Strach, że tak będzie jest paraliżujący i zapiera dech w piersi. Ale gdyby mu ulec, można w ogóle nie wyjść z domu, bo malec zrobi coś po raz pierwszy, kiedy Ty leżysz na fotelu dentystycznym.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Dylematy młodej mamy
Jeśli tak się stanie – wiedz, że coś się dzieje. We wszystkich pozostałych przypadkach możesz spać spokojnie. Może nie do końca spokojnie, bo to kłujące uczucie, które pojawia się za każdym razem, kiedy wychodzisz z domu i zostawiasz dziecko pod opieką innej osoby, będzie Ci towarzyszyło już zawsze.
To dylemat z gatunku tych, jak zjeść ciastko i mieć ciastko. Z jednej strony, tyle rzeczy się dzieje, tyle spraw do zrobienia, a z drugiej – Ty i Twój maluch. Tu i teraz. Tego czasu naprawdę nie da się cofnąć.
Z jakimi dylematami mierzy się młoda mama?
Żegnaj, praco!
Powrót mamy do pracy (a w końcu kiedyś to nastąpi, po macierzyńskim lub później), to zwykle nie kwestia egoizmu czy robienia kariery. Często to nie wybór, ale brak wyboru dyktowany argumentacją ekonomiczną. Utrzymanie rodziny, zwłaszcza większej, z jednej pensji graniczy niemal z cudem, a nie każdy mąż jest szefem banku albo potentatem naftowym.
W życiu kobiety przychodzi taki moment, kiedy po prostu chce mieć dziecko. Jednocześnie ten moment (a to pech!) zbiega się w czasie, gdy jest ona najbardziej aktywna zawodowo, a drzwi świata stoją przed nią otworem.
A wtedy zachodzi w ciążę i klops! Może rzucić wszystko w diabły i powiedzieć: „Wrócę, jak odchowam dzieci”. Ale istnieje niewielka szansa, że to miejsce na nią poczeka. Świat nie zatrzyma się na kilka lat, kiedy ona zakopie się w domowe pielesze. Duża rotacja, świeża krew na rynku – brutalne, ale prawdziwe.
Czytaj także:
Perfekcyjna mama domu
Coś dla siebie
Wrzucona w wir papek, kaszek i pieluch możesz nagle poczuć, że fiksujesz. Rozmowy z mężem ograniczają się do wymiany informacji na temat ząbkowania. I nie chodzi nawet o to, że partner codziennie stawia czoła ważnym wyzwaniom i nie ma za bardzo o czym z Tobą porozmawiać. Chodzi o to, że Ty zaczynasz wariować, a żeby całkiem nie oszaleć, chcesz WYJŚĆ. Czasem na godzinę, dwie, czasem na trochę dłużej. Dla siebie. Dla zdrowia psychicznego.
I dla dziecka. Serio. Domyślam się, że to kontrowersyjna teza, ale widzę sama, że dziecko, które spędza czas wyłącznie z mamą, staje się małym dzikuskiem, który nie pozwala dotknąć się nawet tacie czy babci. Bobas w końcu pojmuje, że on i mama nie stanowią jednego ciała, a angażowanie w opiekę nad nim innych członków rodziny czy znajomych (choćby na kilka godzin) pozwala mu zrozumieć, że na świecie poza mamą są także inni ludzie.
Tyle dylematów z perspektywy, powiedzmy, zawodowej. Teraz z innej strony.
Rozdarte serce
Powrót mamy do pracy, niezależnie od tego kiedy nastąpi, to wielkie rozdarcie serca i tęsknota za dzieckiem zostawionym z babcią, nianią lub w przedszkolu. Ilekroć zamykasz za sobą drzwi, kiedy bobas marudzi albo co gorsza płacze, kroi Ci się serce, a z oczu kapią łzy.
Mogłabyś w jednej chwili odprawić nianię z kwitkiem, a wszelkie zaległości, jak budzik przestawiany na kolejny kwadrans drzemki, odłożyć „na jutro”. Ale z drugiej strony wiesz, że dziecku nie stanie się krzywda, zostawiasz go pod dobrą i profesjonalną opieką. I to tylko na trzy godziny, których potrzebujesz, żeby mózg nie zamienił Ci się w kaszkę mannę. Mimo to za każdym razem, kiedy przekraczasz próg, masz wyrzuty sumienia.
Bo przecież dziecko tak szybko rośnie. Jeszcze wczoraj był okruszkiem, który tak chętnie drzemał położony na klatce piersiowej, a dziś jest już dużym, coraz bardziej samodzielnym chłopczykiem, który zasypia w swoim łóżku.
Czytaj także:
Co każda mama chciałaby usłyszeć
Pierwsze „Mama”
To wielkie ryzyko. Może nie przy Tobie, ale przy niani malec powie pierwsze „mama”. Może przy niej zrobi pierwszy krok albo wreszcie trafi łyżką z zupą do buzi. Strach, że tak będzie jest paraliżujący i zapiera dech w piersi. Ale gdyby mu ulec, można w ogóle nie wyjść z domu, bo malec zrobi coś po raz pierwszy, kiedy Ty leżysz na fotelu dentystycznym.
Macierzyństwo to nie tylko słodkie chwile z pulchnym bobasem. W pakiecie masz zmagania z dylematami, na które nie ma prostych odpowiedzi. Każdy wybór jest czymś okupiony. Coś za coś. I każdy jest tak samo dobry, jeśli tylko mama, a z nią dziecko, są szczęśliwi.
Chcesz wszystko zostawić na kilka lat i całkowicie poświęcić ten czas dzieciom? Proszę bardzo! Chcesz być z dzieckiem, ale jednocześnie robisz coś dla siebie, kursy, dbasz o rozwój, by później łatwiej było Ci wrócić do zawodu, życzę ci powodzenia i trzymam kciuki! Uważasz, że w macierzyństwie nie liczy się ilość, ale jakość, dlatego bez obaw zostawiasz malca na kilka godzin, w czasie w którym ogarniasz obowiązki, a później całkowicie oddajesz się przyjemności bycia z dzieckiem, to super!
Kreatywna mama
Macierzyństwo nie jest realizowaniem czyjejś wizji szczęścia, bo każda z nas ma własną. I żadna z wybranych dróg nie jest lepsza albo gorsza. Grunt to nie wpaść w pułapkę cierpiętniczego poświęcenia. Bo bycie mamą to nie ma być pasmo udręk i kiszenia się w sosie porzuconych planów i nadziei.
Bycie mamą to też okazja do wielkiej kreatywności. Bo można poprzestać na tym, że „ma się dziecko” i kropka. Ale można też robić całą masę ciekawych rzeczy, a niektóre mamy dopiero na macierzyńskim rozwijają skrzydła. Nagle okazuje się, że mogą rzucić pracę w korpo od 8 do 16 i rozkręcić coś własnego – bloga, mały albo większy biznes.
W gruncie rzeczy chodzi przecież o to, żeby być szczęśliwą i spełnioną. A dziecko w tym nie przeszkadza.
Czytaj także:
Każda z nas ma własną Pietę