Aleteia logoAleteia logoAleteia
piątek 19/04/2024 |
Św. Leona IX
Aleteia logo
Dobre historie
separateurCreated with Sketch.

Sutanna zamiast łyżew. O polskim hokeiście, który poszedł za Jezusem

Sutanna zamiast łyżew. O polskim hokeiście, który poszedł za Jezusem

Ks. Paweł Łukaszka (z lewej) z Mariuszem Czerkawskim, fot. EAST NEWS

Dominika Cicha-Drzyzga - 22.08.17

Ks. Paweł Łukaszka mógł zostać pierwszym Polakiem w NHL. Jednak zamiast wspinać się po szczeblach sportowej kariery, wolał odpowiedzieć na Boże wezwanie.

Urodził się 100 metrów od lodowiska i 50 metrów od kościoła. I to właśnie w tych dwóch miejscach jego serce zaczynało bić szybciej. W końcu zdecydował, że poświęci swoje życie w służbie Bogu. Jego powołanie nie było jednorazowym impulsem, ale –  jak mówi –  naturalną koleją rzeczy.

Ministrant

Wszystko zaczęło się, kiedy miał 6 lat. Zapatrzony w starszego brata, który służył do mszy świętej, postanowił zostać ministrantem. Był jednak zbyt mały i proboszcz nie chciał wpuszczać go na zbiórki. Wtedy wymyślił podstęp.

Ksiądz wyświetlał film w salce. Projektor się zaciął. Kapłan włączył światło, a ja w międzyczasie wszedłem. Rozpłakałem się, kiedy pytał, jak się tu dostałem. Wtedy się zlitował, powiedział, że mogę zostać. Potem wszystko szło własnym torem. Chodziłem do kościoła każdego dnia. Nawet będąc za granicą na zgrupowaniu czy turnieju, starałem się chodzić na msze. Czasami szedłem do zakrystii i pytałem, czy mogę służyć – opowiadał w rozmowie z Dawidem Górą.

Aktywne przeżywanie Eucharystii –  to właśnie powołaniowy sekret ks. Pawła Łukaszki (ur. 1962). Uczestnictwo we mszach świętych umacniało jego więź z Bogiem. Zdecydowanie wolał narazić się na gniew trenera, niż opuścić niedzielną liturgię.




Czytaj także:
Boży wojownik. Filmowe życie księdza Longa

Lodowisko

Od małego kibicował najlepszej wtedy w Polsce drużynie Podhala. Gdy skończył 10 lat, rozpoczął intensywne treningi.

Zawsze grałem ze starszymi, nawet o 4 lata. Nie mogłem z nimi konkurować, więc mówili: „Paweł do bramki”. I tak już zostało. Już na pierwszym treningu dostałem dwa razy krążkiem w twarz. Żartowali ze mnie, ale dodawali: „To dobrze, że się nie boisz”.

Jako 14-latek zaczął trenować z drużyną Podhala. Był zawsze gotowy na trening. Jeśli lodowisko było zamknięte, dogadywał się z pracownikami obiektu. Pomagał im np. w zakupach i w zamian za to dostawał klucze.


KSIĄDZ NA WOODSTOCKU

Czytaj także:
Ksiądz pierwszy raz pojechał na Woodstock. “Nie jestem w stanie opowiedzieć tego słowami”

W 1979 roku na mistrzostwach Europy juniorów w Warszawie został wybrany na najlepszego zawodnika i bramkarza. Każdy, kto osiągał taki sukces, otrzymywał możliwość testów w NHL. Paweł Łukaszka dostał zaproszenie do Vancouver, ale nie mógł wyjechać na Zachód, bo nie skończył 27 lat. Specjalna zgoda ministra nie wchodziła w grę.

List do papieża

W 1980 r. powołano go do kadry narodowej na Olimpiadę w Lake Placid. Polskę reprezentował także podczas mistrzostw świata we włoskiej Val Gardenie. I właśnie wtedy zapragnął spotkać się z papieżem – był przecież tak blisko. Niestety, nie było takiej szansy.

Postanowiłem więc napisać w imieniu całej drużyny list do Ojca Świętego, prosząc o błogosławieństwo. Aż wstyd powiedzieć, że napisałem „Wasza Świętobliwość”, zamiast „Świątobliwość”. List podpisali wszyscy zawodnicy i członkowie ekipy, a na odwrocie koperty mimochodem napisałem swoje nazwisko i adres hotelu, w którym mieszkaliśmy. Nie liczyłem, że otrzymamy odpowiedź, więc tym większe było zaskoczenie, kiedy z Watykanu nadszedł telegram. Jak można się domyśleć, zaadresowany był na moje nazwisko.

Informacja o tym, że sam papież Jan Paweł II udziela duchowego wsparcia polskiej drużynie, natychmiast obiegła świat.

Albo sportowiec, albo ksiądz

Gdy Paweł Łukaszka skończył 19 lat, zdecydował, że zostanie księdzem. Wstąpił do krakowskiego seminarium i rozpoczął studia teologiczne. Święcenia kapłańskie przyjął w 1987 r. z rąk kard. Franciszka Macharskiego.


Ksiądz modli się przy ołtarzu

Czytaj także:
Jezus mnie skarcił, gdy odprawiałem mszę świętą

Już jako kapłan zdecydował się na udział w siedmiu meczach ligowych. Dziś stwierdza, że popełnił wtedy duży błąd, bo zawodnicy z innych drużyn postrzegali go nie jako księdza, ale rywala.

Nie przewidziałem tego, że utożsamiając się z jedną grupą, jako ksiądz jestem przeciwko innym, że rywalizacja tworzy bariery. Doszedłem wtedy do wniosku, że nie tędy droga, że jako ksiądz, jako człowiek powołany przez Pana Jezusa muszę być ponad tymi barierami – mówił miesięcznikowi „Cuda i łaski Boże”.

Ksiądz Paweł Łukaszka posługiwał w parafiach w Brzeszczach, Wadowicach, Krakowie, Kojszówce-Wieprzcu. Obecnie jest proboszczem parafii pw. Narodzenia św. Jana Chrzciciela w Korzkwi.

Źródła: sportowefakty.wp.pl, sport.se.pl, Cuda i łaski Boże, opoka.org.pl

Tags:
ksiądzpowołaniesport
Modlitwa dnia
Dziś świętujemy...





Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail