Jak znaleźć swój raj na ziemi czy oazę spokoju, dopóki się go nie zacznie aktywnie szukać?
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Naturalnie wiadomo – ilu ludzi, tyle sposobów podróżowania. Często jednak my, turyści, kierujemy się jakimiś wspólnymi zasadami. W moim przypadku to zasada „nowego miejsca” (tak ją nazwałam). Przeczytałam kiedyś o praktyce, żeby przy planowaniu wakacji pamiętać o odwiedzeniu przynajmniej jednej nowej lokalizacji. I tego lubię się trzymać.
Wycieczki w sprawdzone, ukochane tereny, gdzie pani w miejscowym sklepiku zna nasze imię, całą okolicę zeszliśmy już wzdłuż i wszerz podczas wieczornych spacerów przy zachodzie słońca, a tak właściwie to moglibyśmy zostać tamtejszymi przewodnikami – to oczywiście sama przyjemność. Cóż może się równać z taką swoistą oazą spokoju.
Ale tak, jak „w domu”, są to znowu te same, opatrzone przestrzenie. Miejsca, gdzie nie zwraca się uwagi na detale. Gdzie wszystko jest znajome i czasem nawet nudne. Podobnie czujemy się w rodzinnym mieście. Nic nas już nie zaskoczy. I jak w takiej jednostajności zapomnieć o rutynie dnia codziennego?
Pojedź tam, gdzie jeszcze nie byłeś
Zmiana otoczenia bardzo pomaga w odpoczynku. Nasz mózg nareszcie budzi się ze stagnacji i zaczynamy reagować na dostarczane bodźce. Poznajemy nowe miejsca i kulturę. Okazuje się, że ludzie są przyjaźni, a ich historia często zaskakująca. Że rytuały mieszkańców tak bardzo różnią się od naszych, ale jedzenie lodów na śniadanie (granita, Sycylia) to wybornie przyjemny zwyczaj i szybko się przyzwyczajamy.
W końcu mamy też ciekawsze zdjęcia w aparacie, bo przecież dostrzegamy nowe krajobrazy (a nie znowu ten sam dom z czerwonej cegły, który zawsze nam się tak bardzo podobał, ale ze zdjęć, które mu zrobiliśmy, można by już stworzyć o nim album rok po roku). Przyjeżdżając, nie wiedzieliśmy, czy na pewno nie pożałujemy. Ale wyjeżdżając czujemy już, że zaprzyjaźniliśmy się z kolejnym miastem, a świat jest coraz mniej obcy.
Twórz nowe wspomnienia
W moim przypadku za zasadą „nowego miejsca” przemawia dodatkowo fakt, że mam zadziwiająco dobrą pamięć do odwiedzanych przestrzeni. Bardzo szybko się w nich odnajduję, tworzę sobie ich mapę w głowie, zapisuję obrazy i zdarzenia. Powrót w to samo miejsce jest więc dla mnie raczej czymś w rodzaju wycieczki sentymentalnej. Co może być również miłe.
Ale zdecydowanie bardziej ciągnie mnie do tego, co jeszcze niepoznane. Do tej ekscytacji i fascynacji, która mi towarzyszy przy przemierzaniu obcych uliczek. Do oczarowania architekturą, która często zaskakuje mnie swoimi szczegółami. Wreszcie, szczególnie jeśli jest to wycieczka zagraniczna – do zapachów nieznanych mi potraw, dźwięków tradycyjnej muzyki i języka, w którym nie mówię, czy do smaków, które są duszą kultury i tak bardzo odzwierciedlają temperament miejscowej społeczności.
I jasne, istnieje prawdopodobieństwo, że czasem można się rozczarować. Ale jak znaleźć swój raj na ziemi czy oazę spokoju, dopóki się go nie zacznie aktywnie szukać?

