Aleteia logoAleteia logoAleteia
niedziela 28/04/2024 |
Św. Piotra Chanela
Aleteia logo
Kultura
separateurCreated with Sketch.

O Wandzie, która została w górach na zawsze…

Wanda Rutkiewicz

ASSOCIATED PRESS/FOTOLINK

Marta Brzezińska-Waleszczyk - 08.07.17

Choć wiemy, jak kończy się historia Wandy Rutkiewicz, autorce jej biografii Annie Kamińskiej udało się coś niezwykłego. Trzyma w napięciu do ostatnich stron. Dziś rocznica śmierci Wandy Rutkiewicz.

Kim była Wanda Rutkiewicz? Nikomu nie trzeba wyjaśniać. Wybitna himalaistka, pierwsza Europejka, a jednocześnie pierwsza Polka, która weszła na Mount Everest, zdobywczyni wielu ośmiotysięczników, w tym pierwsza kobieta na najtrudniejszym z nich – K2.

Jaka była prywatnie? Czy rzeczywiście bezwzględna i konsekwentnie dążąca do celu? Jaka była dla rodziny, najbliższych? Czy w ogóle miała przyjaciół? I jak zaczęła się jej przygoda z górami? Na te (i wiele innych) pytań wyczerpująco odpowiada Anna Kamińska, autorka książki Wanda. Opowieść o sile życia i śmierci.

Wanda Rutkiewicz. Córeczka tatusia (później mamusi)

Kamińska wnikliwie przedstawia relacje rodzinne Wandy. Jej opowieść zaczyna się w 1896 roku w Płungianach na Litwie, gdzie mieszkali dziadkowie himalaistki. Kreśli historię Marii i Zbigniewa Błaszkiewiczów, uwzględniając niespokojne czasy, w których przyszło im zakładać rodzinę (młode małżeństwo tuż po II wojnie światowej opuszcza Litwę i po długiej wędrówce osiedla się w „odzyskanym” Wrocławiu).

Błaszkiewiczowie wydają się dobraną parą. Ona – piękna dama z dobrego domu, on – nadzwyczaj inteligentny i pracowity inżynier. Wkrótce na świecie pojawiają się dzieci. I wszystko pewnie zakończyłoby się happy endem, gdyby nie fakt, że pomiędzy małżonkami coś się psuje. Ona ucieka w książki (zwłaszcza Heleny Roerich o buddyzmie i kulturze Wschodu – być może stąd zrodziło się zainteresowanie Wandy Himalajami!), on dużo pracuje, a jednocześnie wykonuje większość obowiązków domowych – pierze, prasuje, zajmuje się dziećmi – organizuje im zabawy w lesie, zabiera w góry.

Rozsypujące się małżeństwo Błaszkiewiczów definitywnie kończy tragiczna śmierć ich syna (wybuch niewypału). Ojciec staje się gościem w domu, w końcu znajduje sobie inną kobietę. Obowiązki „głowy rodziny” spadają na Wandę – to ona dogląda rodzeństwa, prowadzi dom, gotuje. Jednocześnie pomiędzy nią, najstarszym teraz dzieckiem, a rodzicami (zwłaszcza matką) wytwarza się specyficzna, momentami nawet toksyczna relacja.

Przebojowa sportsmenka

Wanda ucieka w sport. A im lepsza jest w kolejnych dyscyplinach, tym z większą pasją się im oddaje. Już jako nastolatka jest uzdolniona sportowo, po drodze do szkoły wspina się na latarnie, w szkole średniej gra w siatkówkę, trenuje lekkoatletykę. Jednocześnie ma świetne wyniki w nauce, ale jest nieco cicha, zamknięta, trochę na uboczu – odżywa na boisku.

Skąd się wzięły góry? Trochę z przypadku. Wanda zostaje harcerką, wyjeżdża z drużyną na kolejne obozy. Pewnego razu jedzie z przyjaciółmi do Zakopanego. Nad Morskim Okiem przeżywa coś w rodzaju mistycznego doświadczenia. „Pamiętam, że siedziałam na brzegu Morskiego Oka i myślałam, że tu jest tak pięknie, że właściwie mogłabym tu być stale, że chciałabym zostać tutaj na zawsze” – wspomina później.

W 1961 roku poznaje Bogdana Jankowskiego, który zaraża ją pasją wspinaczki, zabiera w skałki. „Pierwszy dzień w skałkach przyniósł mi doznania, które osłabiły wszystkie dotychczasowe fascynacje” – napisze później Wanda. A za kilka lat, kiedy jest już znaną alpinistką, w dedykacji książki Na jednej linie wytknie Jankowskiemu: „Bogdanie, przez Ciebie to wszystko”.

Romantyczna marzycielka

Bogdan to jej niespełniona miłość. Podobnie jak Jurek, Krzysio, Zdzisław i wielu, wielu innych, których trudno zliczyć, albo których autorka wymienia jedynie z inicjałów. „Wanda zakochiwała się ciągle” – mówi Kamińskiej Janusz Fereński. Ale żaden z romansów nie przetrwał próby czasu. Wszystko dlatego, że Wanda, jak wspominają znajomi, nie była łatwym człowiekiem. Równie szybko, jak się zakochiwała, nudziła się wybrankiem. Była romantyczna, ale i pragmatyczna. Mówiła na przykład, by „załatwić jej Bogdana”.

Mimo to dwukrotnie wychodzi za mąż – za Wojciecha Rutkiewicza (przy którego nazwisku pozostanie do końca), a później za Helmuta Scharfettera. Drugie małżeństwo to typowy związek z rozsądku. Wanda nie przywiązywała do niego wagi. W rozmowie telefonicznej wyznała przyjacielowi: „Wiesz, wyszłam za mąż, ale to nie jest ważne…”.

Dlaczego nie udało jej się zbudować trwałego związku? Być może dlatego, że źle lokowała uczucia. „Wanda może by umiała wyjaśnić, dlaczego chemia jest czasami tylko z jednej strony. Ale nie wyjaśni. Z tego, co wiem, łączność z tamtym światem jest niestety mizerna” – przyznaje Jankowski.

Rutkiewicz – Fuhrer nature

Rutkiewicz przebojem pnie się na szczyty (w przenośni i dosłownie). Fascynacja skałkami szybko zamienia się w coś więcej. Jej droga w najwyższe góry świata przebiega klasycznie, jak w przypadku większości polskich wspinaczy – Tatry, Alpy, Pamir, w końcu Himalaje. Ale po zdobyciu Everestu 16 października 1978 roku wcale nie jest tak oczywiste, że Wanda będzie się wspinać. Przychodzą wątpliwości czy pomysły, by spożytkować zdobyte doświadczenie jako źródło utrzymania (za przykładem Reinholda Messnera), w końcu pojawia się bardzo poważna kontuzja, która stawia pod znakiem zapytania dalszą wspinaczkę.

Ale nawet wtedy, kiedy sama nie może się wspinać, kieruje zespołami. Przede wszystkim kobiecymi, bo jej wielkim marzeniem jest zdobywanie najwyższych gór świata w kobiecych zespołach (na koszulce nosi hasło jednej z wypraw: „kobiety na szczyty”). To poniekąd efekt „sparzenia się” w męskich zespołach, w których była traktowana gorzej (kto wtedy myślał o równouprawnieniu), a im większe osiągała sukcesy, tym większa spotykała ją zawiść ze strony mężczyzn. Naturalnie wchodziła w rolę kierowniczki tych wypraw, choć nie wychodziło jej to najlepiej. Była autorytarna, nie brała nawet pod uwagę, że ktoś może mieć inne zdanie.

Rosół w butach

Annie Kamińskiej udało się coś niezwykłego. Choć dobrze wiemy, jak kończy się historia Wandy Rutkiewicz, jej biografia trzyma czytelnika w napięciu do ostatnich chwil. To w dużej mierze zasługa mrówczej pracy wykonanej przez autorkę, która przedstawia zawiłe losy Błaszkiewiczów, opowiada rodzinne sekrety i tragedie. Liczne szczegóły, anegdotki (jak ta o wspinaniu się w sukni ślubnej na dach schroniska czy rosole w butach przyjaciół mających właśnie ruszyć w góry) czyni jej opowieść arcyciekawą. Oczywiście, zdarzają się momenty słabsze (drażniła mnie duża liczba pytań retorycznych czy nadmierne gdybanie), ale to drobiazgi, które schodzą na dalszy plan.

Zaletą publikacji jest dotarcie do żyjących jeszcze krewnych i rodziny, bliskich i przyjaciół Wandy, którzy zdradzają nieznane fakty z życia himalaistki, a te znane przedstawiają czasem w innym świetle. Ale przede wszystkim o jej wartości stanowi udana próba wskazania odpowiedzi po co to wszystko i dlaczego. „Najbardziej drażni ludzi to, że ryzykujemy życie dla czegoś, co wydaje się kompletnie bezużyteczne, nikomu niepotrzebne. Ale może to jest potrzebne tym, którzy to robią! Może oni po prostu potrzebują tego, żeby żyć” – mówiła Wanda.

*Anna Kamińska, „Wanda. Opowieść o sile życia i śmierci. Historia Wandy Rutkiewicz”, Wydawnictwo Literackie 2017.




Czytaj także:
Były heroinista uzależniony od gór. Poznajcie niezwykłą historię Tomasza Mackiewicza




Czytaj także:
Kobieta na Nanga Parbat. Rozmowa z Moniką Rogozińską

Tags:
góry
Modlitwa dnia
Dziś świętujemy...





Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail