Uratowanie w tak niespotykany sposób dziecka z płonącego budynku strażacy nazwali cudem.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Dwa lata minęły o tragicznego pożaru w Daliowej na Podkarpaciu. 31 stycznia 2015 roku, w sobotnie przedpołudnie, 35-letnia wdowa, Barbara Puchalik, wychowująca czworo dzieci zginęła w pożarze, ratując wcześniej ich życie. Najstarsze z dzieci miało wówczas dziewięć lat, najmłodsze – dwa latka.
Media podawały, że bohaterska matka wyprowadziła lub wyniosła z płonącego domu swoje dzieci, z których było niepełnosprawnych. Potem wróciła jeszcze po coś do mieszkania, ale nie zdołała już wyjść. Strażacy znaleźli ciało kobiety przygniecione kredensem. Dziećmi zaopiekowali się dziadkowie, a Caritas Archidiecezji Przemyskiej organizowała pomoc dla rodziny, która straciła wszystko w ogniu.
Kilka dni temu amerykańskie media podały informację o innej matce, która, choć sama zginęła w pożarze, uratowała z niego swoje dziecko.
21-letnia Shelby Carter ze stanu Illinois była w chwili wybuchu ognia ze swoją dwunastodniową córeczką Keaną. Ponieważ płomienie i dym uniemożliwiły jej wydostanie się z budynku, Shelby wpadła na niesamowity pomysł, w jaki sposób uratować córkę. Umieściła ją w samochodowym foteliku i wyrzuciła przez okno z drugiego piętra. Dziewczynka wyszła z tragedii niemal bez szwanku. Jej matkę strażacy znaleźli martwą w zniszczonym domu. Sekcja zwłok wykazała, że zatruła się czadem.
Uratowanie w tak niespotykany sposób dziecka z płonącego budynku strażacy nazwali cudem. Byli pełni podziwu dla jej determinacji i odwagi, a przede wszystkim dla jej pomysłowości i zdecydowania w krytycznych chwilach. Ci, którzy znali wcześniej Shelby nie byli zaskoczeni. Wiedzieli, że była to spokojna, ale bardzo silna i inteligentna dziewczyna, gotowa do poświęceń.
Źródło: chicagotribune.com