Nastoletnie dzieci nie przestają testować rzeczywistości, nie ustają w badaniu prawdziwości relacji. Może się nam wydawać, że dorastając, pragną być całkowicie niezależne i mylnie czytamy ich sygnały.
Opuszczenie dziecka w tym wieku – pozostawienie samemu sobie – powoduje w nastolatku ogromne osamotnienie i przekonanie, że jest kimś nieważnym, niepotrzebnym, kto dopiero musi udowodnić swoją wartość. Często w ryzykowny sposób, by zauważył go ktokolwiek.
Zauważ mnie
Natknęłam się kiedyś na
Ciąg obrazów, oglądany przeze mnie wiele razy, odsłania we mnie jakąś bardzo wrażliwą strunę, która dotyczy relacji między rodzicami i dorastającymi dziećmi.

Czytaj także:
Młodzi, zadziorni, agresywni. Skąd bierze się przemoc wśród nastolatków?
Dystans to pułapka
Pokonujemy razem z dziećmi drogę od pełnej zależności czasu niemowlęcego, tulenia i karmienia na żądanie, przez pierwsze kroki i pierwsze dni w przedszkolu. Pomaganie w odrabianiu lekcji w podstawówce. I potem nadchodzi moment, że dzieci potrzebują nas jakby mniej.
Rodzice, którzy przeżywają swoją rolę głównie jako dostarczycieli wiktu i opierunku – w miarę dorastania dzieci przeżywają coś w rodzaju uwolnienia. Dziecko przestaje prosić o czas wspólnej zabawy, a w jego miejsce oczekuje kieszonkowego na pizzę ze znajomymi czy najnowszego modelu smartfona, żeby nie było obciachu. Jeśli zaspokajanie potrzeb dzieci było pojmowane w sposób głównie materialny, to wiek nastoletni będzie oznaczał może większe wydatki, ale więcej tak zwanego świętego spokoju.
Jeśli rodzice skupiali się bardziej na budowaniu wzajemnej więzi z dzieckiem, dorastanie mogą przeżywać jako swego rodzaju odrzucenie ich towarzystwa i bliskości. Ważni stają się rówieśnicy, z którymi córka czy syn rozmawiają godzinami na żywo i przez internet, językiem coraz mniej dla nas zrozumiałym. Nie do wszystkich spraw jesteśmy dopuszczani i nie wszystkie są nam relacjonowane.
W tym zwiększeniu dystansu tkwi wielka pułapka tego okresu. Dzieci fizycznie wyglądają na „duże”, w ogromie spraw są już samodzielne; potrafią wydawać pieniądze i usmażyć jajecznicę, mogą zostać same w domu. Możemy pomyśleć, że nasza rola się skończyła. Jeśli rodzic nie lubił swojej tożsamości jako mamy czy taty, często z niej w tym czasie całkowicie rezygnuje. „Kłopot z głowy”. Inni, wyczerpawszy stare strategie kontaktu, kiedy dla dzieci byli całym światem, rezygnują z prób nauczenia się czegoś nowego i bardziej adekwatnego do nowej sytuacji.

Czytaj także:
Zbuntowane nastolatki i stewardessy. 11 zaskakujących podobieństw
Nastolatek chce być rozumiany i …kochany
Tymczasem nastolatki odczuwają wielki głód relacji, troski, mądrego towarzyszenia. Żeby ktoś większy od nich – w nich wierzył. Żeby traktował ich poważnie, ale… nie przestawał kochać. Nasza córka kiedyś po kłótni, jaką ze sobą odbyłyśmy – zapytana, co się dzieje, odpowiedziała:
Mamo, przez dwa tygodnie nie powiedziałaś mi, że mnie kochasz.
Otworzyłam oczy ze zdumienia. Raz – nad tą kalkulacją, dwa – wydawało mi się, że cały czas mówię. Kupuję potrzebne rzeczy, gotuję, piorę. Przecież nie dla siebie.
A jednak nastolatki mówią:
Potrzebuję ciebie, mamo, tato. Potrzebuję ciebie prawdziwego, obecnego, nie – pouczającego na każdym kroku, ale jako mądrego przewodnika.
Gdy tego zabraknie, w dzieciach zostaje dramatyczne przeżycie osamotnienia i alienacji ze świata zajętych dorosłych. Ów metaforyczny opuszczony dom z teledysku, gdzie „samodzielne” dziecko tak naprawdę jest samo jak palec i szaleńczym tańcem stara się zwrócić na siebie uwagę kogokolwiek. Żeby udowodnić sobie, że jest kimś ważnym i wartościowym.
Z tego „pustego domu” – braku relacji z rodzicami – pozostaje na dorosłe życie bolesna pustka wewnętrzna. Dlatego tak bardzo potrzeba budować mosty z dorastającymi dziećmi: wychodząc od słuchania, uczyć się tego, kim są. I dawać znać, że zawsze mogą przyjść do nas ze swoimi małymi-dużymi zmartwieniami.

Czytaj także:
Życie online – polskie nastolatki w sieci
*Sia, Chandelier