Spóźnienia, zawały serca, straty finansowe – zmiana czasu ma wiele minusów. Polski poseł do Parlamentu Europejskiego zaapelował do kolegów, żeby zapisali się w historii jak Mikołaj Kopernik, który „wstrzymał słońce, ruszył ziemię”, i wstrzymali zmianę czasu.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Wiecie, że zmiana czasu ma już ponad sto lat? Po raz pierwszy przesunięto zegarki o godzinę do przodu (na wiosnę), a później o godzinę do tyłu (na jesieni) w 1916 roku w całych Niemczech.
Ale pomysł jest dużo starszy. Wpadł na niego w połowie XVIII wieku jeden z ojców założycieli Stanów Zjednoczonych, Benjamin Franklin. W humorystycznym artykule napisał, że ludzie powinni wstawać i kłaść się spać wcześniej, żeby rano oszczędzić na oświetleniu domów i warsztatów. Na poważnie podchwycił tę ideę Anglik William Willett, który w 1907 roku wydał broszurę The Waste of Daylight (Marnowanie światła dziennego). Wyliczył, że przestawienie zegarów na wiosnę o 80 minut do przodu przyniesie 2,5 mln funtów oszczędności na oświetleniu. To właśnie Willett wymyślił termin „czas letni”, po angielsku funkcjonujący jako „czas oszczędzania światła dziennego” („daylight saving time”).
Czytaj także:
Dwaj najpotężniejsi wojownicy to cierpliwość i czas.
Jakie oszczędności ze zmiany czasu?
Tutaj pewno zadajecie sobie pytanie, którym moja klasa w liceum dręczyła nauczyciela od geografii przez całą lekcję o strefach czasowych i zmianie czasu: jakie oszczędności? Przecież zimą, kiedy robi się ciemno o godzinie 16, trzeba zużyć więcej prądu na oświetlenie mieszkań i innych budynków! Otóż na początku XX w. te zależności wyglądały inaczej. Domy oświetlano znacznie skromniej niż dzisiaj i kładziono się wcześniej spać. W czasach szybkiej industrializacji największe zużycie paliwa do lamp (a potem prądu do żarówek) miało miejsce w fabrykach. A te zaczynały pracę wcześnie rano.
Zmianę czasu wprowadziły najpierw Niemcy, później Austro-Węgry, a wkrótce także ojczyzna pomysłodawcy. W Polsce zarządzano ją kilka razy na kilka lat, a od 1977 r. obowiązuje ona na stałe (z przerwą w 1982 roku, podczas stanu wojennego). W Europie obecnie nie zmieniają czasu tylko Islandia, Białoruś i Rosja.
Czytaj także:
Niewyspanie. Ukryty sprawca wielu problemów
Zła zmiana czasu
Dzisiaj trudno znaleźć argumenty za sensownością zmiany czasu. Fabryki są przez cały dzień oświetlane sztucznym światłem, a prąd, który na to zużywają, stanowi niewielką część kosztów ich funkcjonowania. Natomiast procedura zmieniania czasu jest kłopotliwa i kosztowna. Co pół roku trzeba przestawić nie tylko budzik, ale też własny zegar biologiczny. Ludzie spóźniają się do pracy albo przychodzą do niej za wcześnie i częściej miewają problemy ze zdrowiem spowodowane stresem, np. zawały.
Firmy komunikacyjne wprowadzają na dwie noce w roku przejściowe rozkłady jazdy. Bywa też, że w październiku pociągi pełne pasażerów muszą stać w szczerym polu przez godzinę, czekając, aż „letnia” godzina druga w nocy stanie się „zimową” drugą w nocy. Przerwę w pracy mają też banki i biura maklerskie, które notują z tego powodu konkretne straty.
Czytaj także:
Cofamy zegar. A co na to nasz organizm?
Ofiary zmiany czasu
Za pierwszą ofiarę zmiany czasu uchodzi Polak, plutonowy Gerard Pająkowski, uczestnik powstania wielkopolskiego. Gdy w 1919 roku Polska i Niemcy podpisały rozejm, ustalono, że wojska polskie wkroczą na odzyskane tereny o godzinie 10.00. Pod Gniewkowem Polacy ruszyli zgodnie z planem, ale Niemcy, których zegarki wskazywały dopiero godzinę 9.00, zareagowali strzałami.
Według raportu przygotowanego w 2014 roku przez firmę ICF International, 76 procent Europejczyków jest niezadowolonych ze zmiany czasu. Do niedawna jednak wygrywało przyzwyczajenie.
Być jak Kopernik
Skąd pomysł, żeby jednak nie zmieniać czasu? Lawinę uruchomił półtora roku temu mały kamyk – raport Fundacji Republikańskiej i Stowarzyszenia KoLiber, który pokazywał bezzasadność tej praktyki i postulował jej zaniechanie. Pomysł podchwyciło Polskie Stronnictwo Ludowe, które zgłosiło projekt ustawy w sejmie. Podczas obrad komisji sejmowej poparły go wszystkie partie, co jest wielką rzadkością. Okazało się jednak, że decyzję musi podjąć Komisja Europejska.
– W Polsce mówimy, że Mikołaj Kopernik wstrzymał Słońce, ruszył Ziemię. Apeluję zatem do kolegium komisarzy, aby przejść do historii UE jako ci, którzy wstrzymali czas w Europie – odwoływał się do ambicji posłów z Parlamentu Europejskiego eurodeputowany Andrzej Grzyb.