Stres, lęk o życie, własne i dzieci, robi swoje. Ofiary przemocy domowej są poranione, tak na duszy, jak i na ciele. Profesjonalny makijaż, nowa fryzura i ubrania, przywracają im wiarę w siebie.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Wychodzą z domu często tak, jak stoją. Bez żadnych środków do życia. W jednych spodniach i kurtce, zdarza się, że z dzieckiem na ręku. Po latach poniżania, stresu, czasem bicia. Są zmaltretowane fizycznie, a jeszcze bardziej psychicznie. Uwierzyłbyś, że czymś, co może odmienić ich życie jest… dobry makijaż i profesjonalna fryzura?
Kropka nad i
Na pomysł organizowania metamorfoz dla ofiar przemocy domowej wpadł Michał Bielecki z łódzkiej Fundacji Kwiat Lotosu, która współpracuje od jakiegoś czasu ze Specjalistycznym Ośrodkiem Wsparcia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie. Pierwsza edycja odbyła się w tamtym roku i była dużym przedsięwzięciem. Profesjonalni fryzjerzy, makijażyści, styliści. Nowe ubrania. „Po pierwszej metamorfozie przekonaliśmy się, że ten pomysł jest świetny. Zobaczyliśmy, jak wzmacnia dziewczyny, pomaga im odbudować poczucie własnej wartości” – mówi Aletei Iwona Karaś, kierownik łódzkiego ośrodka dla ofiar przemocy.
W metamorfozach biorą udział zwykle wszystkie podopieczne z łódzkiego ośrodka. W jednym czasie może w nim przebywać do 24 osób, wśród nich są także dzieci. W trzech edycjach, jakie do tej pory się odbyły, mogło uczestniczyć nawet 30 kobiet.
„Każdego dnia pracujemy nad tym, żeby nasze podopieczne zmieniły swoją życiową sytuację. Chodzi o to, żeby w końcu wyszły z roli ofiary, poczuły się pewnie, znowu uwierzyły w siebie. Chcemy też, aby zdobyły nowe umiejętności. Dajemy im narzędzia, aby poczuły moc sprawczą i zaczęły walczyć o siebie. Te metamorfozy to taka kropka nad i, pewnie dopełnienie” – wyjaśnia Iwona Karaś.
Wydobyć piękno
Dlaczego kwestia zadbania o wygląd fizyczny jest taka ważna w przypadku ofiar przemocy domowej? Te kobiety po prostu trafiają do ośrodka mocno sfatygowane, poranione, nie tylko na duszy, ale i dosłownie – na ciele. Stres, długotrwały lęk o życie, własne i dzieci, robi swoje. „A przecież przekonanie, że jest się piękną, kobiecą, zadbaną, daje duże poczucie wartości. Dziewczyny nagle potrafią spojrzeć na siebie inaczej” – opowiada Karaś.
Oczywiście metamorfozy to tylko element kompleksowej opieki, jaką otoczone są ofiary przemocy domowej. Nowe fryzury i ubrania są uzupełnieniem przemiany, która dokonuje się w efekcie terapii podczas pobytu w ośrodku, który trwa maksymalnie trzy miesiące. W tym czasie kobiety muszą odnaleźć w sobie moc, wolę walki, zebrać siły, by wracać do normalnego życia.
Do ośrodka może zgłosić się każdy. Każda ofiara przemocy w rodzinie, starsza kobieta, młoda matka z dzieckiem, także mężczyzna. Wystarczy, że przyjdzie i powie, że musiała uciekać z domu. W czasie trzymiesięcznego, nieodpłatnego pobytu w ośrodku najważniejszą formą pomocy jest terapia. Ale do dyspozycji ofiar przemocy, prócz psychologów i terapeutów, są również pielęgniarki czy prawnicy. Kobiety otrzymują kompleksową pomoc, dach nad głową, jedzenie i wszystko, co potrzebne do zaspokojenia podstawowych potrzeb.
Jak na skrzydłach
Ofiary przemocy domowej muszą zacząć inaczej myśleć o samych sobie, zwolnić się z poczucia odpowiedzialności za sytuację. W terapii uczestniczą także dzieci. „Zgłoszenie się do ośrodka to dla nich moment nowego życia, nowego startu. W jednej chwili stały się bezdomne i trzeba im sprawnie pomóc, aby z tej sytuacji wyszły. Ale większość i tak zależy od nich, bo to same kobiety muszą uruchomić w sobie chęć zmiany” – opowiada Aletei Karaś.
To nic odkrywczego, że nowa fryzura potrafi kobiecie poprawić humor na długo, a mało co, sprawia taką frajdę, jak kilka nowych ciuchów w szafie. Ale trudno było mi uwierzyć, ile może zdziałać dobry makijaż czy nowa stylizacja w przypadku kobiet, które doświadczają przemocy domowej. Często, kiedy dziewczyny widzą się w lustrze po takiej metamorfozie, płaczą. Ze wzruszenia, że nagle wyglądają jak gwiazdy. „Dziewczyny zwykle nie myślą o sobie dobrze. Nie myślą: jestem piękna, kochana, zasługuję na coś dobrego. Po metamorfozach ich piękno, które przecież zawsze w nich było, zostaje wydobyte” – mówi Iwona Karaś.
Po przemianach kobietom proponowana jest mała sesja fotograficzna. Na początku odmawiają, wstydzą się, są jeszcze nieco zamknięte w sobie. Ale kiedy tylko przejrzą się w lustrze, nagle wyrastają im skrzydła. Momentalnie stają się pewniejsze. Przestają być skulone, zamknięte, chętnie pozują do zdjęć. „To, że mogę widzieć ich przemiany, dla mnie samej jest niezwykle wzruszającym doświadczeniem” – kończy Karaś.