separateurCreated with Sketch.

Mateusz Pospieszalski: Nie wszystko trzeba mówić wprost

Mateusz Pospieszalski z saksofonem
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

O byciu mężem, ojcem, dziadkiem, o rodzinnym muzykowaniu, wolności jako najważniejszym przesłaniu i najnowszym krążku „Tralala” opowiada Mateusz Pospieszalski.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Mateusz Pospieszalski to wybitny kompozytor, muzyk, multiinstrumentalista, tekściarz, producent, wokalista. Piosenka „Boso” zespołu Zakopower, którą napisał, jest jednym z największych polskich przebojów ostatnich lat. Współpracował z największymi artystami w Polsce, na co dzień gra w zespole Voo Voo. Poza tym uczestniczy w licznych projektach, jest autorem i jednym z wykonawców piosenki „Rozbitkowie”, promującej program Caritas Polska Rodzina Rodzinie.

W tym roku wraz z Mateusz Pospieszalski Quintet wydał album„Tralala”, który jak piszą recenzenci, jest „niezwykle żywiołową, bardzo różnorodną, ale też i spójną w swym brzmieniu i przekazie emocjonalnym całością”.

 

Monika Burczaniuk: Jesteś…?

Mateusz Pospieszalski: …mężem, ojcem, dziadkiem. Muzykiem, gram na saksofonie i jestem dziewiątym dzieckiem Donaty i Stanisława.

Dziadkiem? Poza życiem zawodowym prowadzisz także intensywne życie rodzinne.

Tak, nasze życie rodzinne od zawsze było bardzo aktywne. W końcu mam pięciu braci i trzy siostry. Jestem najmłodszy z rodzeństwa. Teraz każdy z nas zajmuje się czymś innym. Mimo że bracia są muzykami, to specjalizujemy się w innych gatunkach, inspirują nas inne style. Jednak rodzina zawsze stanowiła trzon naszej tożsamości, również muzycznej. Od wielu lat spotykamy się w wielopokoleniowym, bardzo dużym gronie. Spędzamy razem święta Bożego Narodzenia, Wielkiej Nocy, także część wakacji. Poza tym razem muzykujemy! Nie tylko grając kolędy, ale również poza czasem świątecznym.


Scena koncertu Jednego Serca Jednego Ducha
Czytaj także:
Chcecie posłuchać dobrej muzyki? To sobie zaśpiewajcie!

 

Moje przesłanie? Wolność

Jesteś bardzo zajęty, uczestniczysz w wielu projektach, nagrałeś płytę. Potrzebne Ci to wszystko? (śmiech)

Płyta to przede wszystkim coś bardzo osobistego. Coś, za co odpowiadam od początku do końca. To prawda, uczestniczę w różnych projektach, m.in. dla Caritas (Mateusz jest autorem muzyki do piosenki „Rozbitkowie” promującej program Rodzina Rodzinie Caritas Polska – przyp. M.B), ale to jest dla kogoś, o kimś. Płyta natomiast to moje osobiste granie, ja ją zaczynam i do mnie należy ostatnie słowo.

Jakie jest jej przesłanie?

Przede wszystkim wolność. Jest w niej też trochę intymności. Piosenka, improwizacja i swobodna muzyka – i to wszystko na tej płycie. I ja się pod tym podpisuję.

Co to znaczy być wolnym?

To znaczy nagrać sobie płytę (śmiech). To znaczy, że nic cię nie ogranicza. Bardzo sobie cenię to, że jestem wolnym człowiekiem. Można powiedzieć, że wręcz emanuję wolnością na co dzień. To, że jestem wolny to znaczy też, że kiedy ktoś mi coś każe, ja zrobię dokładnie odwrotnie. Potrzebuję mieć swoje zdanie. Bardzo lubię uczestniczyć w spontanicznych działaniach, trochę taka improwizacja w życiu, ale jeśli nie złapie się tego w odpowiednim momencie i nie zamknie w ramy, może to umknąć bezpowrotnie. Mówię tutaj o odpowiedzialności. To, że coś w danym czasie jest tylko zabawą, to i tak musi zostać ostatecznie włożone w ramy pracy, oczywiście w pełnym szacunku do tego słowa. Czyli na samym końcu jestem poukładany (śmiech).

Moje świadome życie muzyczne zaczęło się w wieku 17 lat. Wtedy nastąpił przełom i zrozumiałem istotę improwizacji – czucia dźwięków, zarówno ładnych jak i brzydkich, w sposób fizyczny. To jakby łączyć dwa bieguny. Szukam barwy, dźwięku, pojawia się element zabawy, inspiruję się tym. I połączenie tych rzeczy daje odpowiedni dla mnie kształt.



Czytaj także:
Artyści dla Aleppo

 

 

Sztuka jest abstrakcją

Co Cię inspiruje?

Całe życie coś chłoniemy, o coś się ocieramy. Człowiek inspiruje się tym, co poznał. Jeśli zapytasz mnie, czego słucham to odpowiem, że dobrej muzyki. To znaczy tej, która jest w zgodzie z moją naturą stylistyczną. Uwielbiam słuchać klasyki, jazzu, rocka, muzyki ludowej. Naprawdę bardzo różnej. Natomiast są różne formy tworzenia. Najprawdziwszą, ale też najbardziej wymagającą otwartego umysłu, jest szukanie elementów, które nigdy się nie wydarzyły, a które zaczynasz czuć. I to jest prawdziwa twórczość.

Dla kogo jest płyta „Tralala”?

Sztuka jest dla ludzi, ale pierwszym odbiorcą jestem ja. To mnie ma się to podobać. To ma być w zgodzie ze mną. Od początku do końca. Nie ma co kombinować, bo jeśli jest to zrobione uczciwie, to przyciągam ludzi, którzy chcą mnie słuchać. To jest wtedy moja publiczność. To jest wtedy mój świat i ludzie, którymi chciałbym się otaczać.

Skąd nazwa płyty?

Nie chciałbym do tego dorabiać ideologii, tytuł jest przewrotny, żeby nie mądrzyć się nad wyraz nad tym, co się robi. Sztuka jest abstrakcją, ma nas powodzić w przestrzeń, która jest o parę centymetrów od nas, zawsze o te kilka centymetrów, zawsze obok – nie da się jej złapać i zamknąć, nazwać wprost. Dlatego jest sztuką.

 

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.