Nie oszukamy demografii. Nasz Naród się kurczy. Może dlatego – z tych pragmatycznych powodów – tym bardziej warto wspierać Polaków ze Wschodu?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
“Jak przyjdzie do wypłaty emerytur, to trzeba będzie kogoś okraść. Najlepiej cudze dzieci, bo po co mieć własne?” – taką myśl znajomy wrzucił ostatnio na Facebooka. Mocne słowa. Ale trudno zaprzeczyć, że coś jest na rzeczy, prawda? Wskaźnik dzietności w Polsce wynosi obecnie 1,32. A powinien być na poziomie około 2,09, aby była pełna zastępowalność pokoleń. Stoimy nad przepaścią. Przed problemem, który dotyczy nas wszystkich. Ja to wiem. Ty to wiesz. I także oni powinni to wiedzieć. Tylko dlaczego zachowują się tak, jakby nie było żadnego problemu?
Skazani na demografię
“Kreatywna księgowość” tu nie wystarczy. Tą metodą można, oczywiście, zamieść wiele problemów pod dywan. Ba! Wiele patologii można pod tym dywanem ukrywać latami. Jednak nie da się zamieść pod dywan demografii. Nie da się “stworzyć” dzieci mocą ustawy. Nie da się “wydrukować” dzieci dzięki zabiegom NBP. Dzieci przychodzą na świat – dzięki Bogu! – w inny sposób.
Pamiętasz tekst sprzed 2 tygodni? Pisałem w nim o rozmowie z Mariuszem Boberem, którą odbyliśmy w ramach 3 odcinka mojego programu na YouTube – “Gnyszka Wyciska”. To niezwykły człowiek z około 30-letnim doświadczeniem menedżerskim, w tym w takich spółkach jak KGHM czy Grupa Azoty. Mariusz dzieli się tam bardzo cenną myślą odnośnie skutków strategicznych – długofalowych – decyzji menedżera.
W czym problem? Gdy nasze decyzje mają skutki odsunięte w czasie, bierność jednego, drugiego czy trzeciego dnia może być niezauważalna. Inaczej niż w przypadku pracownika, który odpowiada za konkretne działania. Tu skutki zaniechania działań są widoczne od razu. Coś albo zostało zrobione, albo nie. Jednak to skutki tych pierwszych – długofalowych – decyzji mają większe pole rażenia. Od decyzji menedżera albo ich braku zależy przyszłość całej firmy, a więc także owego pracownika.
A jak to się ma do naszej demografii? Ma się tak, że to my – “pracownicy”, czyli obywatele – odpowiadamy za wykonanie tej “pracy”. Jednak nasze działania nie odbywają się w próżni. To od decyzji na najwyższym szczeblu, od decyzji strategicznych naszych “menedżerów”, zależą warunki, w jakich wykonujemy ową “pracę”.
Pytanie brzmi: czy aby na pewno “menedżerowie” podejmują właściwe decyzje? I kolejne: czy aby na pewno wystarczy tu punktowe działanie zamiast podejścia systemowego, które stara się rozwiązać problem kompleksowo? Czy ma sens skupienie się na samym wylewaniu wody z łodzi w sytuacji, gdy łódź przecieka?
Czytaj także:
Polaków będzie o połowę mniej. Już pod koniec tego wieku
Polskość to… rycerskość?
Mały pokój. Na niewielu metrach kwadratowych mieszkało ze 4, a może nawet 6 chłopaków. Wyposażenie ubogie, piętrowe łóżka, klimat trochę jak z wojska.
– Chłopcy, ale coś nie narzekacie na warunki? Nie przeszkadza wam, że jednak jest trochę ciasno, że łazienka na korytarzu tak mała na tylu chłopaków? Nie jesteście zawiedzeni?
– Panie Dyrektorze, absolutnie nie! – wyrwał się jeden z chłopaków, budząc swoim zapałem zdziwienie. – Babcia zawsze mi mówiła, że Polacy to naród rycerski. Nam tu nic nie przeszkadza. My jesteśmy dumni, że tu nareszcie jesteśmy!
Kiedy Pan Alek opowiadał mi tę historię, miał łzy w oczach. Ja zresztą też czuję trochę wilgoci w kącie oka, gdy to opisuję. Pan Alek jest szefem internatu dla chłopców przy Kolegium św. Stanisława Kostki, które w zasadzie jest Liceum Polonijnym – uczą się w nim bowiem potomkowie Polaków ze Wschodu, którzy chcieliby w Polsce żyć albo polskość umacniać tam, gdzie ich przodków rzuciły wiatry historii.
Niesamowita postawa. Aż trudno uwierzyć, że młodzi ludzie w tych czasach potrafią zdobyć się na taki heroizm. Tak, to odpowiednie słowo. Bo kto z nas zdobyłby się na takie wyrzeczenia? Oto, ile dla młodych Polaków ze Wschodu znaczy wymarzona, wyśniona Ojczyzna ich dziadka, babci, czy nawet ta Ojczyzna znana z wieczornych opowieści jeszcze poprzedniego pokolenia!
Czytaj także:
Moja Babka Polka. Dumna kobieta bez ziemi, waleczna jak lwica
Jak możemy pomóc im, a tym samym pomóc Polsce?
Dlaczego właśnie oni – Polacy ze Wschodu? Czy wspieranie ich to tylko sentyment, czy może świadomość długu, jaki wobec nich mamy? A może jednak wspieranie Polaków ze Wchodu to także pragmatyzm?
Nie oszukamy demografii. Nasz Naród się kurczy. Mamy 500+ – ktoś powie. Pytanie brzmi: jakie będą skutki tego programu? Nie ma co się oszukiwać, prawdziwe efekty tego programu są odsunięte w czasie. Jeśli będziemy biernie czekać na skutki z nadzieją, że to wystarczy, możemy obudzić się z ręką w nocniku.
Ale możemy wiele zrobić już dziś. Już w tym momencie możemy podjąć też inne działania, które pomogą Polsce naprawić demografię. Jednym z takich działań jest właśnie wspieranie Polaków ze Wschodu, szczególnie tych niezwykłych młodych ludzi, gotowych na wiele poświęceń, żeby móc uczyć się w wymarzonej, wyśnionej Ojczyźnie.
Oczywiście mamy alternatywę. Jedną z nich jest powolne wymieranie Narodu. Bo przecież braki demograficzne można uzupełnić zastrzykiem świeżej krwi skądkolwiek. Może zainwestujemy nasze ciężko zarobione pieniądze (poprzez podatki) w asymilowanie na przykład Turków? Albo Chińczyków?!
Lata doświadczeń na polu fundraisingu uczą, że nie da się zbudować prawdziwej, trwałej relacji z darczyńcami, jeśli organizacja dobroczynna nie zarazi ich swoją misją. Darczyńca musi poczuć, że ramię w ramię z organizacją, wspólnymi siłami zmieniają świat.
Dlatego nie zamierzam prosić Cię o wsparcie dla młodych Polaków ze Wschodu. Proszę Cię jednak o zbadanie tego tematu. Proszę o poczytanie na temat akcji “Witajcie w domu”, na temat Fundacji “Dla Polonii”, na temat Kolegium św. Stanisława Kostki. Tylko i aż tyle.
Czytaj także:
Maciej Gnyszka: dla mnie polskość to elitarność