Bynajmniej nie jest to opowieść o „zimnej Zośce”, raczej o kimś gorącego ducha.
Święta Zofia w Polsce niechcący stała się patronką złej pogody, gdyż w okolicach jej wspomnienia przypada w naszym kraju ostatni wiosenny spadek temperatur. Jednak zdecydowanie nie dlatego jest czczona w Kościele.
Do tego ten kult dotyczy nie tylko jej samej, ale także jej trzech córek oraz, aby jeszcze bardziej skomplikować sprawę, można go interpretować jedynie symbolicznie, bez odnoszenia do konkretnych postaci historycznych. Kto wie, może św. Zofia nigdy nie chodziła po ziemi?
Matka i trzy córki
Jeśli w jakimś kościele znajdziecie przedstawienie kobiety we wdowim stroju w otoczeniu trzech córek, z dużym prawdopodobieństwem patrzycie na św. Zofię oraz św. Wiarę, św. Nadzieję i św. Miłość. O ile w Polsce imiona tych ostatnich nie weszły do użytku, to np. w Rosji wiele kobiet otrzymuje imiona Wiera, Nadieżda czy Luba i ich patronkami są właśnie córki św. Zofii.
Zgodnie z hagiografią mieszkały na przełomie I i II w. w Rzymie lub Mediolanie i poniosły śmierć podczas prześladowań rozpętanych przez cesarza Hadriana. Namiestnik miasta miał podjąć próbę zmuszenia Zofii do złożenia ofiary kadzielnej bogini Dianie. Kiedy wdowa zdecydowanie odmówiła, zaczął torturować i doprowadził do śmierci jej najstarszą, kilkunastoletnią córkę, Wiarę.
Matka była tego świadkiem, ale nadal odmawiała złożenia ofiary bogini. I chociaż na jej oczach zamęczono także pozostałe dziewczynki, pozostała wierna Chrystusowi.
Wersje zakończenia historii są dwie: pierwsza mówi, że na koniec poddano torturom i zabito także Zofię. Druga, że namiestnik miasta pod wpływem świadectwa odwagi matki, jej darował życie i zwolnił ją z więzienia. Ta wyprosiła ciała swoich dzieci, pogrzebała je i zmarła na ich grobie z żalu.