Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Ostatnie zdania jakie przekazał nam św. Łukasz, nim zaczął opisywać mękę Pana, mówią wprost, że Chrystus swoje ostatnie noce spędzał na Górze Oliwnej. Można wysnuć wniosek, że niejako przygotowywał się do tych najbardziej bolesnych momentów pierwszego w historii Triduum Paschalnego właśnie tam, gdzie one się zaczęły. Natomiast za dnia szedł do Świątyni i nauczał (Łk 21,37-38). O czym mówił? Oto subiektywny wybór wątków, które najbardziej mnie uderzyły, a dla nas mężczyzn mogą być pewnym bezpośrednim „testamentem” ze strony Mistrza.
Postawa Mistrza była bezkompromisowa. Tylko u św. Marka Jezus najpierw ogląda Świątynię, potem udaje się na nocleg, a na drugi dzień robi w niej raban. U pozostałych synoptyków (św. Mateusza i św. Łukasza) przystępuje do dzieła natychmiast po uroczystym wjeździe do miasta.
Jezus pokazał, że nie chce w rozmowie z nami jarmarku. Nie chce, by spotkanie z Nim było tylko jednym z wielu elementów dnia – tak, jak dla mieszkańców Jerozolimy handlowa część Świątyni stała się jedną z wielu arterii komunikacyjnych w mieście. Jezus chce od nas prawdziwej modlitwy, rozmowy, a nie targowania się. Przy okazji pokazuje, że istnieje rodzaj gniewu, który można nazwać Bożym: czyli motywowanym miłością, a nie egoizmem.
Awantura w Świątyni uderzyła w przywódców ludu. To oni pozwolili na ten targ i dalsza lektura Ewangelii nasuwa mi myśl, że ten gest był skierowany głównie w ich stronę. Zostali poruszeni, postawieni w prawdzie o swojej przewrotności i nie odpuścili Jezusowi. A Jezus nie odpuścił im. Tyle, że Jezusem kierował gniew Boży, a nimi gniew ludzki.
Mówiąc dzisiejszym potocznym językiem, Jezus zrobił brawurowy „pocisk” faryzeuszom, mówiąc im w przypowieściach, że nie chcą niczego innego, jak tylko Go zabić oraz już bez przypowieści, lecz wprost – że wywracają sens Prawa do góry nogami, traktują wiarę płytko i są zwykłymi koniunkturalistami (Mt 23,13).
Jezus mówił to również do naszych wewnętrznych faryzeuszów, którzy nieraz są hodowani długimi latami i mają już brody do pasa, a ilekroć Bóg stawia ich w prawdzie, unoszą się dumą lub po prostu zmieniają środowisko czy wspólnotę, zabijając głos prawdy. To niesamowite szachowanie faryzeuszów widać we wszystkich ewangeliach synoptycznych, co sugeruje, że Jezusowi bardzo zależy, byśmy nie bali się prawdy o sobie i potrafili się z nią konfrontować.
Jezus w swoim nauczaniu odwoływał się do pieniędzy. „Nie możecie służyć Bogu i mamonie” (Łk 16,13). Pieniądze mogą zastąpić nam Boga. W dyskusjach z faryzeuszami i głoszonym przez Chrystusa słowie tuż przed śmiercią oczywiście tego tematu również nie zabrakło. Jezus w swoich ostatnich dniach daje w tej przestrzeni wskazówki, mówiąc o monecie podatkowej, którą należy oddać właścicielowi – w tym przypadku Cezarowi.
Mamy być wolni od pieniędzy. Mamy pamiętać, że są środkiem do celu, a nie celem. Są w całej swojej istocie wymysłem tego świata i na tym świecie pozostaną. My natomiast nie i warto o tym dysonansie pamiętać.
Słowo na ten temat znajdziemy u wszystkich synoptyków. Św. Marek i św. Łukasz uzupełniają je pochwałą Jezusa dla ubogiej wdowy, która wrzuciła do skarbony w Świątyni wszystko, co miała na utrzymanie. Bóg, w przeciwieństwie do nas, facetów, nie patrzy na sumy, ale na serce. Tak samo jak można zarabiać mało i być bogatym, tak też można dawać małą jałmużnę i być niezwykle hojnym.
Jezus nie zapewnia, że życie w zgodzie z Jego nauką będzie beztroską sielanką. Mówi wręcz o nienawiści ze strony świata. Przygotowuje nas na prześladowania, ale jednocześnie zapewnia o nagrodzie – ocaleniu swojego życia. Traktuje sprawę bardzo po męsku, dając prosty rachunek i wybór.
To Słowo jest obecne u wszystkich synoptyków, zaś św. Mateusz wzbogaca je o opis Sądu Ostatecznego umiejscowiony tuż przed wydarzeniami Triduum Paschalnego. W ten sposób spina nauczanie Jezusa piękną klamrą, mającą swój początek w wyliczaniu ośmiu błogosławieństw, zaś koniec w wyliczaniu „kryteriów” wejścia do nieba: „daliście mi jeść”, „daliście mi pić”, „przyodzialiście mnie” itd. (Mt 25, 31-46).
Jak spełnić te kryteria? Nim Jezus poszedł na krzyż, dał na to pytanie odpowiedź, będącą receptą na każdą z wyliczonych tu kwestii. Jak pisał św. Jan Paweł II: „Miłość mi wszystko wyjaśniła”.
Przykazanie miłości Boga i bliźniego, postawione przez Jezusa jako najważniejsze ze wszystkich, daje nam jasną receptę na niebo i jest wyzwaniem, by zgłębiać, co znaczy prawdziwa Miłość.
We wszystkich ewangeliach synoptycznych katalog słów i gestów Jezusa, które miały miejsce bezpośrednio przed Jego męką jest poprzedzony tym samym niezwykłym wydarzeniem. Idący do Jerozolimy Jezus pod Jerychem przywraca wzrok ślepcowi lub (u św. Mateusza) dwóm ślepcom. We wszystkich tych opisach Jezus pyta tych mężczyzn: „Co chcesz abym ci uczynił?”. I we wszystkich pada odpowiedź: „Abym przejrzał”.
Jakie są nasze męskie pragnienia u progu najważniejszych wydarzeń w roku liturgicznym? To, co nam przywraca wzrok, to spowiedź. Jeśli obowiązki jeszcze nie pozwoliły nam oczyścić wzroku, to zastanówmy się, co jest naprawdę ważne w tych dniach. Bo by widzieć znaki i słyszeć Słowo (również to opisane wyżej) w pełni, trzeba mieć czyste serce.