Steve Jobs: Jeśli każdy dzień zaczniemy z myślą, że to może być ostatni dzień naszego życia, to co do jednego możemy być pewni: pewnego dnia w końcu będziemy mieć rację…
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Jeden z nauczycieli duchowych opowiadał, że pewnego dnia przybył do niego młody chłopak z procesorem w dłoni i oznajmił: osiągnąłem oświecenie. Tym chłopakiem był Steve Jobs, który nie przestaje inspirować, pomimo lat upływających od jego śmierci. Czego katolik może nauczyć się od Steve’a Jobsa?
Po pierwsze: miłość do tego, co się robi
Steve Jobs podążał własną ścieżką. Wiele jego decyzji życiowych jest bardzo kontrowersyjnych, na przykład początkowe nieuznanie ojcostwa córki. Po konflikcie z Johnem Sculleyem w wieku 30 lat został zwolniony z Apple – z firmy, którą przecież sam stworzył.
Wydawało się, że stracił wszystko, czemu poświęcił życie. Co więcej, w Krzemowej Dolinie było to dla niego źródło wstydu. Gdy o tym opowiada po latach mówi: „Jednak wówczas odkryłem, że ciągle jestem zakochany” (w tym, co robię). „Byłem odrzucony, a jednak ciągle kochałem”.
Czytaj także:
Zuckerberg wygłosił mowę na Harvardzie i… zakończył ją modlitwą
Te słowa pomagają w zrozumieniu krzyża, jednej z trudniejszych tajemnic chrześcijaństwa. Wydaje się, że krzyż polega właśnie na tym – możecie zabrać mi wszystko, a nawet jak w przypadku Jezusa życie i dobre imię, ale nie możecie zabrać mi miłości. Dlatego tak ważne dla nas, katolików, jest odnalezienie tego, co naprawdę kochamy, a nie tylko tego, w czym się dobrze czujemy, co daje nam korzyści czy prestiż. Jedynie miłość może pokonać śmierć.
Po drugie: nonkonformizm i podążanie za sercem
Często mamy problem z zaufaniem własnemu sumieniu. Tymczasem błądzenie jest wpisane w drogę chrześcijanina, podobnie jak było udziałem Apostołów. „Dlaczego wstępować do marynarki, skoro można zostać piratem?” – takie hasło Steve’a Jobsa widniało na pewnym plakacie z umundurowanym oficerem marynarki.
Samotność podążania za intuicją serca jest wpisana w duchowe poszukiwanie. „Lisy mają nory i ptaki powietrzne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć” (Łk 9, 58). Naśladowanie Jezusa jest trudne do połączenia z wygodą i poczuciem bezpiecznej przynależności.
Do tego jednak potrzebne jest zaufanie. Podążanie za sercem wymaga czasu medytacji i modlitwy. Bóg wie, dokąd nas prowadzi. Te pojedyncze zdarzenia, które nam wydają się niezrozumiałe, Jego miłość łączy w prawdziwie piękne dzieło sztuki. Jednak możemy to zobaczyć patrząc wstecz, a nie w przyszłość.
Po trzecie: przyjęcie śmierci
„Nikt nie chce umrzeć. Nawet ludzie, którzy chcą iść do nieba, nie chcą umrzeć, żeby tam się dostać” – mówił Steve Jobs na Uniwersytecie Stanforda. I dodał: jeśli każdy dzień zaczniemy z myślą, że to może być ostatni dzień naszego życia, to co do jednego możemy być pewni: pewnego dnia w końcu będziemy mieć rację…
Jeśli dzisiejszy dzień byłby ostatnim dniem naszego życia, co byśmy wtedy zmienili? Z kim się spotkali? Nad czym byśmy pracowali? Śmierć jest siostrą życia, nie da się ich rozdzielić. Gdy tylko rozdzielamy to rodzeństwo, w miejsce bólu pojawia się cierpienie. Ból jest naturalną reakcją ciała i psychiki, cierpienie zaś rodzi się z niezgody na ból fizyczny lub emocjonalny.
Czytaj także:
Inspirująca przemowa Franciszka na TED. Kulisy wydarzenia
Steve Jobs z pewnością jest ikoną popkultury. Jednak wydaje się, że przede wszystkim był poszukiwaczem na duchowych ścieżkach, które najpierw zaprowadziły go do Indii, a potem do Palo Alto.
Stay hungry, stay foolish – radził studentom Stanforda. Bądź ciągle ciekawym i nienasyconym, pozostając w niewiedzy na pograniczu braku rozsądku. Wydaje się, że to motto mogłoby być mottem dla chrześcijan. Głód Boga i radosna niewiedza prowadzą przecież do doświadczenia Tego, kogo kochamy.