Muzyczne, książkowe i duchowe recepty na ostatnie chwile przed jesienią. Przygotujmy się, zanim będzie za późno.
Spadające liście, kasztany wpadające pod cienką podeszwę tenisówek, dzieci z tornistrami na plecach i znajome nauczycielki, narzekające na powrót do pracy – to pierwsze sygnały nadchodzącej jesieni. Wytrawny obserwator zauważy w ich tle owocujące jarzębiny i czerwone trąbki milinu. Dobrą wskazówką będzie również kalendarz. Albo serwis informacyjny.
W jakikolwiek sposób dotrze do nas ta informacja, za dwadzieścia trzy dni nastąpi nowa pora roku. W obliczu dyskusji nad zmianami w liście szkolnych lektur, postanowiłam więc skupić się na aspekcie uspokajającym. Czas najwyższy, aby przygotować na jesień nasze dusze, ciała i umysły.
Czytaj także:
Jola Szymańska: Dajmy dzieciom spokój z czerwonymi paskami
Po pierwsze: hymn
Zacznijmy od playlisty. Kiedy tylko zaczną kwitnąć mimozy, nie może zabraknąć na niej Czesława Niemena. I śpiewanego przez niego, tuwimowego „Wspomnienia”. To nie tylko piosenka, ale także kod porozumienia między jesiennymi miłośnikami. Wspólne ochy i achy są kamieniem węgielnym tej najbardziej zamyślonej na świecie wspólnoty.
Może dlatego drugą obowiązkową piosenką w tym gronie jest „ Kabaretu Starszych Panów. Jak wiadomo, „wiosennych dziewczyn pełno i letnich sporo ładnych. Jesienną poznasz jedną, zimowych nie ma żadnych”. Panowie, sugerował to sam Jeremi Przybora. Ja tylko potwierdzam – to jasny i sprawdzony przepis na prawdziwą miłość.
W tym roku uspokajająco i krzepiąco na nas i spotykanych w parku przechodniów zadziała także lektura „Mistrza i Małgorzaty”. Można czytać ją choćby wyrywkowo – do wyboru rozdziały o Poncjuszu Piłacie, spacerach po Moskwie, znajdzie się też coś dla miłośników kotów. Niech króluje – jeśli nie na szkolnej, to na prywatnej liście lektur.
Ciepło, złoto i bezpiecznie
Obiecałam coś dla ciała. Oj, niemało oferuje nam w tej kwestii jesień! Po pierwsze – wełniany komfort. Sweter gwarantuje psychiczne bezpieczeństwo, odgradza nas od dosłowności świata, wspiera swoim miękkim objęciem. Wystarczy się w nim zatopić, a wieczór od razu staje się lepszy.
Poza tym, w diecie o tej porze roku króluje krem z dyni, leczo i grzaniec. Jestem stuprocentowym analfabetą kulinarnym, ale te trzy jesienne specjały wychodzą nawet mi.
Zresztą, jeżeli czytacie Bułhakowa – wystarczy szampan. Ewentualnie z sandaczem au naturel.
October challenge
Po trzecie, jesień to nie tylko kasztany i kserowanie podręczników studenckich. To także dobra okazja do zakosztowania rozmów z Matką Bożą. Przed nami cały miesiąc przygotowań do różańcowego challege’u.
Ja zamierzam się wspierać o. Adama Szustaka. Ale w internecie znajdzie się też sporo rozważań do czytania, a do tego różaniec w wersji recytowanej i śpiewanej jest w aplikacji Modlitwa w drodze. Do wyboru, do koloru. Jak to jesienią.
Gorąca niespodzianka
Jesteście gotowi na złoty etap tego roku? Ja chyba tak. Jeżeli uda nam się zrealizować choć te trzy proste, jesienne przykazania, żaden chłód nie będzie nam straszny. W końcu nie mieszkamy w Moskwie.
I tego mocno się trzymam.
Czytaj także:
Jola Szymańska: Wakacje introwertyka. Czasem warto odpuścić sobie festiwale i bungee