Finał obu tych historii jest niesamowity. Pod wieloma względami różnią się od siebie. Przede wszystkim tym, że jedna wydarzyła się w iście ekspresowym tempie, bo od modlitwy przedsiębiorcy za wstawiennictwem św. Maksymiliana do grubych „dealówˮ upłynęło raptem parę dni. Natomiast druga to historia całego życia. Co je łączy? Na pewno to, że obie usłyszałem podczas konferencji „Żyj w Obfitościˮ. Ale najważniejszym wspólnym mianownikiem jest coś innego – pieniądze.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Niemożliwe nie istnieje?
Prelekcja Pawła Malinowskiego po prostu wgniotła w krzesło. Paweł jest założycielem i prezesem firmy deweloperskiej Profbud, która działa przede wszystkim na rynku warszawskim. Uczestnikom konferencji „Żyj w Obfitościˮ opowiedział swoją historię “od pucybuta do milionera”.
Pochodzi z Krosna. Nie miał podanego na tacy dobrego startu. Można powiedzieć, że wszystko, co osiągnął w swoim życiu, to zasługa ciężkiej pracy oraz relacji. Przy czym mam tu na myśli wszystkie relacje, nie tylko biznesowe, a więc również relacje z bliskimi oraz z Bogiem. Tu Paweł znajduje siłę do robienia wielu wspaniałych rzeczy.
Pierwsze doświadczenia jako przedsiębiorca ma jeszcze z czasów, gdy był uczniem technikum. Najpierw wakacyjny wyjazd na zbiory do Niemiec, a chwilę później firma budowlana prowadzona z bratem. W drodze na biznesowy szczyt napotkał wiele przeszkód. Łącznie z takimi, po których niejeden przedsiębiorca by się nie podniósł.
Profbud to firma, która kieruje się tymi samymi wartościami, które wyznaje Paweł Malinowski. Kiedy Paweł mówił o dbaniu o relacje z klientami, to czuło się, że mówi o prawdziwych relacjach. Ale najbardziej zapadła w pamięć ta historia.
Firma angażuje się w działania dobroczynne, ukierunkowane na wspieranie dzieci. Paweł nie zapomniał o korzeniach. Profbud działa także w Krośnie. Wspiera tamtejszy zespół piłkarski Beniaminek Krosno. Wyobraźmy sobie, że firma wzniosła tam halę, która może służyć nie tylko do gry w piłkę, ale hokeja na trawie czy tenisa.
Niekiedy firma funduje dzieciom z Krosna dojazdy na zajęcia sportowe, stąd są w stałym kontakcie z trenerem. Pewnego dnia zadzwonił on do Pawła z informacją, że wybierają się na zawody do Warszawy, ale… nie mają za bardzo pomysłu na nocleg. Może jakieś schronisko? Tylko czy takie obiekty wciąż istnieją w stolicy? Jedyną osobą z Warszawy, którą trener znał, był właśnie Paweł, który…
Wpadł na niesamowity pomysł! Zadzwonił do Hotelu InterContinental i poprosił o wycenę dwóch dni dla drużyny trampkarzy. W związku z tym, że był weekend, kiedy InterContinental ma mniejszy ruch, cena nie rzucała na kolana. Plan stał się rzeczywistością.
A teraz najważniejszy moment historii. Autokar z młodymi piłkarzami dociera pod hotel. Trener wymienia nazwiska wielkich piłkarzy, którzy mieszkali w tym miejscu. Pyta dzieci, czy kiedyś chciałyby spędzić tutaj noc. Chłopcy żywiołowo reagują potwierdzając. Gdy po chwili dowiadują się, że właśnie tutaj spędzą dwie najbliższe noce, z wrażenia milkną. Gdy przekraczają próg hotelu i poznają jego piękno – płaczą. Ryczą ze szczęścia. Taki świat oglądali dotąd tylko w telewizji…
Czytaj także:
Milionerka Maria Romanek: „Sobie zostawię niewiele…”
Ikona na Maxa
Drugą historię usłyszałem dla odmiany w kuluarach konferencji „Żyj w Obfitościˮ. Podchodzi mój imiennik Maciek – inżynier, którego firma, w dużym skrócie, robi różne aplikacje, które łączą systemy przemysłowe w jedną całość. Przez ostatni rok, jeśli chodzi o nowe projekty, w firmie panowała posucha.
Jakiś czas temu Maciek pisał do mnie, że zamówił Ikonę na Maxa, czyli naklejki elektrostatyczne (można je przylepić niemal wszędzie) z ikoną św. Maksymiliana. Po drugiej stronie umieszczona jest modlitwa przedsiębiorcy i startupowca (w ramach inicjatywy “Startup Na Maxa” zabiegamy o to, by św. Maksymilian Maria Kolbe został ustanowiony patronem przedsiębiorców i startupów).
Ikony na Maxa dotarły do Maćka w czwartek rano. Po rozpakowaniu przesyłki odmówił modlitwę przedsiębiorcy za wstawiennictwem św. Maksymiliana. A po popołudniu, tego samego dnia, dzwoni potencjalny klient z prośbą o wycenę zlecenia. Firma Maćka wycenia zlecenie na 300 tys. złotych. Klient akceptuje warunki.
Następnego dnia dzwoni kolejny. Tym razem zlecenie zostało wycenione na 200 tys. złotych. Niesamowite, prawda? Ale na tym nie koniec, bo zadzwonił jeszcze jeden człowiek. Tym razem zlecenie wyceniono na 500 tys.
Od chwili odmówienia modlitwy przedsiębiorcy za wstawiennictwem św. Maksymiliana w bardzo krótkim czasie Maćkowi wpadły potwierdzone zamówienia na blisko 1 MILION złotych. Po roku posuchy.
Przypadek? Odpowiedź pozostawiam Tobie. Od siebie dodam tylko, że kiedy Maciek mi to opowiedział, miałem na plecach ciary. Jak wtedy, gdy zdaliśmy sobie z Żoną sprawę, że nasza córeczka przyszła na świat w 104 urodziny św. Maksymiliana.
Czytaj także:
7 rzeczy, które Kościół wie o biznesie, ale nie wie, że wie!
Narzędzie, które zmienia świat?
Czy powinniśmy modlić się o pieniądze? A może katolik nie powinien tego czynić w żadnej sytuacji, pozostawiając wszystko Woli Bożej?
Jak napisałem, wnioski płynące z historii Macieja z Ikoną na Maxa w tle pozostawiam Tobie. Chciałbym jednak podkreślić coś bardzo ważnego, w nawiązaniu do historii Pawła Malinowskiego. Czy nie byłoby fajnie móc robić takie rzeczy? Budować hale dla młodych sportowców? Fundować dzieciom nocleg w hotelu, w którym kiedyś spali ich idole – ludzie, którzy stanowią dla nich wzór do naśladowania (na pewno wzór na piłkarskim boisku)? Takie wydarzenie może wpłynąć na całe przyszłe życie młodego człowieka.
Ale Paweł nie mógłby tego zrobić, gdy nie środki, które posiada – narzędzia, które pomagają zmieniać świat. Warto zauważyć, że pozornie to tylko zmiana w aspekcie materialnym. Jeśli zbudujemy halę, to mówimy o fizycznym obiekcie, który stoi w konkretnym miejscu. Ale ten obiekt jednocześnie stwarza warunki, w których młody człowiek może rosnąć i wzrastać. Nie tylko jako sportowiec – przede wszystkim jako człowiek.
Czy nam się to podoba, czy nie, świat działa w taki sposób, w jaki działa, a nie tak, jak byśmy chcieli. Możemy to zmienić. Pan Bóg dał nam ziemię, by czynić ją sobie poddaną. Mamy rozum, wolną wolę i miłość – aż nadto, by rozpocząć wielkie działania na Bożą Chwałę.
Wiem, że wciąż powracamy do tego tematu, ale powtarzanie jest matką wiedzy. Nie spocznę, nim nie doczekam się świata, w którym pełno jest ludzi, którzy nie tyle myślą podobnie, ile mają w swych rękach narzędzia i – jak Paweł Malinowski – chcą zmieniać świat, chcą czynić dobro, chcą wpływać na rzeczywistość, chcą stwarzać młodym ludziom warunki, jakich sami nie mieli.
Pamiętajmy o tym. Bo tak naprawdę właśnie o to toczy się gra. Warunki, w których żyjemy, mają wpływ na to, czy dotrzemy do celu ostatecznego. A każdego dnia – wystarczy włączyć TV – widzimy czarno na białym, że jest coraz trudniej. Polska wciąż się opiera wielu światowym trendom, ale czy będzie opierać się “kuszeniu” wiecznie?
Czy środki finansowe to jedyne narzędzie, po które trzeba sięgnąć? Oczywiście, nie. Ale mając te środki w rękach możemy zrobić naprawdę wiele. Franek Niemyski, Dyrektor Krajowy Towarzystw Biznesowych w wywiadzie udzielonym dla nowego “Merkuryusza” sparafrazował znane powiedzenie: Złego człowieka z pieniędzmi może powstrzymać tylko dobry człowiek z pieniędzmi.
Oczywiście, to pewne uproszczenie. Niezmiennie zachęcam do pogłębionej refleksji nad tym zagadnieniem.
Czytaj także:
Biznes z wiarą w tle, czyli jak dwaj polscy inżynierowie dokonali niemożliwego