separateurCreated with Sketch.

Praca zdalna przyprawiła tego człowieka o… sławę!

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Robert Kelly komentował na żywo ze swojego domu dla BBC, gdy nagle do pokoju weszły jego dzieci… To się nazywa praca zdalna 😉

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Robert Kelly, profesor politologii, uznany ekspert w swojej dziedzinie z dnia na dzień stał się znany na całym świecie. Nie, nie za sprawą swoich trafnych diagnoz (w niczym im nie urągając, oczywiście), ale za sprawą dwójki dzieci, które szturmem wbiegły do pokoju podczas jego relacji dla BBC.

 

Praca zdalna? Z dziećmi?!

Zastanawiasz się, jak to możliwe? Bardzo prosto! Profesor siedzi za biurkiem w swoim gabinecie, trwa tzw. live, czyli połączenie na żywo z brytyjską telewizją, kiedy nagle otwierają się drzwi i do pokoju wparowuje dziarsko kilkulatek. Zdaje się, że maluch nie robi sobie nic z poważnej przemowy ojca. A nawet więcej! W uroczych podskokach zbliża się do komputera, by pokazać całemu światu katalog swoich min.

Ale to nie koniec. Za chwilę przez otwarte drzwi wdziera się jeszcze mniejszy bobas w chodziku. Gdyby tego było mało, do gabinetu wpada przerażona kobieta (nie do końca wiadomo, czy to małżonka politologa czy też może opiekunka dzieci) i ostatnim rzutem na taśmę próbuje jeszcze uratować sytuację i wygarnąć dzieciaki z pokoju. Przypominam, wszystko dzieje się na żywo podczas poważnej rozmowy o sytuacji Korei Południowej w jeszcze poważniejszej stacji BBC!

Filmik trwa zaledwie 17 sekund, ale już obiegł świat – został wyświetlony parę milionów razy. Właściwie, nie dziwię się! Sama obejrzałam go kilka razy i za każdym płakałam ze śmiechu.

Home office. W przypadku rodzica to kilka etatów!

Dlaczego? Bo doskonale znam realia pracy z domu! Ileż to razy spotkałam się z nieco pogardliwymi stwierdzeniami, że praca z domu, to żadna praca. W końcu można wstać w południe, leniwie posnuć się w szlafroku po domu, zaparzyć kawę i dopiero koło 14 usiąść przed komputerem. Taa…Nie ma Cię w biurze/redakcji/szkole, więc wniosek jest prosty – lenisz się!

Powiedz to matce, która próbuje „ogarniać” dom, dziecko i etat! Mam ten komfort, że znaczną część mojej pracy mogę wykonywać z domu (w końcu artykuł można napisać w każdym miejscu na ziemi, byle mieć dostęp do sieci i go wysłać). Nie oznacza to jednak, że śpię do południa! Zrywam się bladym świtem, by zrobić coś, zanim obudzi się mój synek, bo dobrze wiem, że następnym razem na spokojnie usiądę do pracy dopiero wtedy, kiedy on zaśnie (albo zmieni mnie na jakiś czas niania).

Ale nie zawsze tak się da, czasem trzeba coś zrobić „na szybko” – odpisać na ważny mail, edytować pilnie tekst albo… nakręcić Instagram Stories dla For Her. Jak to się kończy? Bardzo podobnie, jak w przypadku Kelly’ego. Kiedy ja dzielnie opowiadałam czytelniczkom For Her o tym, jak wygląda dzień matki-Polki-redaktorki, w tle było słychać mojego synka, który akurat w tej chwili musiał rytmicznie walić łyżką w podłogę. Innym razem, kiedy próbowałam odpisać na niecierpiącego zwłoki maila, mój niecierpliwy chłopiec zaczął z werwą… gryźć ekran mojego komputera.

Cóż, dzieciaki nie rozumieją takich słów, jak „nie teraz”, „za chwilę” czy „zaraz”. Może to i lepiej?


Nogi dziewczyny leżącej na dywanie z laptopem
Czytaj także:
Praca na odległość, czyli biuro w laptopie


MUZEUM
Czytaj także:
Utknąłeś w domu przez koronawirusa? „Odwiedź” te muzea. Online!


KSIĘŻA
Czytaj także:
Niedzielna msza św. w radiu, telewizji, internecie. Tutaj znajdziesz transmisje!

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.