separateurCreated with Sketch.

Dzikie miasto Casablanka

CASABLANCA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Stefan Czerniecki - publikacja 06.10.17
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

To w Casablance znajduje się największa po Mekce sakralna budowla świata islamu – meczet Hasana II. Trudno w to uwierzyć, ale w jednym momencie potrafi się tutaj modlić 25 tysięcy wiernych.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Casablanka to miasto bez większej historii, raczej koncentrujące się na teraźniejszości i przyszłości, niż pielęgnujące świadectwa tego, co było. Choć trzeba mu oddać, że jest największą aglomeracją całego kraju. I jeśli już komuś je polecać, to raczej biznesmenom aniżeli turystom tęskniącym za atmosferą arabskiego miasta.

Tak, współczesna Casablanka dalece odbiega od wyobrażeń, jakie mają przybywający tu europejscy turyści. Prawdopodobnie wszystko przez słynne romansidło, uduchowiony melodramatyczny pejzaż wyreżyserowany przez Michaela Curtiza. Z wizją przedstawioną w tym filmie obecna Casablanka ma jednak niewiele wspólnego (zresztą, trudno się dziwić, skoro z racji skromnego budżetu ani jedna scena nie została nakręcona w mieście – całość filmowano w atelier).

 

Współczesna Casablanka

Jaka jest zatem współczesna Casablanka? Nudnawa. Olbrzymia. Hałaśliwa. Stanowiąca wizytówkę uwspółcześnionego świata islamu. Dla obcego Casablanka będzie miastem wręcz dzikim. Z prawdziwie arabską atmosferą.

Idąc po ulicy przyzwyczajony do ugrzecznionego stylu spacerowania Europejczyk może czuć się nieco wystraszony. Mijający go ciemnoskórzy Arabowie potraktują go jak pewnego rodzaju konkurenta. Groźny, surowy, wyzywający do pojedynku wzrok. Pojedynek na spojrzenia trwa dopóty, dopóki rywal nas nie minie. Do tego czasu nie spuści wzroku ani na moment. Męska rywalizacja na marokańskiej ulicy.

 

Pojedynek na ulicach Casablanki

Miasto huczy od klaksonów i pędzących samochodów. Na każdym kroku można złapać petit taxi, która zabierze nas w dowolny zakątek Casablanki. Oczywiście dla białego po odpowiednio wyższej cenie niż normalnie. Większość turystów każe się zawieźć na marokańską starówkę, czyli Medynę. I tu kolejne rozczarowanie. Medyna w Casablance także nie przedstawia się jakoś wyjątkowo imponująco. Tutejszej starówce daleko do magicznych, wąskich uliczek Meknesu, Fezu czy nawet Rabatu.

Z pewnością tym, co może ewentualnie skusić białego do odwiedzin Casablanki, może być jej egzotyka. Dzikie spojrzenia groźnych mężczyzn. Hałaśliwe klaksony. Przechodnie, którzy w niezrozumiałym dla nas pędzie niemal przyciskają tych mniej asertywnych do ścian okolicznych domów. Można poczuć się troszkę jak między półkami sklepowej alejki marketu w przedświątecznym okresie. Rządzi, kto ma siłę. Trzeba uważać. Masa ludzi. Prawdziwy tłum.

 

Meczet Hasana II w Casablance

Jeszcze większy tłum niż na pojedynczej ulicy może zmieścić się w największej po Mekce sakralnej budowli świata islamu – w meczecie Hasana II. Trudno w to uwierzyć, ale… Naraz potrafi się tutaj modlić 25 tysięcy wiernych. Względnie nowy budynek góruje nad resztą miasta. A zwłaszcza mierzący 210 metrów wysokości minaret, na którego czubku umieszczono laser wskazujący kierunek Mekki.

 

 

Casablanka – ostatnia deska ratunku dla Marokańczyków

W tym mieście Marokańczycy widzą swoją przyszłość. W ich życiu odgrywa bardzo odpowiedzialną rolę. Rolę ostatniej deski ratunku. Jeśli nie Casablanka, to… To już raczej nic. Koniec. Miasto ostatniej szansy.

Zresztą, nawet jeśli i tutaj nic się zmieni w ich życiu, najpewniej i tak tutaj zostaną. Znajdą miejsce, zasilając kolejne dzielnice biedy. Części się pewnie uda. Ci jednak będą stanowić niewielki procent wszystkich przybyszów. Reszta do teraz snuje się po placach, skwerach i bazarach. Jak choćby ten człowiek, który podchodzi właśnie do jednego z przechadzających się po placu Place des Nations Unies białych turystów.

– Panie, problem mam – zaczyna nieśmiało.
– Co się stało?
– Okradli mnie. A muszę wracać do domu. Nie jestem stąd. Potrzebuję pieniędzy na powrót. Choćby kilka dirhamów…
– Aha… – podsumowuje, chyba podświadomie już wyczuwając podstępek.

Jednak bojąc się reakcji w przypadku odmowy, wysupłuje kilka srebrnych monet. Za kilkanaście minut będzie sobie pluć w brodę. Wystarczy poobserwować z ukrycia tego jegomościa przez kilka chwil, by nabrać pewności, że ten człowiek na pewno nie został okradziony i na pewno nie zbiera pieniędzy na powrót do domu.

Czatuje tylko na turystów. Podchodzi do każdego z nich z tą samą miną. Następnie wraca do kolegów, zgromadzonych za rogiem, by podzielić się wyłudzonym łupem. Wszyscy mają podobnie „cwaniakowaty” wyraz twarzy. Jutro prawdopodobnie ktoś inny będzie miał swój „dyżur”. Smutne…

 

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!