Kurtyka to himalaista nietypowy. Nikt nie podważa jego osiągnięć w wysokich górach. Ale to facet, który unika rozgłosu, splendoru, odmawia przyjmowania nagród. A przez to jeden z najwybitniejszych wspinaczy w historii.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Czytając o niechęci Wojciecha Kurtyki do nagród i rozgłosu zastanawiałam się, jakim cudem Bernadette McDonald udało się go namówić na biografię. Być może to zasługa samej Bernadette, która jest autorką wielu znakomitych książek o tematyce górskiej (by wspomnieć jedynie „Ucieczkę na szczyt” czy „Alpejskich wojowników”). A może sam Kurtyka nie jest aż taki skromny, jak mogłoby się wydawać? Tego nie wiem, prawdą natomiast jest, że „Kurtyka. Sztuka wolności” to biografia nietypowa.
„Kurtyka. Sztuka wolności” Bernadette McDonald
Ale nietypowy jest sam jej bohater – Wojciech Kurtyka, jeden z najwybitniejszych himalaistów na świecie, także jeden z pionierów stylu alpejskiego w Himalajach. Jego dokonania (trawers trzech szczytów na Broad Peak, zachodnia ściana Gaszerbruma IV) uczyniły go równym pośród takich wspinaczy światowej klasy, jak Reinhold Messner czy Jerzy Kukuczka (z którymi zresztą przez pewien czas się wspinał).
Kurtyka, jak większość polskich wspinaczy, pierwsze kroki stawiał w Tatrach. Ale Zwierz – jak niekiedy mówią o nim w środowisku – jest autorem najpopularniejszej w Polsce skali trudności dróg skalnych, nazywanej od jego nazwiska – skalą Kurtyki lub też skalą krakowską. Nie zdziwi więc chyba nikogo, że jedna z trudniejszych dróg w Tatrach (droga północno-wschodnia na ścianie Małego Młynarza) została nazwana Kurtykówką.
Czytaj także:
Adam Bielecki, himalaista. Co w nim zmieniło spotkanie ze śmiercią?
Kurtyka: Ważny nie tylko szczyt, ale i styl zdobycia
Kurtyka to jednak postać, hmm… trudna. Właściwie przez lata konsekwentnie unikający wszelkiego rozgłosu, dopiero Bernadette McDonald uchylił rąbka tajemnicy. I nie jest to obraz gładki i przyjemny – raczej skomplikowany i chropowaty, pełen światłocieni, jak sam Kurtyka. Dość powiedzieć, że jest to skrajny indywidualista. I być może ta niezbyt łatwa dla otoczenia cecha ocaliła mu życie, bo kiedy wszyscy inni w morderczym pędzie pchali się na szczyty, zdobywając górę za górą, on potrafił zrezygnować, odpuścić. Stać go było nawet na coś, co trudno sobie wyobrazić – zawrócenie niemal spod samego szczytu.
Przerośnięty ponad miarę nonkonformizm? Chyba nie, Kurtyka po prostu nie widział sensu w zdobywaniu szczytu za szczytem, w byle jakim stylu, bez dbania o detale. Jego interesowały jedynie nowe drogi – najlepiej najtrudniejsze z możliwych, gdzie będzie można się wykazać. I jedynie styl alpejski – żadne oblężnicze zakładanie obozów i targanie (zwykle na plecach Szerpów) setek kilogramów ekwipunku, bo tylko taki uznawał za czysty, „bez smyczy”.
Nie, to nie był lęk przed rywalizacją czy przegraną. To był po prostu wstręt do takiego stylu w górach, które dla niego były wręcz mistycznym doświadczeniem. Można powiedzieć, że Kurtyka był zniesmaczony wyścigiem pomiędzy Kukuczką a Messnerem o zdobycie wszystkich czternastu 8-tysięczników. Dla niego to już przestało być sportem. Dlatego na kartach książki McDonald pobrzmiewa bardzo krytyczny stosunek do tych dwóch legend wspinaczki. O ile Messner potrafił wyhamować i swój wyścig ukończył z życiem, o tyle – jak można wyczytać między wierszami – zdaniem Kurtyki, Kukuczka ślepo parł na pewną śmierć. A uleganie ambicji i własnemu ego nieuchronnie prowadzi do cierpienia.
Odfajkowywanie szczytów, nawet ośmiotysięcznych, jest po prostu jeszcze jednym rodzajem obłąkanej konsumpcji. Alpinizm rządzony przemożnym pragnieniem posiadania jakiejś kolekcji nieuchronnie przestaje odkrywać niezwykłość gór i powiela się w rutynowym działaniu i doznaniach
– mówił.
Czytaj także:
O Wandzie, która została w górach na zawsze…
Mąż i ojciec niezbyt obecny
Ten indywidualizm Kurtyki objawiał się także w innych przestrzeniach życia. Można powiedzieć, że jego krytyczny stosunek do wiary, religii, Kościoła jest jego pochodną. Momenty, w których himalaista opowiada o swoim stosunku do wiary mogą być gorzkie w odbiorze dla katolickiego czytelnika.
Trudne dla mnie, jako kobiety, żony, matki, były także te fragmenty opowieści o życiu Kurtyki, które dotyczyły jego rodziny. Nie chodzi już nawet o sam fakt posiadania żony, a następnie – drugiej żony, ale o to, że na przykład pojawienie się dzieci niewiele zmieniło w jego życiu. Tak samo, jak wcześniej wyjeżdżał w Himalaje i Karakorum na długie miesiące, tak samo wyjeżdżał już jako ojciec Aleksandra i Agnieszki.
Z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że jego małżeństwa rozpadły się właśnie przez wspinanie. To jest niestety cena, którą pewni ludzie decydują się płacić za swoje pasje, marzenia. Czy jest zbyt wygórowana? Trudno to oceniać z perspektywy miękkiego fotela, z laptopem na kolanach i gorącą herbatką w kubku. Każdy dokonuje wyborów, za które ponosi odpowiedzialność i konsekwencje. Trąci banałem? Może trochę. Jak większość komentarzy wygłaszanych z pozycji ciepłych kapci na temat trwającej właśnie polskiej wyprawy zimowej na K2. Nie, nie chcę powiedzieć, że nie mamy prawa komentować, jeśli sami nie przeszliśmy co najmniej lodowca Baltoro. Chcę jedynie zaapelować o większą powściągliwość, bo ferować sądy jest łatwo.
Czytaj także:
Kobieta na Nanga Parbat. Rozmowa z Moniką Rogozińską
Pomidorówka z haszyszem i himalaiści-przemytnicy
Książka „Sztuka wolności” to coś więcej niż portret zdolnego himalaisty. To pewien zarys całej filozofii, jaka towarzyszyła kolejnym górskim osiągnięciom Wojciecha Kurtyki. To sposób wyjaśnienia czytelnikowi – któremu ciężko jest pojąć, dlaczego zawraca się kilkanaście metrów pod szczytem, nie zdobywając go – co jest w himalaizmie ważne. To też przystępna próba opowiedzenia o czasach, które już dawno minęły – o epoce Kukuczki, Messnera, Rutkiewicz, Kurtyki.
Bernadette McDonald wykonała olbrzymią pracę już na samym początku – namawiając Kurtykę na opowieści, szczere wspomnienia. Najwyraźniej ta współpraca układała się całkiem pomyślnie, bo czytelnik otrzymuje naprawdę obszerny, a nawet drobiazgowy portret Zwierza, któremu kolorytu nadają takie anegdotki, jak pomidorówka zaprawiana haszyszem pod Dhaulagiri, próby „przemycenia” przez granicę ZSSR brytyjskiego wspinacza (miał udawać Polaka), nie wspominając już o wspinaczkach na 8-tysięczniki bez stosowanych pozwoleń. Ach, co to były za czasy! Lektura nie bez nutki nostalgii.
Bernadette McDonald, Kurtyka. Sztuka wolności, Wydawnictwo Agora 2018
https://www.youtube.com/watch?v=zZgqLZ2RSZg
Jeśli nie widzisz wideo kliknij TUTAJ
Czytaj także:
Elisabeth Revol – kim jest lodowa wojowniczka, która zdobyła Nanga Parbat?