Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Prymas nie tylko przebaczył swoim wrogom i prześladowcom – a miał ich wielu! – ale się za nich modlił. W Wigilię 1953 r., więziony w Stoczku Warmińskim, zanotował w dzienniku: „Nie zmuszą mnie niczym do tego, bym ich nienawidził”.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Zgoda na wolę Bożą, przebaczenie prześladowcom i jeszcze trzy inne (subiektywne) powody, dla których prymas Stefan Wyszyński powinien być beatyfikowany.
1. Zgoda kard. Wyszyńskiego na wolę Boga
To jest bodaj najtrudniejsze, a jest cechą każdego świętego: rozeznać wolę Boga wobec swego życia i realizować ją wytrwale, często wbrew własnym planom. Tak czynił kard. Stefan Wyszyński.
Od dziecka chciał być księdzem, ale nie pragnął ani biskupstwa, ani prymasostwa. Dlatego gdy papież Pius XII w 1946 r. mianował go biskupem lubelskim, wahał się, czy przyjąć tę godność, a w 1948 r., gdy otrzymał nominację na arcybiskupa Gniezna i Warszawy, prymasa Polski, z obawy, że temu nie podoła, prosił kard. Sapiehę, by spowodował zmianę decyzji papieża.
„Myślałem zbyt po ludzku, pamiętałem o własnej nieudolności, a zapomniałem o tym, co Bóg zdolny jest uczynić, posługując się takimi narzędziami, jakie On sam wybiera” – pisał po latach. Stefan Wyszyński jako prymas pełnił wolę Boga wiernie i konsekwentnie, godząc się na cierpienie, na samotność i niezrozumienie, także wewnątrz Kościoła. To była cena, jaką płacił za jedność myślenia i działania.
2. Wyszyński przebaczył prześladowcom
Prymas nie tylko przebaczył swoim wrogom i prześladowcom – a miał ich wielu! – ale się za nich modlił. W Wigilię 1953 r., więziony w Stoczku Warmińskim, zanotował w dzienniku: „Nie zmuszą mnie niczym do tego, bym ich nienawidził”.
Na okładkach brewiarza miał zapisaną intencję modlitewną: „za Ojczyznę i Jej Prezydenta” i za tych „co z Kościołem walczą”. Prymas modlił się też za partyjnych notabli, „za partię, UB, więziennych dozorców”.
Przebaczył duchownym i świeckim, którzy przez kilkadziesiąt lat go inwigilowali, przebaczył Władysławowi Gomułce – swemu „Krzywdzicielowi”, którego, jak wyznał, „nie skrzywdził nawet myślą”. W 1969 r. w tzw. testamencie warszawskim, odnosząc się do działań władz państwowych, napisał: „Świadom wyrządzonych mi krzywd, przebaczam im z serca wszystkie oszczerstwa, którymi mnie zaszczycili”.
3. Męczeństwo Prymasa Tysiąclecia
Nie przelał krwi za wiarę, niemniej trzyletnie więzienie było rodzajem męczeństwa. Został uwięziony dlatego, że był prymasem Kościoła katolickiego, który władza stalinowska chciała zniszczyć fizycznie. Internowanie spowodowało znaczny uszczerbek na zdrowiu prymasa.
Męczeństwem były także szykany, jakich doświadczał przez cały okres uwięzienia, a przede wszystkim fakt, że był izolowany bez procesu, bez wyroku, bez możliwości obrony, ze świadomością, że wzorem innych więzionych i skrycie mordowanych, mógł być pozbawiony życia czy wywieziony w głąb Rosji.
Prymas Wyszyński swoje uwięzienie traktował jako ofiarę złożoną Bogu za Kościół w Polsce. W maju 1956 roku, kierując się ku Matce Bożej, zapisał: „Jeśli jest Ci to potrzebne, zabij mnie, aby mógł żyć w Polsce Kościół Syna Twego”.
Cierpienie było obecne w całym okresie prymasostwa kard. Wyszyńskiego. Wynikało z jego niezłomności w walce o wolność wiary i Kościoła w Polsce, o szacunek dla godności każdego człowieka, o zachowanie jedności Kościoła.
4. Wiara i modlitwa kard. Wyszyńskiego
Całe życie i działalność prymasa Wyszyńskiego były skierowane ku Bogu, co wyrażało się w haśle biskupim Soli Deo – Samemu Bogu. Głęboka wiara i modlitewna więź z Bogiem i z Maryją odgrywały fundamentalną rolę w jego życiu.
„Nie wystarczy w Boga wierzyć, trzeba jeszcze Bogu zawierzyć” – mówił. Jego wiara – podkreślał kard. Józef Glemp, który wiele lat spędził u boku Prymasa Tysiąclecia – była „dziecięca i niezachwiana”.
Prymas potrafił modlić się stale. „Nie przeszkadzała mu w tym ani podróż, ani rozmowa, ani posiłek, ani wykonywane zajęcia. Potrafił wewnętrznie jednoczyć się z Bogiem”. W modlitwie, na kolanach szukał rozwiązania problemów. Kard. Wyszyński „wszystko postawił na Maryję” i Jej oddał się w niewolę miłości. W tym stanie czuł się prawdziwie wolny. W bezgranicznej ufności Bogu i Maryi tkwiło źródło pokoju i pogody prymasa Wyszyńskiego. Także męstwa i pokory.
5. Święty uśmiechnięty
Świętość prymasa Stefana Wyszyńskiego wyrażała się także w zwyczajności. Okryty kardynalską purpurą, obsypany kościelnymi tytułami i obciążony ponad miarę obowiązkami, którym mógł podołać tylko dzięki tytanicznej pracy, wobec zwykłych ludzi – świeckich i duchownych – był przystępny i ojcowski. Jego duchowe ojcostwo sprawiało, że był wobec ludzi wymagający, a jednocześnie pełen miłości i miłosierdzia.
Był człowiekiem skromnym, także gdy chodzi o warunki życia, i pokornym, czyli – jak mówił przywoływany już kard. Józef Glemp – w prawdzie patrzącym na siebie i na rzeczywistość.
W tym była jego siła i wielkość, bo przecież dopiero pokorne spojrzenie na siebie wobec Nieskończonego Majestatu Boga i dobroci Jego Matki ukazuje wielkość człowieka.
Prymas Stefan Wyszyński, jak każdy święty, miał poczucie humoru, lubił opowiadać dowcipy. Miał dystans do siebie. I ogromny szacunek dla każdego człowieka. Zawsze, kiedy do pomieszczenia wchodziła kobieta, wstawał.
W 50. rocznicę święceń kapłańskich wyznał:
Ogromnie lękam się każdej myśli wyniosłej, jakiejś próżności, zadowolenia z siebie, przypisywania sobie czegokolwiek w obawie, aby mnie Bóg nie opuścił. I aby owocność słabej służby człowieka przez to się nie pomniejszyła.
***
18 grudnia 2017 r. dekret o heroiczności cnót kard. Stefana Wyszyńskiego podpisał papież Franciszek. Od tego momentu przysługuje mu tytuł Czcigodnego Sługi Bożego. 29 listopada 2018 r. konsylium lekarskie Kongregacji ds. Świętych zatwierdziło cud za wstawiennictwem kard. Wyszyńskiego.