Matka Teresa jest symbolem bezinteresownego oddania. Symbolem niedoścignionym. Ale akurat w tej kwestii każdy z nas może ją naśladować.
Są różne rodzaje ocen. Są takie, które pomagają się rozwijać i są takie, które rozwój blokują. Te pierwsze mogą być surowe, ale są przede wszystkim szczere, serdeczne i motywujące. Te drugie odcinają wszelkie chęci i są komunikatem: jesteś beznadziejny.
Dwaj Nauczyciele
Do jakiego nauczyciela chcielibyście trafić – cierpliwego, wierzącego w was i wskazującego, jak się poprawić, czy bezwzględnego, podważającego wartość waszej pracy i szydzącego z tempa waszych postępów?

Czytaj także:
Św. Teresa z Avila: Piękno dla oka już jest, czas na piękno duszy [Wszyscy Świetni]
Ja wybrałabym pierwszą opcję. Ale wiecie, co jest straszne? Że my wszyscy jesteśmy dla siebie nawzajem nauczycielami… I nie zawsze da się nas wpisać w pierwszą kategorię.
Gdy oceniasz ludzi, nie masz czasu ich kochać. – Matka Teresa z Kalkuty
Twoja ocena innego człowieka to lekcja dla tego, kto cię słyszy. I nieważne, czy słyszy cię sam zainteresowany czy ktoś, kto go wcale nie zna. Ważne, że słuchacz dostaje komunikat: aha, czyli tak można. Można dać się ponieść i wyładować, oceniając innych.
Umówmy się, że są sytuacje, w których milczenie jest heroizmem. Każdemu puszczają czasem nerwy. Ale jeżeli ocenianie innych staje się naszym sposobem na radzenie sobie z własnymi brakami, kompleksami albo ze skrywaną zazdrością, powinna nam się zapalić czerwona lampka.
Określ Swój Trop
Jeżeli iść tropem Jezusa – jesteśmy na ziemi po to, żeby nieść pokój, nadzieję i miłość. Każdy z nas popełnia błędy i każdemu zdarza się kogoś zranić, oceniając innych warto zrobić sobie własny rachunek sumienia. I spróbować spojrzeć na nich z miłością, zakładając ich najlepsze intencje.
Poprzeczka jest postawiona wysoko, ale może… małymi kroczkami?

Czytaj także:
Seks, władza i pieniądze: wystarczy chwila nieuwagi, by uderzyć o dno [sobotnia Ewangelia przy kawie]