Mantra „piękna = sexy” powtarzana jest tak często, że chyba każdy już w nią uwierzył.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Sprzedawcy, zacznijcie szanować młode kobiety
„Kobiety w USA wciąż nie są traktowane równo; ich wizerunku używa się w reklamach. Doszłam do wniosku, że – w pewnym sensie – także w amerykańskim społeczeństwie kobiety są do ozdoby” – mówi Malala Yousafzai, pakistańska działaczka na rzecz praw kobiet.
Kiedy wybrałam się z moją 13-letnią córką na zakupy, by kupić jej nowe dżinsy, uderzyło mnie, jak bardzo w ciągu ostatnich kilku lat zmienił się nasz styl. Stroje księżniczek i kolorowe ciuszki już jej nie kuszą. Moja córeczka, jako dziecko nauczane w domu, jeszcze niedawno czuła się świetnie w falbaniastych spódnicach, które zakładała prawie codziennie. Dziś chodzi do publicznej szkoły i czuje, że musi się dopasować do rówieśników. Na modowej liście jej marzeń są biustonosze i majtki z PINK oraz wszystko z Hollistera, Abercrombie i Aeropostale.
Skóra mi cierpnie, kiedy wchodzę do sklepów, w których chude jak patyki, zbyt młode modelki o smutnych oczach gapią się na mnie z reklam, eksponując swoje nowiutkie mini-krągłości. Pytam sprzedawczynię, czy są jakiekolwiek dżinsy, które nie byłyby „superskinny” i zostawiły choć trochę miejsca na oddech szczupłemu ciałku mojej nastolatki.
Uprzejmie odpowiada mi, że w sklepie nie znajdę nic innego, ale być może online będą jakieś „boyfriend jeans”. Córka wzdycha i wybiera najmniej obcisłe spodnie z tych, które są w sklepie. Trochę łatwiej znaleźć nam topy, ale wszystkie są z bardzo cienkich materiałów i rozmawiamy o tym, że trzeba będzie nosić pod nimi podkoszulki, żeby nie było widać biustonosza. Stękam w duchu i zastanawiam się, dlaczego nie da się uszyć dziewczęcej bluzki z materiału, który byłby wystarczająco ciepły i zasłaniał bieliznę, tak jak dla chłopców.
Czytaj także:
Jak zabłysnąć – przed sobą i przed światem?
Ładne, ale nie sexy
Szukamy sukienki lub spódniczki, jaką można by założyć do kościoła, i znów nie ma żadnej, która nie wyglądałaby groteskowo krótko na jej długich nogach. Wiem, że na temat skromności można mieć różne opinie i nie upieram się przy spódnicach do kolan, ale błagam – pokażcie mi coś, co nie odsłania całej pupy przy pochyleniu się albo przy byle powiewie leciutkiej bryzy. Dajcie mi coś do wyboru! Może tę – zaraz, to bielizna? Ekspedientka zapewnia, że nie. Wychodzimy ze sklepu i decydujemy, że poszukamy przez internet.
Zastanawiam się, kiedy do tego doszło. Kiedy te urocze, wygodne, wystarczająco skromne ubrania, które łatwo było wyszukać dla 8-, 10-latki, przekształciły się w owe hiperseksualne fatałaszki? Dlaczego musimy z takim trudem szukać czegoś, co jednocześnie nie wyglądałoby, jak wyjęte z szafy Waltonsów? [„The Waltons” – popularny amerykański serial o wielodzietnej rodzinie z czasów Wielkiego Kryzysu – przyp. tłum.]. Czegoś „ładnego”, ale nie „sexy”. Skąd ta presja sprzedawców, by tak podkreślać seksualność nastolatek?
Uroda a seksowność
Rozmawiamy z córką o dbaniu o siebie i o urodzie, o tym, że jej fizyczna atrakcyjność jest dobrą rzeczą, ale że to tylko część tego, kim jest – i nie najważniejsza. Rozmawiamy o tym, o ile ważniejszy jest jej charakter, dobroć i inteligencja. Rozumie to.
Ale zaczynam myśleć, że powinnyśmy porozmawiać o czymś subtelniejszym, o tej szarej strefie różnicy między „urodą” a „seksownością”. Różnicy, która wyraża się nie tylko długością spódnicy, ale postawą i intencją.
Styl i uroda, które wyrażamy poprzez sposób ubierania i wygląd zewnętrzny, to najmilsza rzecz w byciu kobietą. Ale wydaje się, że często „piękna” i „sexy” to dwie strony medalu, a nasze córki mogą sądzić, że jedno bez drugiego nie istnieje. Mantra „piękna = sexy” powtarzana jest tak często, że chyba każdy już w nią uwierzył.
Ale to nieprawda.
Jeśli nasze córki chcą być „sexy”, może im się to dramatycznie nie udać, kiedy zaczną porównywać się do opracowanych w Photoshopie zdjęć aktorek i modelek Victoria’s Secret. „Być sexy” – to przygnębiający cel dla nastolatki, zwłaszcza, gdy wciąż jeszcze są sprawdziany z matematyki, zajęcia pozaszkolne i tyle filmów do oglądania wieczorami.
Nie chcę zawstydzać ani obwiniać nastolatek. Przecież przyjmują tylko to, czym my, dorośli, je karmimy.
Czytaj także:
Szukaj dobra i bądź dobrem. Szukaj piękna i bądź pięknem. Szukaj miłości i bądź miłością.
Wartość nie równa się atrakcyjność
Nie chcę jednak, by moja córka dorastała w przekonaniu, że jej wartość jako kobiety polega na jej fizycznej atrakcyjności. Boleśnie zawodzimy nasze dziewczynki, jeśli taką wagę przykładamy do seksualnej atrakcyjności w tak młodym wieku. Nie umiemy im pokazać, że ich wartość nie polega na zdolności przyciągania spojrzeń. Każda kobieta ma tę zdolność, jeśli zdejmie odpowiednią ilość ubrań.
Jeżeli chcemy, by nasze córki uświadomiły sobie swoją wartość jako ludzkie istoty, jeśli naprawdę chcemy więcej szacunku i równego traktowania dla kobiet, dlaczego kupujemy nastolatkom ubrania rozpraszające uwagę każdego przechodnia? Patrzę na was, gatki odsłaniające pupę. Dlaczego tyle markowych sklepów karmi tę hipokryzję, dostarczając nam prowokujących reklam, obcisłych dżinsów, skąpych sukieneczek i przezroczystych bluzek?
Jesteście ładne, dziewczynki. Nie – jesteście absolutnie piękne! Jesteście mądre, bystre i zdolne, i macie lśnić wewnętrznym pięknem.
Czytaj także:
Ukochaj się całym sercem! Ale z głową
Tekst pochodzi z angielskiej edycji portalu Aleteia