Teatralna nie docenia jednak jego talentu. Nieraz grożą mu usunięciem ze szkoły, bo za bardzo forsuje „swoje”. Majestatyczne, teatralne gesty nie są dla niego, pociąga go za to bezpośredniość Jamesa Deana, późniejszego „Buntownika bez powodu”. Nieraz będzie porównywany z amerykańską legendą i nazywany „polskim Jamesem Deanem”.
Przełom w artystycznym życiu Cybulskiego nastąpi wraz z wyjazdem na wybrzeże. Z grupą Lidii Zamkow odniesie pierwsze sukcesy, zwiąże się z tamtejszym teatrem, założy studencki „Bim-Bom”. Swobodna atmosfera i „wiatr wolności” od morza doskonale współgrają z jego wolnym, artystycznym duchem. To bodaj najszczęśliwsze lata, również prywatnie. Ślub z Elżbietą Chwalibóg w uroczym kościółku na sopockim „Monciaku”, spotkania z publicznością, praca…
A jednak gnało go w świat, marzył o Warszawie, gdzie bywali „wszyscy wielcy”. W końcu marzenia się spełnią, on jednak nie zazna spokoju. Bez mieszkania stacjonuje kątem w teatralnej garderobie, nie zawsze ma pracę. By podreperować budżet, wyjeżdża nawet „na saksy” do… produkcji tulipanów.
On – wielki aktor, który ma na koncie kultową rolę w „Popiele i diamencie” Andrzeja Wajdy. To dzięki niej przejdzie do historii kina, stanie się legendą. Na znak uwielbienia dla filmowego bohatera da nawet synowi imię Maciek. Dziecko urodzi się w 1961 roku, trzy lata po premierze filmu. W małżeństwie nie układa się jednak najlepiej. Żona z synem pomieszkują na Śląsku u rodziny Cybulskich. On gra w kolejnych filmach, teatrze, a nawet francuskiej „Lalce” Baratiera. Później zamieszkają przy Czerniakowskiej w swym pierwszym warszawskim mieszkaniu.
Wajda, poznawszy talent aktora, angażuje go do współreżyserowanej przez siebie noweli „Miłość dwudziestolatków”. Has powierza rolę w „Rękopisie znalezionym w Saragossie”. Konwicki zaprasza do podwójnego „Salta”. O aktora upomina się również komedia. „Giuseppe w Warszawie”, „Rozwodów nie będzie” najpełniej pokazują jego talent komika.
On jednak pozostaje wierny pierwszemu aktorskiemu emploi. Prywatnie też zdaje się być nadal Maćkiem Chełmickim: w skórzanej kurtce i trampkach, z plecakiem i w nieodłącznych czarnych okularach, pod którymi zresztą skrywał wadę wzroku. W plecaku zaś same ważne przedmioty: blaszany kubek-menażka, ten sam z którym zagra u Wajdy, książeczka do nabożeństwa, różaniec. Religijność wyniósł wszak z domu.
To nic, że przytył, że dziesięć lat później nie przypomina już kultowego bohatera. Że wiecznie się spóźnia, że częściej zagląda do kieliszka. Publiczność nadal go kocha! Tak samo jak wtedy, gdy okrzyknięty gwiazdą, pada ofiarą kradzieży. Kultowy motor WFM złodzieje odstawiają na miejsce z karteczką „Zbyszku, przepraszamy, nie wiedzieliśmy, że Twój”.
Być może wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby nie feralny poranek 8 stycznia 1967 r. Być może… gdyby nie noc; zbyt krótka, jak to u Zbyszka. Być może… gdyby nie film następnego dnia, w stolicy… Gdyby nie pociąg, nie trzeci peron wrocławskiego dworca…
„Więcej takich filmów grać nie chcę, nie będę” – żalił się zapytany o rolę Rodeckiego w „Morderca zostawia ślad”. To nie był jego klimat, to nie był jego film. Przewidział, antycypował? Dziś trudno już tego dociec, choć żal, kiedy na filmie słychać już inny głos, bo on swojego podłożyć nie zdążył…
I jeszcze mała dygresja na koniec. „Cudów nie ma, choć są” – powie Olbrychski Marioli Pryzwan, autorce książki „Cześć, starenia. Zbyszek Cybulski we wspomnieniach”, przywołując sytuację, która wydarzyła się w tydzień po śmierci Zbyszka.
15 stycznia, zbliża się piąta po południu. Przypominam sobie, że właśnie teraz mieliśmy się spotkać – wspomina. Wracam z treningu, w mieszkaniu zapalam wszystkie światła, żebym nie był sam. Idę do łazienki wziąć prysznic.
Dokładnie o piątej przez szum lecącej wody słyszę: “Cześć, starenia, to ja. Jak to, ja zawsze dotrzymuję słowa…” (…) Głos Zbyszka dochodzi z pokoju pięć metrów od łazienki. Drżącymi rękami zakręcam kran. W ciągu tej jednej sekundy przeżyłem coś, o czym nie śniło się filozofom. (…)
Cudów jednak nie ma, chociaż są. Zapalając światła włączyłem też telewizor i właśnie o piątej zaczął się “Mały światek Sammy Lee” w reżyserii Gruzy. Na początku sztuki Cybulski rozmawia przez telefon, usiłując znaleźć pieniądze…
Od tragicznej śmierci Zbigniewa Cybulskiego mija 50 lat. W poniedziałek, 9 stycznia w Katowicach odbędą się szczególne uroczystości. Najpierw spotkanie przy grobie aktora, a później wspomnienia w Kinoteatrze Rialto. Swój udział zapowiedzieli: Olbrychski, Cembrzyńska, Krafftówna i Fedorowicz.
We wrocławskiej CeTa od 8 do 12 stycznia również zaplanowano cykl wydarzeń upamiętniających aktora. Zostanie odsłonięte popiersie Zbyszka, planowane są także projekcje filmów z jego udziałem.