separateurCreated with Sketch.

Albo i Nie: Duch Święty jest najlepszą inspiracją muzyczną

ZESPÓŁ ALBO I NIE
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Katarzyna Matusz - 02.12.17
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Gdzie dwóch lub trzech, tam Bóg, a skoro nas jest czterech, to już w ogóle razem z Panem Bogiem w trzech osobach jest nas siedmiu, więc jest super – mówi Michał Rostański z Albo i Nie.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Wojciech Zakowicz, Bartosz Zdechlikiewicz pracują w firmie informatycznej, Marcin Solik na warsztatach terapii zajęciowej dla niepełnosprawnych, a Michał Rostański zajmuje się kontrolą wewnętrzną na Uniwersytecie Śląskim. Razem tworzą zespół „Albo i Nie” (półfinaliści Must Be The Music). W listopadzie ukazał się ich nowy krążek „Cudów Czas”.

 

Katarzyna Matusz-Braniecka: Na Festiwalu „Chrześcijańskie Granie” porwaliście publiczność i sami dobrze się przy tym bawiliście. W listopadzie obchodzicie szósty rok istnienia. Jakie były Wasze początki?

Michał Rostański: Zaczęło się od pomysłu, żebyśmy po prostu pograli. Marcin kupił mandolinę. Chciał grać i namówił mnie. Okazało się, że to całkiem fajnie brzmi. I wpadliśmy na pomysł zagrania kilku koncertów. Myśleliśmy o małych knajpkach, kawiarniach, gdzie moglibyśmy zagrać akustycznie. Potem przyszedł Bartosz, który śpiewał w scholi, w której wszyscy byliśmy, a później do zespołu dołączył Wojtek, który ma talent do grania solówek, którego inni nie mieli (śmiech). Uzupełnił nasz skład i okazało się, że bardzo dobrze razem gramy, nie tylko muzycznie, ale w ogóle. W pierwszym roku działalności zagraliśmy prawie 30 koncertów, bo nasza muzyka spodobała się ludziom. Wygraliśmy kilka festiwali, co nas bardzo ucieszyło.


TOMASZ BUDZYŃSKI
Czytaj także:
Budzyński 20 lat po „Radykalnych”: Bóg ma na nas swoje sposoby [wywiad]

 

Albo i Nie: Boga nie da się odsunąć na drugi plan

W Waszych tekstach pojawia się Bóg.

Dla nas jest to oczywiste, bo wszyscy jesteśmy wierzący. W życiu człowieka wierzącego Boga nie da się odsunąć na drugi plan. On jest najważniejszy i to się odbija w tekstach. Nigdy nie chcieliśmy, żeby to było w jakiś sposób nachalne. Kiedy rozmawiamy ze znajomymi, oni się śmieją, że to jest taka ukryta opcja chrześcijańska. Ludzie czują, że jest ten przekaz, ale on nie jest wprost. Kiedy sami piszemy, czy jak piszą nasi wspaniali tekściarze, którzy również są chrześcijanami, wybieramy teksty, które najbardziej nam odpowiadają, które najbardziej rozumiemy i mocno się z nimi identyfikujemy. Nie gramy gospel, tylko opisujemy przeżycia człowieka wierzącego.

Zaczęliście grać i okazało się, że…? 

… że będziemy grać jeszcze więcej koncertów, bo ludzie, ku naszej wielkiej radości, chcą, żebyśmy przyjeżdżali. Szybko dostosowaliśmy nasze możliwości do potrzeb koncertowych i teraz jesteśmy bardzo mobilni. Wiadomo, że nie będziemy jeździć dużo, bo wszyscy muszą wrócić w tygodniu do pracy. Czasami po niedzielnym koncercie wracamy w nocy i w poniedziałek o siódmej rano umiera się w pracy, ale jest w tym też jakiś urok (śmiech).

Za Wami występy w „Must Be the Music”. Czym był dla Was udział w programie?

To było niesamowite przeżycie. Powiedziano nam, że na nagrania trzeba przeznaczyć cały dzień. Od rana jesteś na planie i myślisz sobie, o Boże, cały dzień tu będę siedział i czekał. A tam wszystko szybko idzie i człowiek nawet nie wie, kiedy nagle jest wieczór i wychodzi na żywo i gra. Bardzo fajnie nas tam ludzie przyjęli i rozmawiali z nami przed i po programie. To było bardzo miłe. I bardzo nam się tam podobało. Kiedy wróciliśmy po programie do Katowic przez dwie godziny otrzymywaliśmy SMS-y. Wielu ludzi nas widziało i wspierało.


ZESPÓŁ ENEJ
Czytaj także:
Enej stawia na rodzinę! Dlaczego?

 

Duch Święty to najlepsza muzyczna inspiracja

Jak udaje się Wam połączyć życie prywatne i koncerty?

Każdy z nas ma swoje prace, do tego dwóch z nas ma dzieci, jeden troje, drugi dwoje. Zapytałbym więc raczej, jak radzą sobie z tym nasze żony (śmiech). A prawda jest taka, że doskonale sobie radzą, pomagają nasze rodziny, znajomi, którzy w razie potrzeby są zawsze do pomocy. Nie mamy dużych problemów logistycznych. Pakujemy się do jednego samochodu i możemy jechać. Bardzo ważna jest organizacja. Każdy ma swoją działkę, to oczywiste, ale jeśli ktoś bierze na siebie jakieś zadanie, to je wykonuje od początku do końca. Wszyscy wiedzą, że można być spokojnym, ponieważ ktoś daną rzecz robi. I to jest klucz do sukcesu.

Co jest najważniejsze dla Pana w muzykowaniu?

To, że zespół trzyma się razem. Chcemy grać razem, być dla siebie dobrzy, traktować się jak bracia. Jeżeli to jest, to wszystko inne jakoś będzie, jakoś się ułoży. Człowiek jest wtedy bardzo spokojny. Jedzie na próbę w spokoju ducha, w dobrym nastroju.

Kto jest dla Was inspiracją?

Nie wiemy, co gramy, ponieważ jest to muzyka, w którą każdy włożył coś swojego. I powstał jakiś dziwny twór (śmiech). Na początku szukaliśmy czegoś, co by nas razem inspirowało, ale nie było tak, że mogliśmy we czterech powiedzieć – o tak, to jest to! Inspiracją jest Duch Święty, to jest najlepsza inspiracja muzyczna.


ZENON MARTYNIUK Z ZESPOŁEM AKCENT
Czytaj także:
Czy św. Augustyn mógłby pisać teksty do piosenek disco polo?

ZESPÓŁ ALBO I NIE

Materiały prasowe

 

Modlimy się przed koncertami

I modlicie się przed próbą? 

Wszyscy zwracają uwagę na ten pierwszy człon, że modlą się przed próbą, a nie zwracają uwagi na ten drugi, żeby się nie pozabijać (śmiech). A to jest też ważne. Ta modlitwa to absolutna konieczność, żeby trwać, żeby grać, ta modlitwa musi z nami być. I jest fajna, bo jest spontaniczna, nie ma czegoś takiego, że się zmuszamy, że musimy się pomodlić, bo tak przyjęliśmy, nie. Ta modlitwa jest i zawsze była. Modlimy się też za naszych bliskich, jak ktoś jest w jakichś kłopotach, to wykorzystujemy to, że tam, gdzie dwóch lub trzech, to tam jest Pan między nami. A nas jest czterech, to już w ogóle razem z Panem Bogiem w trzech osobach, jest już nas siedmiu, więc jest super.

Co przed Wami? 

Nagraliśmy płytę kolędową. Kolędowaliśmy rodzinnie, spotykaliśmy się w domach, graliśmy, śpiewaliśmy. I okazało się, że sposób w jaki gramy kolędy jest unikatowy. Gramy je troszeczkę inaczej, weselej. Ta radość, która płynie ze Świąt Bożego Narodzenia bardzo w nas buzuje i wchodzi potem na dźwięki, które gramy. I nawet „Cichą noc” w wersji bluegrass też da się zagrać (śmiech). Postanowiliśmy, że trzeba to uwiecznić, że nagramy płytę, bo może to być fajne. Już ją sobie podsłuchiwałem, jest tam pełna radość i myślę, że też się będzie bardzo dobrze ludziom słuchało. I będą śpiewać i tańczyć do kolęd, bo się da. Wkrótce będzie pojawiać się dużo koncertów związanych właśnie z kolędami. Zachęcamy, żeby odwiedzać naszą stronę i profil na Facebooku, by być z nami na bieżąco. Serdecznie zapraszamy, żeby przyjść i pośpiewać z nami.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!