Mama na pełny etat wyjaśnia, dlaczego częste korzystanie z telefonu – choć może wydawać się mocno przesadzone – jest w rzeczywistości niezbędne.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Są duże szanse, że czytasz te słowa na swoim najlepszym cyfrowym przyjacielu: smartfonie. Niezależnie od tego, czy siedzisz teraz w samochodzie czekając, aż zabłocony synek skończy trening piłki nożnej, czy może chwytasz kilka dodatkowych minut, by połknąć kawę między spotkaniami – te skrawki czasu spędzone na czytaniu albo pisaniu z kimś są bardzo cenne.
Uzależnienie czy zdrowa odskocznia?
Dzięki tym gadżetom kieszonkowych rozmiarów jesteśmy w stanie szybko (i łatwo) wskoczyć i wyskoczyć z naszego „społecznościowego” życia. Wciąż pozostajemy jednak w kontakcie ze znajomymi, rodziną i resztą świata, próbując jednocześnie wypełniać niezliczone role tak dobrze, jak tylko umiemy.
Oczywiście, jest także druga strona medalu: możemy tak bardzo pogrążyć się w naszych telefonach, że zasłonią one prawdziwe życie. Dla wielu z nas wyjście z domu bez komórki jest źródłem palpitacji. W którym miejscu przebiega granica?
Czytaj także:
Bez telefonu i internetu kilka dni? To możliwe. I jakie inspirujące!
Czas spędzany przez dorosłych przed ekranem telefonu jest przedmiotem dyskusji w niemal każdym amerykańskim domu. Dla przykładu weźmy Jessicę (mamę trójki dzieci na pełen etat) i jej męża, który zaniepokoił się jej „uzależnieniem” od smartfona. Jessica postanowiła więc napisać do niego poruszający list otwarty, w którym wyjaśniła swoją zażyłość z telefonem:
„Trajektoria mojego czasu czuwania – jako mamy na pełny etat – jest inna. Nie rozmawiam z dorosłymi regularnie, jeśli w ogóle, a moim jedynym towarzystwem jest maluch, który uczy się chodzić, drugi – ząbkując. I jeszcze pies”. Jessica wyjaśnia, w jaki sposób jej nowe życie w domu doprowadziło ją do poczucia samotności i izolacji. „Nawet kiedy rozmawiam stojąc w kolejce do kasy, czuję się tak dobrze”.
Internetowe wsparcie
Mamy w internetowych grupach wsparcia naprawdę rozumieją, przez co przechodzę.
Mimo że spędzanie czasu z dziećmi jest jednocześnie przywilejem i błogosławieństwem, wszyscy potrzebujemy czasu z innymi. Kobiety z wirtualnych grup wsparcia dla mam dodawały Jessice otuchy, tłumacząc np., że wypluwanie warzywnych (i z taką miłością przygotowanych) posiłków jest u dzieci całkowicie normalne. Podpowiadały też, jak pozbyć się markerowej twórczości artystycznej ze ściany.
Jak mówi, „internetowe grupy mam były moją ostatnią deską ratunku… Te kobiety zmieniły moje życie, mimo że nie spotkałyśmy się na żywo. One naprawdę rozumiały, po jakiej ścieżce idę”.
To są korzyści, których jej pracujący mąż może nie być świadomy – on po prostu nie wie, jak czuje się mama w domu przez cały dzień. „To, z czego nie zdajesz sobie sprawy… to… jak trudno było mi przystosować się do tego nowego życia, nowej roli i jak nieadekwatnie do tego czasami się czuję. Miło jest usłyszeć, że robię coś dobrze i potrzebuję, by mówił mi to ktoś obcy – z mojej wirtualnej wioski”.
Czytaj także:
Facebookowe grupy wsparcia dla małżeństw coraz popularniejsze!
Używam telefonu, by uciekać od rzeczywistości czy raczej pomóc sobie przez nią przebrnąć?
Z jej punktu widzenia smartfon nie jest uzależnieniem, ale antidotum. Jessica przystosowuje się do ery, w której tak często nie możemy widzieć na żywo naszych krewnych, przyjaciół i mentorów, wciąż jednak czując ich wsparcie lub przyjmując od nich rady. Co więcej, pracujące mamy mogą podobnie odbierać zalety płynące z korzystania ze smartfona – telefony pozwalają im być blisko dzieci nawet, jeśli nie ma ich fizycznie.
Może nie powinnyśmy tak szybko oceniać mam, w zamian za to wykorzystując czas na refleksję o własnej zażyłości z telefonem? Zadaj sobie pytanie: używam telefonu, by uciekać od rzeczywistości czy raczej pomóc sobie przez nią przebrnąć?