separateurCreated with Sketch.

Sprawdź, czy chorujesz na „selfiozę”

MĘŻCZYZNA ROBI SELFIE
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Marta Piotrowska - 12.12.17
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Żyjemy w świecie emocjonalnych chwilówek, które procentują uznaniem lub wygnaniem. Wydaje się nam, że do syta karmimy siebie nawzajem swą cyfrową obecnością.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Mądre telefony?

Każdy z nas jest wyjątkowy i niepowtarzalny. Nie bez przyczyny wszyscy mamy tego samego Ojca, a Ten nie stwarza niepotrzebnych i wybrakowanych dzieci. Choć te dzieci bez przerwy patrzą w lusterko (funkcja w smartfonie), bo pokracznie i uporczywie dążą do doskonałości, do wiecznie poszukiwanego ideału.

Statystyczni autorzy zdjęć typu selfie mają określoną wizję samych siebie, objawiając się światu jako specjaliści od swojego publicznego smartwizerunku. W internetowym chaosie udostępniamy obrazkowe historyjki – fotoreportaże naszej codzienności. 

Uparcie i koniecznie chcemy każdego dnia cokolwiek powiedzieć innym o sobie. Do spisu przeróżnych przypadłości i chorób XXI wieku można więc śmiało dopisać nowe zjawisko – selfiozę. Brzmi niegroźnie… Potrzeba zdjęć, by ją wykryć – ale nie tych rentgenowskich! Przenoszona z ręki do ręki drogą telefoniczną.

Może już ktoś szuka na nią szczepionki… A wystarczyłoby chyba jedno, by jej uniknąć – zalogować się do rzeczywistości!



Czytaj także:
Życie online – polskie nastolatki w sieci

 

Twoje oczy moimi oczami. Patrz tylko na mnie! 

Sieć nieustannie puchnie od lekkich i przyjemnych, ale i nierzadko depresyjnych autorefleksji tych, którzy są znani z tego, że są znani z internetowych zdjęć. Podążając tropem fejmu, torpedują nas na fejsach i instagramach ustawkowymi fotkami typu: ja i moja „rzeczywistość”.

Bez pukania wchodzimy do otwartych na oścież portali. Przecież mój dom jest twoim domem! Twoje oczy są moimi oczami! Patrzę na siebie tak, jak patrzy na mnie Bóg? Głodne oczy, spragnione żywej obecności Człowieka, lecz nieustannie żebrzące o ikonkę z podniesionym kciukiem. A każdy kciuk jak wyrok „smartjury”.

Można spróbować wyobrazić sobie Jezusa, który właśnie skończył swe kazanie, siadł na tej górze i w napięciu czeka na komentarze zgromadzonego wokół ludu, na karteczki z napisem „Lubię to…”. Aprobata lub hejt! Muszę być nieustannie aktywny w sieci.



Czytaj także:


 

Nie mam teraz czasu, gdyż jestem online

Uczyniliśmy z naszego życia wielki i niekończący się talent show. Publikujemy scena po scenie, kadr po kadrze nasze autoportrety z niebanalnym tłem wydarzeń. Koniecznie musimy chwycić publikę za serce, powalić na kolana obserwatorów o często odmiennej od naszej emocjonalności.

Pewien mądry Ksiądz mawia: „Nie przejmuj się opiniami tych, którzy nie zadali sobie trudu, by wejść w Twoją wrażliwość. Nie otwieraj się nieustannie przed byle kim!”. Cały wirtualny świat musi nas zauważyć i potwierdzić to kliknięciem.

Uzależniamy się od swoich profili – przed erą smartfona był tylko lewy i prawy, niekoniecznie z dziubkiem! Zaczynamy przypominać eksponaty w galeriach handlowych – wszak stworzył nas Artysta! Wystawiamy swoje życie na widok publiczny, jak się wystawia dzieło sztuki na licytację. Kto da więcej? Czego? A jeśli nie da, to już nienawidzi, tylko ignoruje, czy jest kandydatem do skreślenia z listy przyjaciół? Kto da więcej… miłości? Miłości samego siebie…?

 

Dopadła nas nowa choroba – selfioza

Selfioza to rodzaj cierpienia wynikającego z niemożności zaspokojenia głodu emocji, uczuć i braku prawdziwej bliskości drugiego człowieka. Selfioza staje się częścią współczesnej kultury, a kultura jest dziś nawiązywaniem relacji natury cyfrowo-estetycznej.

Robimy słodkie miny do bliżej niezdefiniowanego Ty i to Ty ma nas rozpieszczać swą nieustanną admiracją w sieci. „Fejsowi” znajomi wiedzą, w czym idziemy na randkę i czy kolor pomadki na ustach narzeczonej pasuje do pokrowca na telefon narzeczonego. „Fejsowi” znajomi wiedzą o mnie wszystko, ale nie znają mnie. Ja siebie nie znam.

Codziennie Bóg mówi mi : Jesteś wartościowy… Ja ciebie chcę! Jednak Bóg nie da kciuka do góry, a człowiek dziś definiuje samego siebie na podstawie ilości lajków i hejtów na swoim profilu. Mamy 15 lat i nie wiemy, kim jesteśmy. Przeżyliśmy już 30, 40, 50 lat i nadal nie wiemy, kim jesteśmy. Nie zdążyliśmy o to zapytać ani siebie, ani Pana Boga. Liczymy odpowiedzi na nasze posty, wierzymy na słowo, wierzymy na lajka naszym podglądaczom. Tymczasem, żaden followers, żaden człowiek nie zastąpi nam Boga.



Czytaj także:
Selfie czy pozowany portret? Instagram czy album rodzinny? Fotografie, które zmienią Twoje spojrzenie

 

W świecie emocjonalnych chwilówek

Pewna nauczycielka przed swą pierwszą w karierze zawodowej wywiadówką usłyszała z ust mamy uczennicy:  „Nie jest ważne, co pani do nas będzie mówić. Ważne, jak pani wygląda, jakie wywrze pani wrażenie…”.

Jesteśmy głodni wrażeń, pierwszych wrażeń, zafiksowani na punkcie komentowanych informacji na swój temat. Dekorujemy sobą kolejne strony kultury typu fast. Żyjemy w świecie emocjonalnych chwilówek, które procentują uznaniem lub wygnaniem. Wydaje się nam, że do syta karmimy siebie nawzajem swą cyfrową obecnością.

Czasem fajnie zerwać z pulpitów jak z luster wszystkie cyfrowe łapki w górę, łapki w dół, by wrócić do swojego ja, które lubi, czuje i dotyka ludzi w realu.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!