separateurCreated with Sketch.

Czułem się jak „dziurawe wiadro”

Kolekcja dziurawych garnków i wiader
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Uwierzyłem w jedno z „najpopularniejszych” kłamstw w historii ludzkości – Bóg mnie skreślił za to, jaki byłem i już Go nie interesuje mój los. Na całe szczęście postanowiłem „sprawdzić”, czy faktycznie tak jest…

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Bóg jest dobry, Bóg nas nie skreśla, Bóg na nas cierpliwie czeka.

To cechy Boga Ojca były jeszcze 4 lata temu dla mnie tak samo abstrakcyjne, jak Jego istnienie. Żyłem w przekonaniu, że sam jestem sobie sterem, żeglarzem i okrętem, a wszystko, co osiągam w życiu, zawdzięczam tylko i wyłącznie sobie.

Obraz Boga jaki wyniosłem z dzieciństwa i szkoły to „brodaty starzec”, który patrzy na nas z góry i czeka tylko, żeby nas ukarać i pogrozić palcem. Teraz z perspektywy czasu wiem, że w moim negowaniu Jego istnienia było trochę racji – bo Boga o takich „zamiłowaniach” po prostu nie ma.

Bóg Ojciec jest Bogiem żywym, który kocha nas tak bardzo, że nie jest w stanie „usiedzieć w miejscu”, patrząc jak błądzimy i co chwila wyciąga do nas swoją rękę. Jego miłość do nas jest tak wielka, że dał nam wolną wolę. Dzięki niej dokonujemy wyboru – sięgamy po jego pomocną dłoń lub ją odrzucamy.


Kobieta stoi na kamieniu w środku morza
Czytaj także:
Samotność nie jest przekleństwem! Przeszłam tę drogę

 

Życie na „pełnej petardzie”

Przez 10 lat skutecznie odrzucałem „tę rękę” i próbowałem „żyć” na swoich zasadach. Celowo napisałem to słowo w cudzysłowie, ponieważ teraz codziennie doświadczając tego, jaką „petardę i moc” ma życie z Bogiem, ciężko mi nazywać tamten czas prawdziwym korzystaniem z życia.

Koniec tamtego okresu to był moment, kiedy zacząłem się czuć jak „dziurawe wiadro”. Im więcej doznań i doświadczeń w siebie „wlewałem”, tym większą po nich odczuwałem pustkę. Pustkę, którą w człowieku może wypełnić tylko prawdziwa miłość – Bóg.

Zacząłem więc szukać tego wypełnienia (nie wiedząc jeszcze, co nim może być) i wówczas prawie uwierzyłem w jedno z „najpopularniejszych” kłamstw w historii ludzkości – Bóg mnie skreślił za to, jaki byłem i już go nie interesuje mój los. Na całe szczęście, pomimo tych wątpliwości postanowiłem „sprawdzić” czy faktycznie tak jest…



Czytaj także:
Jak (nie) nawracać innych ludzi. Poradnik działania

Etap „sprawdzania” tego nie należał do najprostszych, ponieważ Stwórca postanowił wyciągnąć do mnie rękę, tym razem posługując się… bieganiem. Czynnością, przy całej mojej miłości do sportu i aktywności fizycznej, której bardzo nie lubiłem. Tenis ziemny, futbol amerykański i inne sporty zespołowe to najbardziej, ale bieganie – no way! Na całe szczęście, Bóg wiedział jak to poprowadzić i wykorzystał przy tym moje zamiłowanie do rywalizacji i tego, że jak coś postanowię to łatwo się nie poddam.

 

Bóg maratończyk

Na początku szło jak po grudzie, a przebiegnięcie kilku kilometrów bez zatrzymania było dla mnie wyzwaniem, ale Bóg cierpliwie mi w tym towarzyszył. Podczas treningów miałem dużo czasu na rozmyślanie, które z czasem zamieniło się w zadawanie pytań, a później w dialog z Nim. Tym sposobem krok po kroku (dosłownie) nawiązywała się relacja, a z czasem przyjaźń pomiędzy nami.

Po kilku tygodniach treningów i budowania relacji postanowiłem obrać cel na maraton, tj. coś, co wówczas było dla mnie tak samo realne jak zdobycie Mount Everest.

Po kilku miesiącach „wspólnych” treningów cel został osiągnięty, co więcej Najlepszy Ojciec również „dał  radę” przebiec te  42 195 metrów.


Rick Hoyt razem ze swoim ojcem
Czytaj także:
Najtwardszy ojciec świata. Przebiegł 72 maratony z niepełnosprawnym synem

Bez Niego ukończenie maratonu byłoby niemożliwe, ponieważ ostatnie 10 kilometrów to była nieustanna walka z bólem i skurczami mięśni. W momencie pojawienia się myśli – czy nie zrezygnować i zejść z trasy – z pomocą przyszedł jeden z najlepszych „medykamentów” w historii ludzkości – modlitwa. Dzięki niej udało mi się „pozbierać” i ukończyć maraton w dobrym czasie.

 

Co myślisz o Bogu?

Drogi Czytelniku jeśli masz w sobie myśli podobne do moich sprzed 4 lat, to pamiętaj, że:

  1. Bóg jest dobry i chce nam dać wszystko, co najlepsze.
  2. Bóg nigdy nas nie skreśla i o nas nie zapomina.
  3. Bóg cierpliwie czeka, aż zdecydujemy się przyjąć wyciągniętą non-stop jego pomocną dłoń.
  4. Bóg działa niestandardowo, jeśli masz w sobie pragnienie zrobienia czegoś, co wydaje Ci się mało realne i ciężkie do wykonania (jak moje bieganie i maraton) – zrób to! On tam na Ciebie czeka i będzie tam razem z Tobą.

Zakończę parafrazując słynnego biegacza Emila Zatopka: Jeśli chcesz biegać – przebiegnij kilometr. Jeśli chcesz zmienić swoje życie – przebiegnij maraton. Jeśli chcesz zacząć żyć „na pełnej petardzie” – zaufaj Bogu i podążaj za nim.



Czytaj także:
Bieganie kontra alkohol – 366:0!