separateurCreated with Sketch.

Co Ci powiedzą “Duchy poetów”?

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Pamiętając, że “poeci to naczynia święte”, robię swoisty rachunek sumienia: kiedy ostatni raz pozwoliłam sobie na trzęsienie serca i umysłu wywołane kilkoma wersetami?

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

W gazetowym felietonie sprzed kilku dni czytam, że “pisarze i artyści mają ten rodzaj intuicji, która pozwala odsłaniać przyszłość”. To w ramach porady, by zamiast po wielokroć zabierać głos na wszelkich możliwych forach i w społecznościowych mediach, wstrzymać oddech, odwołać się do literatury. Pamiętając, że “poeci to naczynia święte”, robię swoisty rachunek sumienia: kiedy ostatni raz pozwoliłam sobie na trzęsienie serca i umysłu wywołane kilkoma wersetami?

Z tą myślą przypominam sobie o spotkaniu z… duchami. Nie byle jakimi – “Duchami poetów” – zbiorem rozmów Ernesta Brylla, cenionego poety i dramaturga z Marcinem Styczniem, pieśniarzem i dziennikarzem. Przyczynkiem do powstania tego tomu był zrazu zaduszkowy koncert, który panowie zagrali końcem 2010 roku, kiedy to Bryll przypomniał swoje wiersze poświęcone innym poetom.

A zaraz potem zrodził się cykl audycji. Każda, jak rozmowy w książce, poświęcona jednemu poecie, którego Ernest Bryll znał za życia. Prawie wszyscy po śmierci się mu przyśnili. Jakby dopominali się szczególnego wspomnienia od swojego druha. Do tego świata wkroczył o niemal dwa pokolenia młodszy artysta – muzyk. I poszło.

Widziałam ich obu niejednokrotnie przy wielkim, gościnnym stole w domu państwa Bryllów. On – mistrz, siedzący u szczytu stołu na swoim stałym miejscu. On – usynowiony niemalże, nie do końca pokorny uczeń i przyjaciel.

Wyobraźcie sobie teraz siebie na jednym z krzeseł, może nawet gdzieś całkiem z boku. Z kubkiem herbaty albo kieliszkiem wina. Gwarantuję, że z oczyma otwartymi szeroko i uszami postawionymi na baczność, by nie umknął żaden fragment rozmowy, którą dane będzie usłyszeć. Wyobraźcie sobie pana domu potoczyście opowiadającego o poczynaniach swoich kolegów. O Mietku Czychowskim okładającym drewnianą protezą ręki przeciwników w knajpianych potyczkach. O Marianku Ośniałowskim, który nosił białe tenisówki do garnituru pół wieku przed hipsterami i który za pożyczane od kolegów pieniądze wykupywał ptaki od handlarzy po to, by je wypuścić na wolność. O Staszku Grochowiaku, który w wielkim palcie z bobrowym kołnierzem, wystrojony jak stróż na Boże Ciało, szedł na spotkanie, “od którego miała zależeć przyszłość literatury w Polsce!”, a to po prostu była rozmowa z podrzędnym urzędnikiem partyjnym…

A teraz przenieście wzrok – tuż obok, po prawej stronie Brylla siedzi Marcin Styczeń dopytujący, wtrącający się, uważny, czasem niespokojny, biorący poetę pod włos i ciągnący za język. Co więcej, zaskakujący go na przykład swoim wyborem tekstów poetów, o których rozmawiali. Jak choćby wierszem Tadeusza Nowaka, twórcy śpiewanych przez Grechutę “Psalmów”. A Styczeń wziął na warsztat “Jak się przed tobą wytłumaczę”, jeden z wczesnych utworów, napisany do ojca, ukazujący rozdarcie człowieka, który ani do wsi, ani do miasta nie pasował. Aspekt twórczości jakby przykryty patyną.

Marcin w ogóle podszedł do dziewięciu bohaterów rozmów w bardzo świeży sposób, zupełnie nie tak, jak nas w szkołach uczono. Broniewski nie jest tu poetą – komunistą a ks. Twardowski poetą od biedronek.

„Ku mojemu przerażeniu Marcin zakochiwał się w tych poetach i do niektórych zrobił lepsze piosenki niż do moich wierszy!” – opowiada Bryll. Czy trzeba lepszej zachęty, żeby włożyć towarzyszącą książce płytę do odtwarzacza?

Przekładając po raz kolejny karty tych rozmów, słuchając piosenek do wierszy Przybosia, Zonszajna, Twardowskiego, Czachorowskiego, Grochowiaka, Nowaka, Ośniałowskiego, Czychowskiego i Broniewskiego myślę sobie: rzeczywiście “co się ostaje, ustanawiają poeci”.

I zgadzam się z felietonem radzącym zaufać poetyckiej intuicji. Od siebie dodam – pomoże nie tylko odsłonić przyszłość, ale przede wszystkim prawdę o samym sobie. Spotkajcie się zresztą sami z “Duchami”. Na pewno i wam coś powiedzą.