separateurCreated with Sketch.

Dzieci na głodzie. Jak je uchronić przed uzależnieniem od cukru?

SŁODYCZE
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Nadpobudliwość psychoruchowa. Upośledzone wchłanianie wapnia, magnezu, co oddziałuje negatywnie na układ nerwowy. Słaba koncentracja. Psycholog kliniczny wylicza efekty faszerowania dzieci cukrem.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Nadpobudliwość psychoruchowa. Upośledzone wchłanianie wapnia, magnezu, co oddziałuje negatywnie na układ nerwowy. Słaba koncentracja. Psycholog kliniczny wylicza efekty faszerowania dzieci cukrem.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Po zjedzeniu batonika dzieci są spokojniejsze, organizm trawi, ale tylko przez chwilę. Potem robią się rozdrażnione, głodne i… potrzebują kolejnej dawki cukru.

Małgorzata Pęska-Salawa – psycholog kliniczny, od 30 lat wykorzystując autorskie metody pomaga ludziom, głównie dzieciom. W swoich terapiach bardzo często zaczyna od zmiany diety. Aletei opowiada o nieświadomości rodziców, przekarmianiu dzieci cukrem oraz udziela cennych wskazówek.

Marta Brzezińska-Waleszczyk: Czy rodzice są świadomi, ile cukru dziennie dają dzieciom?

Małgorzata Pęska-Salawa: Kiedyś zupełnie nie, dziś jest już lepiej, rodzice częściej czytają etykietki. To zalecam wszystkim moim pacjentom – czytajcie, zanim zjecie. Ważne jest rozróżnianie – np. gorszy od cukru jest syrop glukozowo-fruktozowy. Ale nadal ta świadomość jest mała.

Dlaczego rodzice bezrefleksyjnie podają dzieciom… soczki, wodę smakową, jogurciki? Nie czytają etykiet? Przecież mają dostęp do wiedzy, artykułów, książek?

Etykiety i opakowania są robione pod dzieci. Trzeba nerwów ze stali, by wytrwać w sklepie płacz i bunt dziecka, które domaga się batonika. Do tego dochodzi reklama wabiąca dzieci. A poza tym wszystkim słodki smak koi, daje poczucie bezpieczeństwa. Kiedy dziecku coś się dzieje, dorosły odruchowo proponuje słodycz, która ukoi. Zdenerwowany, zestresowany człowiek zamienia się w odkurzacz czekolady. To normalne, zdarza się, ale trzeba być świadomym, co (i jak często) się wciąga. Mamy zapotrzebowanie na różne smaki, w tym słodki. Warto jednak zaspokajać je czymś lepszym jakościowo niż ciastko.

Dziecko nafaszerowane cukrem? Jak po narkotyku

Skutki faszerowania dzieci cukrem?

Nadpobudliwość psychoruchowa. Cukier upośledza wchłanianie wapnia, magnezu, to oddziałuje negatywnie na układ nerwowy. Słaba koncentracja. Cukier jest traktowany przez organizm jako coś do zwalczenia, więc ten się mobilizuje i nie ma siły na pozostałe funkcje. Podnosi się insulina, organizm chce ją zbić. Po zjedzeniu batonika dzieci są spokojniejsze, organizm trawi, ale tylko przez chwilę. Potem robią się rozdrażnione, głodne i… potrzebują kolejnej dawki.

Zapętlone koło, którego efektem jest m.in. otyłość (polskie dzieci przodują w rankingach), ale nie tylko. Organizator Wypraw Małych Traperów pisze o dzieciach „naćpanych” cukrem, na głodzie narkotykowym. Mocne słowa – nie zbyt mocne?

To nie jest przesada. Moi pacjenci, uświadomieni i odstawieni od cukru, zmieniają się diametralnie. Rozdrażnienie mija. Ale cukier jest jak narkotyk, więc potrzeba konkretnego odwyku.

Na badania o uzależnieniu od cukru i nadpobudliwości szybko można znaleźć inne, które dowodzą, że to mit. Słowo przeciw słowu.

Kiedyś do Gandhiego przyszła kobieta z prośbą, by coś zrobił z jej synem, który pochłaniał ogromne ilości cukru. Gandhi odpowiedział: Nie mogę ci pomóc, przyjdź za tydzień. Przyszła za tydzień z tą samą prośbą i usłyszała: Nie jadłem tydzień cukru, teraz mogę powiedzieć twojemu synowi, jakie są tego korzyści.

Jak uchronić siebie (i dziecko) przed cukrowym nałogiem?

Można siebie (i dziecko) uchronić przed cukrowym uzależnieniem? 

Trzeba spróbować, nie ma innego wyjścia. Ja też nie jestem cyborgiem, zdarza mi się sięgać po słodkości. Zdarzają się gorsze dni, ale lepiej mieć pod ręką wartościowszy produkt: dobrej jakości czekoladę, własny wypiek. Człowiek jest wzrokowcem, więc na różnego rodzaju przyjęciach sięga po słodkości. Jemy oczami, dlatego warto zadbać o jakość tego, co na talerzu.

Wiedza o szkodliwości cukru jest coraz dostępniejsza (książki, filmy dokumentalne, raporty z badań), a mimo to wciąż mówienie o tym spotyka się z… pewną formą agresji. Rodzice, którzy dają dzieciom słodycze, odbierają to jako atak. Koronne argumenty – nieważne, co na talerzu, ważniejsza relacja i drugi: odbieranie dzieciństwa.

Słucham tych argumentów do końca. Ludziom trzeba pozwolić powiedzieć wszystko. Potem trzeba im zaproponować układ, który – jak wynika z mojego doświadczenia – świetnie się sprawdził.

Co to za tajemny sposób?

Dzieci otrzymują skrzyneczki, do których przez cały tydzień odkładają słodkości, które np. od kogoś dostaną. Rodzice też powinni w tym uczestniczyć. Skrzyneczki są otwierane w umówionym dniu tygodnia, np. w sobotę na 2 godziny. W tym czasie dzieci mogą pożreć całą zawartość skrzynki. Najpewniej potem poczują się niezbyt dobrze, same to zobaczą, że są rozdrażnione. Wiem, że to może kontrowersyjne, ale to dobrze, o to chodzi. Po jakimś czasie dzieci przekonają się, że taka dawka słodkości nie jest im potrzebna.

Jak nawyki z dzieciństwa skutkują w dorosłym życiu? Naćpane cukrem dziecko wyrasta na uzależnionego od słodyczy dorosłego?

Jeśli ma dobrego partnera, bliską osobę, która prowadzi zdrowy styl życia, jest szansa, żeby jego nawyki się zmieniły. Trzeba jednak uważać, by przy większym kryzysie nie wejść w stare kapcie. Ludzie zmieniają nawyki po różnych doświadczeniach. Kiedy moje dzieci zaczęły chorować, wyrzuciłam z domu biały cukier, mąkę, ryż. Efekty były błyskawiczne. Dziś moje dorosłe dzieci mają dobre nawyki. Każdemu potrzebne jest wsparcie, bo upadamy.

Wyrzucić całkiem cukier czy…?

Jest złoty środek? Nie chodzi o to, by wpaść w paranoję – kosteczka czekolady raz na jakiś czas nie wpędzi do grobu. Jak zachować umiar? Czym się kierować?

Złoty środek to sposób na życie. Wszelka ortodoksja może odbić się w drugą stronę. Ciągle węsząc, co jest na talerzu, unikając spotkań towarzyskich przy stole (bo a nuż, będzie złe jedzenie), można wpaść w paranoję. Od czasu do czasu można sobie pofolgować, sprawdzając jedynie, jakie są możliwości, by „zgrzeszyć” jak najmniej. Lepiej zjeść kawałek ciasta na maśle i cukrze niż na margarynie i syropie glukozowym. Jeśli na co dzień odżywiasz się zdrowo, kawałek ciasta nie zrobi krzywdy.

Rozumiem, że łatwo utrzymać dietę bez cukru, kiedy dziecko od początku pije wodę, a słodkości dostaje w porcji owoców, ale jak wprowadzić zmianę w diecie dzieci, które często jedzą lody, cukierki? To możliwe?

Jeśli się zmienia cały dom. Kiedy wprowadziłam rewolucję w żywieniu moich dzieci, wszyscy zmieniliśmy dietę. Nawet kiedy przychodzili goście, cukru i innych śmieci nie było. Szansa jest, ale trzeba trzymać się razem. Warto też nagradzać się za wysiłek. Poza tym trzeba wprowadzić zdrowe zamienniki, bo mamy naturalne zapotrzebowanie na słodki smak. Trzeba próbować, małymi krokami. Wybadać środowiska, w których są nasze dzieci. Zobaczyć, co jedzą w przedszkolu. Dziś to łatwiejsze, bo już nie potrzeba pieczątki od lekarza, że dziecko jest na diecie bezcukrowej. Trzeba uświadomić innych rodziców, kiedy organizujemy urodziny, że pewne produkty są tolerowane, a inne nie. Najtrudniejszy jest czas detoksu, potem jest lepiej. Można wtedy, dla pocieszenia, przygotować dziecku wszystko inne, co uwielbia – ulubioną zupę etc. Co więcej, trzeba pamiętać, że człowiek jest jednością: duch, ciało, psychika.

Jesteś tym, co jesz, ale…?

Ciało jest tym, co jemy, ale jedzenie to nie wszystko. Nie róbmy z tego bożka. Pamiętam wierszyk, jaki napisała do mnie córka – to a propos dzieci i złotego środka: Jeśli pragniesz z ludźmi zgody, musisz dać im cień swobody. Dzieci muszą integrować się z grupą, mają silną potrzebę przynależności, więc jeśli wszyscy jedzą lody, to… Dlatego zaczęłam od czasu do czasu – na przykład z okazji urodzin – robić ciasto, ale z najlepszych dostępnych surowców. Czyli dzieci dostawały coś słodkiego raz na jakiś czas, ale było to pod kontrolą. Później, kiedy podrosły, same dzwoniły do mnie, jeśli coś je bolało i pytały, co robić. Mówiłam: wywal cukier. Nie buntowali się, bo wiedzieli, że to pomaga. Nie ma co łamać kołem, czasem trzeba trochę odpuścić, wprowadzić jasne zasady. Nie jedzenie jest najważniejsze, ale harmonia między psychiką, duchem i ciałem. Jeśli to się zaniedba, można się doskonale odżywiać i… nadal mieć problemy.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.