separateurCreated with Sketch.

„Ja jestem innym Ty”, czyli czego uczą mnie Majowie

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Majowie uczą, jak ważne są więzi i relacje. Coś, o czym zachodnie społeczeństwa zdają się coraz bardziej uczenie mówić i coraz mniej przeżywać.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Moja mama bardzo wcześnie nauczyła mnie czytać, za co dozgonnie będę jej wdzięczna. Bardzo szybko z tego powodu podwórkowe zabawy w czterech pancernych albo w niewolnicę Isaurę (tak, tak, tę z serialu) straciły urok na rzecz świata odkrytego w książkach. Swoją drogą, do dziś się zastanawiam, czy mama żałowała, że mnie tak szybko wyposażyła w znajomość liter. Ona najlepiej zliczyłaby, ile razy musiała przeganiać mnie znad książki, bo kiedy dopadłam tom przygód Pana Samochodzika czy jakieś opowieści o mitach i wyprawach, przepadałam.

Literatura podróżnicza nieustannie mnie tak potrafi oczarować. Oczywiście w czasach tanich linii, coach-surfingu i innych wynalazków wiele kwestii robi mniejsze wrażenie – w zasadzie każdy jest w stanie udać się bliżej czy dalej. I sama mam na koncie różne podróżnicze przygody. Jednak kiedy sięgasz po czyjąś relację z pobytu w innym świecie po pierwsze zdajesz sobie sprawę, jak niewiele o tym świecie wiesz, jak odmienne mogą być poglądy na dany temat, jak różne mogą być podejścia do konkretnych problemów i sposoby ich rozwiązywania, ile jeszcze do odkrycia, zobaczenia i zrozumienia.

A po drugie, czasem w jakimś odległym miejscu zupełnie nieoczekiwanie możesz uzyskać odpowiedź na pytania, z którymi zupełnie nie radzisz sobie w rzeczywistości, jaka otacza cię na co dzień. Czasem wystarczy zmienić perspektywę, by dostrzec oczywistości.

Jak Weronika Mliczewska, która kończąc studia antropologiczne wybrała się do Ameryki Środkowej, żeby poznać duchowość Majów. Chciała zrozumieć ich kulturę, zobaczyć czym ich życie różni się od naszego, europejskiego. Napisać pracę magisterską. Ta wyprawa zajęła jej ponad pół roku i, jak możecie się spodziewać, jej efekty przerosły wszelkie oczekiwania, wymknęły się planom, co więcej, jak twierdzi autorka książki “Na początku jest koniec”, to podróż, która nadal trwa.

Nie dziwi mnie, że kiedy na drugim końcu świata usłyszysz, że trzeba w pełni uwierzyć, jeżeli chce się pokochać, bo przecież nie można tylko trochę albo na chwilę, albo w granicach rozsądku, to może to człowieka bardziej uderzyć niż rada “idź na całość” wypowiedziana przez znajomych na cotygodniowej posiadówie. Jasne, do takich prawd można dojść nie wyruszając poza próg własnego domu, ale czasem trzeba tego wysiłku podróży. Weronika zmianę kontekstu, sposobu patrzenia na siebie samą przeżyła pośród Majów, których najważniejsze powiedzenie to: Ja jestem innym Ty.

Właściwie nie powinno nas dziwić – w końcu mamy swoje “Miłuj bliźniego jak siebie samego”. Ale to nie do końca to samo. Majańskie podejście podkreśla, że nikt nie jest oderwany od nikogo i niczego innego. Na moje “ja” składa się historia mojego kraju, dzieje mojej rodziny, kultura, w której się wychowałam, moje otoczenie. Majowie uczą, jak ważne są więzi i relacje. Coś, o czym zachodnie społeczeństwa zdają się coraz bardziej uczenie mówić i coraz mniej przeżywać. A dla Majów żyć, myśleć, mówić sprowadza się do jednego – być. Słowa są czynnością, mówiąc stwarzamy rzeczywistość (my to niby wiemy cytując “Na początku było Słowo”, ale chyba zapomnieliśmy, jak bardzo sprawczą moc ma język), umysł i serce to jedno. Nasze “myślę więc jestem” jest tam zupełnie nie na miejscu. A czy w gruncie rzeczy nie za taką spójnością tęsknimy?

I jeszcze jedno. Mundo Maya zachęca do odwagi, zaufania. Podpowiada, że wówczas po ową spójność, po prostu szczęście, będziemy w stanie sięgnąć zupełnie bezwiednie. Ona się zadzieje sama. Co trzeba zrobić? Przestać oczekiwać, przestać się buntować, że coś jest nie po mojemu. Bo jak można prawdziwie poznać, gdy przychodzi się z ustalonymi już prawdami?

Czy lekcja prastarej duchowości według Mayów może być nam bliska? Skoro czytasz te słowa, śmiem twierdzić, że tak. Być może siedząc w fotelu zechcesz też zaplanować podróż życia, a być może dojdziesz do wniosku – podobnie jak Weronika – że najważniejsze dzięki takiej wyprawie jest dotarcie w głąb siebie.

Thomas Merton w jednym ze swoich dzieł zapisał, że “pielgrzymka w sensie geograficznym jest symbolicznym aktem ukazującym naszą wewnętrzną podróż. Wewnętrzna podróż jest interpolacją zdarzeń i znaków zewnętrznej podróży”. To tak jak u Majów – wszystko, co na zewnątrz, jest też wewnątrz nas samych.