Zdarzyły wam się kiedyś smutne święta? Jeżeli te najbliższe też zapowiadają się nieciekawie, koniecznie weźcie sobie do serca dzisiejszy cytat.
W książce „Na Gwiazdkę”, która jest uroczym przewodnikiem po Adwencie, Małgorzata Musierowicz opowiada m.in. o Bożym Narodzeniu 1981 roku. Kiedy 13 grudnia wybuchł stan wojenny, nikomu nie było do śmiechu. Wszystkiego brakowało, ludzie siedzieli w więzieniach, a górnicy strajkowali w kopalniach.
Czytaj także:
Kard Nycz o sierpniu 1980 i stanie wojennym: Nie było czarno-białych rozwiązań
Mimo przygnębienia
Do Musierowicz pewnego dnia wpadła wtedy sąsiadka z butami w ręce. „To dla pani syna. Teraz musimy sobie pomagać” – powiedziała. Ten drobiazg bardzo pomógł pisarce uwierzyć w to, że wszystko się ułoży. Co więcej, autorka „Jeżycjady” podkreśla, że to jedno z jej najcieplejszych adwentowych wspomnień.
Czy można się radować mimo przygnębienia? Ależ oczywiście. – Małgorzata Musierowicz
Od tamtej zimy mija dziś 36 lat, a niepokój, lęk i samotność wcale nie wydają się znikać. Na szczęście, nie są już tak uzasadnione, ale… w życiu każdego z nas zdarzają się „stany wojenne”, w których często nie brakuje ofiar. Choć największą ofiarą jesteśmy czasem my sami.
Bóg z butami
Ale wiecie co? Nawet kiedy jest bardzo źle, Bóg puka do drzwi i przynosi nam buty. Takie Jego „małe” prezenty przypominają, że nawet najstraszniejsza noc to tylko etap.
Czytaj także:
Marek Kamiński: nie zawsze byłem praktykujący…