Ten, kto raz da się porwać fali dobra, będzie na nią wracał. Jak surferzy, którzy ciągle wracają, żeby znów poczuć falę. Dla mnie kolejny finał WOŚP jest jak kolejna fala, która może porwać wielu ludzi do czynienia dobra.
Jak WOŚP pomógł dzieciom z Kigali
W 2012 roku odwiedzałem ośrodek dla niewidomych dzieci w Kibeho w Rwandzie. Miałem tam wówczas, w ramach inicjatywy „adopcja na odległość”, dwójkę adoptowanych dzieci. Pewnego dnia dostaliśmy wiadomość, że do Kigali – stolicy kraju – przyjechał transport maszyn do pisania brajlem. To był dar od Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy dla naszych dzieci.
Nieżyjąca już siostra Rafaela, która zakładała ośrodek w Kibeho, zwróciła się kiedyś do Jurka Owsiaka z prośbą o pomoc, a ten miał jej odpowiedzieć: „Nie ma sprawy, zrobimy to”. Pamiętam, jak jechaliśmy po te maszyny i jak przywieźliśmy je do szkoły. To było niesamowicie ważne wydarzenie. Te maszyny są podstawowym narzędziem nauki dla niewidomych dzieci. Dzieci, dla których ta nauka jest jedyną szansą na życie bez wykluczenia społecznego. Od tamtej pory noszę wdzięczność wobec WOŚP, bo osobiście zobaczyłem dobro, które miało przyklejone charakterystyczne czerwone serduszko.

Czytaj także:
Moje dziecko żyje dzięki sprzętowi Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy
Jest w nas potencjał dobra
Przy okazji kolejnego finału WOŚP warto przede wszystkim dostrzec dobro. Mnie osobiście porusza, jak wiele osób daje się porwać w tym czasie fali dobra. Ludzie, którzy w lokalnych sztabach i dużo wcześniej przygotowują całe wydarzenie. Wolontariusze, przede wszystkim młodzi, którzy wychodzą na ulice z puszkami, żeby kwestować. Ludzie, którzy oddają różne rzeczy na licytacje. Aż po tych, którzy wrzucą coś do puszki, wezmą udział w licytacji, wyślą SMS czy dokonają przelewu bankowego.
Tylu Polaków ma w sobie potrzebę, by zaangażować się, by w różny sposób zrobić coś dla innych. Bardzo się cieszę, że finały WOŚP pokazują nam, że jest w nas ogromny potencjał dobra. Tak, to jest okazja, żeby uświadomić sobie, że możemy robić wiele dobra.
Nie tylko przy okazji finału, ale w ciągu całego roku. Jesteś wolontariuszem, który bierze puszkę i wychodzi na ulice miast, żeby kwestować? Zobacz, jaki potencjał dobra jest w Tobie. Jesteś zdolny poświęcać swój czas, może nawet zmarznąć, żeby zrobić coś dobrego. To jest świetna okazja, żeby pomyśleć nad zaangażowaniem się w wolontariat. Może pójdziesz raz w tygodniu do hospicjum, domu opieki, domu dziecka, zrobisz zakupy samotnej staruszce sąsiadce.
Wrzuciłeś coś do puszki? Super, to znaczy, że potrafisz dzielić się swoimi pieniędzmi z potrzebującymi. Stać cię na to, żeby zrobić coś dobrego. Dookoła jest mnóstwo zbiórek charytatywnych. Zrobiłeś to raz, możesz zrobić kolejny.

Czytaj także:
„Caritas gra z Orkiestrą” – pisze Jurek Owsiak po oświadczeniu dyrektora Caritas
Daj się porwać fali dobra
Chodząc po kolędzie spotkałem młodą dziewczynę, która opowiadała mi o tym, że jest zaangażowana w szkolne koło Caritas. Wcześniej była wolontariuszką w Hospicjum Małego Księcia. Mówi mi: „Zobaczyłam, ile szczęścia mnie samej daje wolontariat i robienie czegoś dla innych. Niech mi ksiądz wierzy, że nie wyobrażam sobie, że mogłabym przestać to robić”. Spotkałem też dorosłą kobietę, która z powodów rodzinnych doświadczyła rzeczywistości hospicjum. Powiedziała mi: „Raz kupiłam pościel, której brakowało, a potem powiedziałam koleżankom w pracy o tym miejscu, a one spontanicznie zrobiły zrzutkę, którą przekazałyśmy do hospicjum. Moja mama już zmarła, ale ja czuję, że nie mogę przestać się angażować w to miejsce. Myślę nad tym, żeby zostać tam wolontariuszem”.
Myślę, że ten, kto raz da się porwać fali dobra, będzie na nią wracał. Jak surferzy, którzy ciągle wracają, żeby znów poczuć falę. Dla mnie kolejny finał WOŚP jest jak kolejna fala, która może porwać wielu ludzi do czynienia dobra. Fala, na którą będą chcieli wracać.

Czytaj także:
Anna Dymna: Pomaganie to jest zwykła rzecz [wywiad]