W latach 90. członkinie feministycznej organizacji sformułowały postulaty dotyczące diagnozowania i leczenia kobiet. Co ciekawe, wszystkie są realizowane w naprotechnologii.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
To feministki sprawiły, że o zdrowiu kobiet zaczęło się o wiele więcej mówić. Mam tu na myśli The Women Health Movement (WHM), który od lat sześćdziesiątych postulował, by zmienić dotychczasowe, „paternalistyczne” podejście medyczne na takie, które zakładałoby większy udział kobiet w procesie diagnozowania i leczenia. Szczególnie, że dokonany w następnej dekadzie przegląd prac naukowych wykazał, że liczba prac medycznych na temat kobiecego zdrowia była wówczas śmiesznie mała i skupiano się w nich głównie na leczeniu, ignorując profilaktykę.
Wskazówki dotyczące praktycznych rozwiązań zostały sprecyzowane nieco ponad dziesięć lat później – w 1993 roku. Zawierają się w następujących postulatach:
- Troska o kobiece zdrowie to zabieganie o dobrostan pacjentki i profilaktyka obejmująca badania, diagnostykę i leczenie stanów chorobowych specyficznych, częstszych lub poważniejszych u kobiet niż u mężczyzn;
- Ma to być terapia holistyczna biorąca pod uwagę zarówno fizjologię, jak psychikę oraz sytuację społeczną pacjentki (m.in. relacje, w których jest);
- Schorzenia dotyczące sfery płciowej powinny być postrzegane w kontekście całego organizmu, dlatego: a) trzeba zawsze brać pod uwagę specyfikę kobiecego ciała; b) cykl menstruacyjny powinien być postrzegany jako wywierający wpływ na funkcjonowanie całego organizmu i będący jednocześnie pod wpływem tego funkcjonowania;
- Kobiecemu zdrowiu powinno się poświęcić badania naukowe, które będą brały pod uwagę przemiany zachodzące w ciele pacjentki, a także jej potrzeby dotyczące terapii, badania te powinny uwzględniać przemiany związane z etapem życia kobiety;
- Troska o kobiece zdrowie powinna brać pod uwagę system wartości pacjentki i jej doświadczenie dotyczące własnego zdrowia;
- Optymalną formą terapii jest taka, w której kobieta ma pełny dostęp do informacji na temat leczenia i jest traktowana w postępowaniu terapeutycznym jak partner lekarza;
- Kwestią kobiecego zdrowia powinny się zajmować zespoły multi-dyscyplinarne, a nie wyłącznie ginekolodzy.
Ciekawa jestem, czy członkinie WHM wiedziały, że opisują naprotechnologię? Wszystkie te założenia są realizowane (a nie jedynie postulowane!) w terapii napro.
Naprotechnologia wychodzi od zapoznania się z przebiegiem cyklu i do niego dostosowuje postępowanie lecznicze (3). To sprawia, że kobieta jest partnerem dla lekarza (6): bez jej współpracy niemożliwa jest właściwa diagnostyka i leczenie. Zakłada się w niej podejście holistyczne – leczy się nie tylko ciało (2). Jeśli to potrzebne, sugeruje się pomoc psychologa, możliwe są rozmowy z etykiem lub kapłanem – z pełnym poszanowaniem dla systemu wartości pacjentki (5). Przy trudniejszych lub bardziej złożonych przypadkach lekarz naprotechnolog współpracuje ze specjalistami z innych dziedzin medycyny (7): chirurgami, radiologami, dietetykami itp. Pacjentka na zakończenie każdej wizyty otrzymuje pełną dokumentację, zawierającą wyniki badań, diagnozy, zalecenia lekarskie (6).
Naprotechnolodzy zajmują się też profilaktyką schorzeń kobiecych (1) oraz pomagają przejść przez okres dojrzewania, a przede wszystkim przekwitania i związanych z tym problemów zdrowotnych (4). Wielu z nich prowadzi badania i publikuje prace poświęcone tematom związanym z leczeniem chorób kobiecych.
Czemu więc WHM nie postuluje upowszechnienia naprotechnologii jako właściwej formy troski o kobiece zdrowie?
Nie chodzi o rzekomą „nienaukowość” metody. WHM postuluje jako integralną i niezbywalną część kobiecej medycyny aborcję, antykoncepcję, sterylizację i metody wspomaganego rozrodu (IVF). Nie postrzega współżycia pozamałżeńskiego jako problemu, wręcz przeciwnie.
Dla wszystkich tych elementów nie ma miejsca w naprotechnologii z powodów medycznych, nie jedynie moralnych. Sterylizacja jest okaleczeniem, aborcja oznacza zabicie dziecka, nie istnieje metoda antykoncepcyjna pozbawiona skutków ubocznych (nie ma konieczności stosowania pigułki antykoncepcyjnej jako leku – istnieją leki na bazie naturalnych hormonów), a skutki upowszechnienia IVF niosą za sobą m.in. ryzyko zwiększenia liczby osób niepłodnych w populacji. Duża ilość partnerów seksualnych przekłada się często na większą liczbę infekcji i problemy z płodnością.
Kobieta lecząca się u specjalisty napro nie może liczyć na to, że otrzyma receptę na pigułkę antykoncepcyjną lub skierowanie do kliniki in vitro (nie wypływa to z niechęci do konkurencji). Dla sporej części pacjentek takie podejście może być nie do przyjęcia.
Źródło: Popepaulvi.com